Nie wiem. Nie rozumiem. Ostatnio mam wrażenie, że otaczający mnie świat zrobił sobie ze mnie worek treningowy. Od dwóch miesięcy praktycznie wcale nie pojawiają się dobre wiadomości. Żadne. Oczywiście, są pewne pozytywne aspekty, ale zupełnie nie związane z kwestiami naprawdę istotnymi.

Ba! Idąc dalej - to nie jest tak jak normalnie, że dzieje się coś złego, człowiek się podnosi po czym od nowa pojawia się jakiś krzak. Nie. Szpile pojawiają się jedna za drugą. Jak z karabinu maszynowego. Jeszcze nie zdążę się otrząsnąć po jednym kuksańcu a już dostaje bęcki z drugiej strony.
Informacja, która dotarła do mnie dzisiejszego wieczora przelała czarę. Już naprawdę zaczyna brakować mi argumentów dla mojej własnej głowy, żeby sobie wytłumaczyć że wszystko jest cacy. Pomimo, że podobno jest cacy.
A najgorsze jest to, że ja NIE WIEM o co mi się rozchodzi, co nie przeszkadza wszystkiemu naokoło rozjeżdżać się w czterech kierunkach - daaaleeeekoooo ode mnie.
Tak to już jest, że jak się sypie to wszystko na raz. Niestety. Sama doświadczam tego ostatnio. Ale wierzę, że szybko to minie. Kiedyś na pewno. Trzymaj się. :)
OdpowiedzUsuńDzięki Szarlotko (ale mi się spodobało to określenie). Dobre słowo, zawsze jest dobre :)
UsuńA ja se Cię tak poprostu przytule ;-)
OdpowiedzUsuńkokosowa
Przytulam się mocno. Chociaż osobiście uważam, że mocny kop w dupę też by nie zaszkodził :D
UsuńŻycie kopie nas wystarczająco po dupie :D
Usuńkokosowa