- Już wcześniej wiedziałam, że rzeczywiście jestem Twoją niewolnicą ale do teraz nie wiedziałam, że Ty naprawdę jesteś moim Panem.
Wstrząśnięta własnym odkryciem, popatrzyła na mnie poprzez plastikową ścianę.
- To bardzo dziwne uczucie wiedzieć, że ktoś jest naprawdę Twoim Panem; wiedzieć że nie tylko ma prawo zrobić z Tobą czego tylko sobie życzy, ale rzeczywiście z tego prawa korzysta; że Twoja wola nie znaczy dla niego zupełnie nic; że musisz ugiąć kark pod ciężarem jego woli; że nie możesz inaczej jak tylko postępować zgodnie z tym, co zostało Ci powiedziane.
Priest-Kings of Gor, John Norman
Tych wszystkich, którzy czytali oryginał przepraszam za niedoskonałość tłumaczenia.
Poszło się... uczyć latać.
Innymi oczyma spojrzałam na słowo "niewolnica", na swoją rolę i naszą relację. Na siebie. Na słowa komentarza napisanego przeze mnie pod jednym z ostatnich postów [KLIK].
Poczułam się nieco przytłoczona i przestraszona. Ogrom sytuacji, zachowań i potencjalnych konsekwencji spowodował, że poczułam chęć ucieczki. Nawet jeśli mój Właściciel w swoich działaniach bierze pod uwagę moje "ja" i moje kaprysy.
A potem zdałam sobie sprawę, że nie mam od czego (ani gdzie) uciekać, bo nie zamieniłabym mojego życia na nic innego. Nie jesteśmy idealni, a listy rzeczy nad którymi każde z nas musi pracować są długie jak listy obietnic przedwyborczych (i często podobne w skutkach). Być może gdyby Pan przez większość czasu myślał wyłącznie o sobie, moja uległość odfrunęłaby jak wystraszony wróbelek.
Być może, być może, być może...
Chrzanić "być może".
Dobrze jest tak, jak jest. Będę się martwić jak stanę w plastikowej klatce z ogoloną głową, a Pan będzie chciał mnie tam zostawić całkiem samą. Ot co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz