Szatańskim wynalazkiem jest miesiączka. A może to moje skrzywienie zwyczajnie?
W momencie kiedy zaczyna mnie boleć brzuch i piersi do tego stopnia, że nawet głaskanie jest bolesne, zaczynam mieć ochotę na seks. I to nie byle jaką ochotę. Ochotę przez dupne "O" !
Tyle tylko, że w tym konkretnym punkcie cyklu jakikolwiek kontakt graniczy z cudem. Nie dość, że irytują mnie nawet cząsteczki powietrza wokół mojej własnej twarzy to jeszcze boli mnie dosłownie wszystko i nic nie pomaga tłumaczenie, że przecież masochizm, że jak boli to dobrze czy co tam jeszcze...

Tia... I tak co miesiąc...
Bezpośrednim następstwem tego szaleństwa jest wyczekiwanie na koniec okresu. Tym razem dupne jest "W" na początku "wyczekiwania". Nie pozbawione zresztą takich dyskusji:
P: Skończył Ci się już okres?
J: Prawie, jeszcze tylko malutka końcóweczka.
P: Hmm, od dłuższego czasu już nie wierzę w te Twoje "końcóweczki", wiesz o tym, prawda?
No kurde wiem!!
Dzisiaj jednak przechytrzyłam system i "wzięłam" Pana z zaskoczenia, jak jeszcze przysypiał o poranku. Tym sposobem uniknęliśmy rozmowy o "końcach" i "prawie". Wilk syty i owca cała. Przynajmniej na razie cała, bo kiedy zwlekałam się z łóżka gnając robić Panu śniadanie usłyszałam:
P: Okres Ci się tak szybko skończył :>?
J: No... Prawie :>
Jest taki rodzaj spojrzenia, które pomimo tego że nie zawiera dodatkowego przekazu werbalnego to ewidentnie jest groźbą.
J: No ale przecież o nic nie pytałeś! Chyba nie czujesz się oszukany :>?
Tak wiem, zero instynktu samozachowawczego. ZE-RO.
P: Dostaniesz w dupsko ;>
Biorąc pod uwagę porę, to nie jestem pewna czy to groźba czy obietnica ;)
Ja jestem chyba w ogóle popaprana w tej kwestii... Bo mam zawsze ochotę na seks. Tzn. czasem mi się zdarza nie mieć. Ale nigdy nie jest to zależne od okresu. Na początku mojej relacji z Panem miałam jedynie bardziej psychiczny opór przed seksem w tym czasie. Zostałam tak wychowana, że seks w czasie okresu jest beee. I mając ochotę na seks w tym czasie miewałam wręcz wyrzuty sumienia. Ale jak zobaczyłam, że Mężczyzna się nie przejmuje, to stwierdziłam, że co ja się będę przejmować. W końcu Jemu się chce. I mnie też się chce. Jemu mój okres nie przeszkadza. To co ja się będę opierać? :)
OdpowiedzUsuńI Ty naprawdę uważasz, że popapranym jest mieć ciągle ochotę na seks :P? To tak jak powiedzieć, że popaprana jest kobieta, która kocha seks i gry wideo jednocześnie :P
UsuńNo... Nie wiem... Może coś w tym jest? :P
UsuńSkąd ja to znam :D Mi to nawet nie przeszkadza, że wszystko boli, że nie wiele czuję i w ogóle nic mi wtedy nie przeszkadza. Nie raz wmawiałam O., że to już końcówka i że można bez krwawej rzezi. Po fakcie niewinna minka i ciche "ojjjj...". Szczególnie, że moje "końcówki" okresu mogą i 3-4 dni trwać, a w tych kwestiach trudno odwlekać :D
OdpowiedzUsuńNie ma przeproś jak natura wzywa :P
UsuńMam tak samo :-D ochota na seks podwojona a do tego te wachania nastroju, raz w jedną, raz w drugą... ;-))
OdpowiedzUsuń