Co jeśli każdą zmianę wynikającą z dynamiki takiego dnia należało skonsultować?
Hmm...

- Czy mogę iść się wysikać między zajęciami mój Panie?
- A może mogę porozmawiać z przyjaciółką, bo umówione spotkanie się opóźnia?
- Czy mogę zacząć prowadzić zajęcia dopiero gdy osoba z którą jestem umówiona dotrze, a nie o wyznaczonej godzinie?
- Nie ma brokułów, może być kalafior?
- Co prawda miałam zrobić kupę, ale wyszło tylko siku, mogę nie myć zadka, bo jest czysty?
A co jak, nie daj babciu Krysiu, rozładuje się telefon albo, co gorsza, nie będzie zasięgu? Katastrofa na miarę wszystkich katastrof XXI wieku.
Wszystko, cokolwiek robimy każdego dnia, powinno trzymać się w ramach zdrowego rozsądku i złotego środka.
Fajnie się gada, tylko co to znaczy w praktyce? Gdybym miała wypunktować o co powinnam pytać, a co powinno pozostać mojej gestii w ramach szeroko pojętego "wywiązywania się z obowiązków"? To pewnie załamałabym ręce w rozpaczy i rzuciła wyświechtanym "nie wiem". Niestety, jak się chce posiadać Pana, "nie wiem" trzeba wepchnąć głęboko do kieszeni. Albo najlepiej do szuflady. I to do tej, co się chowa wszystko "żeby nie zginęło".
A konkret? Konkret jest taki, że marzę o tym, by całą sobą być dla Niego. Włącznie z tym, że całą dzisiejszą noc śniło mi się, że muszę być dla wszystkich miła, bo przecież świadczę o Panu, bo chcę by był dumny.
Wczoraj usłyszałam:
- Wiesz, widzę Cię idącą przy moich nogach przez centrum handlowe, na kolanach, z pochyloną głową. Nie jesteś zawstydzona. Jesteś dumna z tego kim jesteś i gdzie jesteś. W pełni szczęśliwa.
Nic lepiej nie opisuje moich pragnień. Myślę, że znajdziemy sposób by pogodzić dynamikę mojego dnia z pełnym podporządkowaniem. Może właśnie "wywiązywanie się z obowiązków na 110%" jest tutaj kluczem do odnalezienia złotego środka?
Kto wie, może jeszcze przyjdzie mi stać na samym środku w oczekiwaniu na odpowiedź na jakże nurtujące pytanie: "Panie, kanapkę mam popić sokiem brzoskwiniowym czy pomarańczowym?".
"Kto wie, może jeszcze przyjdzie mi stać na samym środku w oczekiwaniu na odpowiedź na jakże nurtujące pytanie: "Panie, kanapkę mam popić sokiem brzoskwiniowym czy pomarańczowym?"." - lub, czy w ogóle możesz popić. :D
OdpowiedzUsuńZnajdziecie sposób. Zobaczysz. :*
Że znajdzieMY to ja wiem, gorzej jeśli nie do końca będę mieć na to wpływ :P I faktycznie stanę z niepopitym bułkiem w gardle :P
UsuńHahahahaha. :D Cóż, wiedziałaś, na co się piszesz, wchodząc w relację z kimś, w kim widziałaś oraz wciąż widzisz Pana. :D Cierp ciało, jak żeś chciało. :D
UsuńO to czy możesz się w nos podrapać też będziesz pytać? Bez przesady, nie dajcie się zwariować ;)
OdpowiedzUsuńNo ale właśnie nad tym kontemplujemy - bo co oznacza "przestaniesz o sobie decydować kompletnie". Kompletnie, całkowicie oznacza brak JAKICHKOLWIEK decyzji. A z drugiej strony trzeba to ugryźć na tyle rozsądnie, żeby nie znaleźć się w punkcie o którym piszesz :)
UsuńA nie można rozwiązać tego w sposób taki, że Pan określa listę rzeczy, które robisz bez pytania? Nie o których będziesz sama decydować ale na które On wyraża zgodę tak odgórnie? Np. że Pan wyraża zgodę na to, żebyś robiła siku wtedy, kiedy zajdzie taka potrzeba. Nie wiem, nie znam się :P
UsuńHmm, a wiesz że to całkiem niezły pomysł jest? Na pewno go z Panem rozważymy :) Ha! Jak to się dobrze czasami podzielić:D
UsuńSerio? Cieszę się, że na coś się przydałam ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń