Pierwszy jawny bunt za nami. Bunt opanowany i zażegnany. Kto zażegnał?
JA! NISZA WE WŁASNEJ OSOBIE!

Dumnam szalenie, bo ze wstydem przyznać muszę, iż nie zawsze bunt mój tłumiony jest w zarodku. Czasem wredna menda wychodzi na światło dzienne i bezczelnie dźga paluchem wskazującym Pana i Władcę w pierś. Pan i Władca nie pozostaje dłużnym i... No właśnie - niestety nie dźga, a raczej zwraca uwagę przy użyciu innych środków perswazji. Środków, które w tym wypadku na szczęście nie były potrzebne. Menda i jej palec zostały na swoim miejscu.
Na koniec - wczuwając się w klimat, kawał w stylu Strasburgera:
Jak długo świętuje niegrzeczna Suka?
Bite dwa dni :)
A nagrodę za suchara roku otrzymuje... Nisza! :D
OdpowiedzUsuńGratuluję, oby więcej buntów tlumionych w zarodku. Tfu, co ja piszę?! Mam nadzieję, że to krok przybliżający Cię do braku buntów. :*
Brak buntów? Musiałabym sobie wykroić mózg :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNisza zmiażdżyłaś mnie tym sucharem:P
OdpowiedzUsuńPrawda :D?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiestety, zrozumiałaś źle.
UsuńBardzo dziękuje za dobre słowo ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńA ja bym to zinterpretowała inaczej - czasem nie warto tłumaczyć. Ci, co chcą rozumieć, rozumieją. A przepychanki słowne już dawno mi się po prostu znudziły :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńŁadnie:)
OdpowiedzUsuńTylko pogratulować.
Dziękuję za komentarz u mnie.
Gratuluję zażegnania buntu. Mnie się jak do tej pory chyba tylko dwa razy udało zażegnać w sobie bunt, a raczej jego chęć stłumić w zarodku, bez interwencji Pana. A z reguły niestety, jak dochodzi do manifestacji buntu u mnie to Pan musi interweniować. Ale rozumiem Cię doskonale. Też chodziłam dumna jak paw, gdy udało mi się samej z tym poradzić. :D Gratuluję i życzę kolejnych tego typu sukcesów! :)
OdpowiedzUsuń