Rozmowa na temat "metod motywowania":
P: Opcje są dwie. Albo mogę Ci przypominać, a działanie będzie zależało od Twojej silnej woli, albo mogę Cię do tego zmusić.
J: Przypominać mogę sobie sama. Potrzebuję tego, żebyś nie pozwolił mi się poddać, żebyś mnie zmusił jeśli w danym momencie nie będę tego chciała. Jeżeli nie będę w tym systematyczna - nie uda mi się.
J: Bardzo śmieszne :P Ale wiesz... Obserwując siebie, swoje zachowanie i podejście dochodzę do wniosku, że dorosłam do wykonywania Twoich poleceń. Po prostu, bez buntu i walki o każdą pierdołę.
Co powiedziałam, to powiedziałam, ale przemyślenia nadeszły dopiero z czasem. Naprawdę dorosłam? Naprawdę się nie buntuję?
Odpowiedź przyjdzie chyba dopiero wtedy, gdy sprawa stanie na ostrzu noża.
Happy ostatnio podsumowała mnie tak (przynajmniej parafrazując): "Ty potrzebujesz walczyć. Twoje posłuszeństwo wynika z tego, że walkę o władzę wygrał Pan - wtedy osiągasz swoje katharsis".
Zapytałam Pana czy rzeczywiście tak jest. W końcu On zna mnie najlepiej.
- Na początku, na pewno tak. Ale czy teraz? Chyba już nie.
Podsumowanie?
A pieron mnie wie, jak to ze mną jest :D
Ja protestuję! Nie wyraziłam zgody na cytowanie! Jakiś procent od zysków pochodzących z publikacji moich mądrości se życzę. :D
OdpowiedzUsuńA serio - myślę, że dorosłaś do tego, żeby nie walczyć ciągle i bez przerwy, ale czy nie poczujesz już nigdy tego głębokiego buntu i ochoty, by powiedzieć "nie", to już inna sprawa.
A w ogóle co to za podważanie kompetencji Pana? :P Jest tak, jak E., powiedział, a nie jak jakiś tam pieron wie. A w ogóle dlaczego mnie jeszcze nie poznałaś z tym pieronem, mądry facet musi być z niego? ;)
Żeby czerpać profity z czegokolwiek to to najpierw musi mieć wartość :>
OdpowiedzUsuńA tak poważnie - nie wiem, często się zastanawiam gdzie jest ta granica, po przekroczeniu której powiem ostre i zdecydowane "nie", oczekując że zostanie zignorowane.
Chyba inaczej niż przez praktykę się nie dowiem ;)