N: To jak, wstajemy, prawda? Spóźnisz się do pracy :>
Pan tylko uśmiechnął się pod nosem, po czym poszedł się ubierać, by za chwilę zasiąść twarzą w twarz ze swoją Su przy kuchennym stole.

N: Teraz już nie ucieknę, co?
P: Cóż :>
N: Wiesz... Brakuje mi tego transu. Poczucia, że reaguję na każde Twoje skinienie; nie zastanawiania się nad wykonanym poleceniem. Tego, że cała moja świadomość kręci się wokół Ciebie... Ale zwyczajnie panicznie się boję. Nie wiem jak zareaguję.
I w gruncie rzeczy na tym "dyskusja"
się zakończyła. A co zostało już raz powiedziane, nie zniknie razem z poranną kawą. Myśli można od siebie odepchnąć. Wspomnienia wypowiedzianych słów pozostają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz