Zrób co należy - mówili, przyznaj się - radzili. A było się nie przyznawać, a było przecierpieć wyciąganie informacji - może rozeszłoby się po kościach, a tak co...
No właśnie nic. Kary nie było. Nawet nie musiałam się publicznie przyznawać do swoich cudownych wyczynów. Nic...
Niby nic, a jednak...
- Jesteś moją własnością, i przez najbliższe może tygodnie, może miesiące, może lata będziesz to czuć. Najwyraźniej przerwy nie wpływają na Ciebie dobrze, w związku z czym będziesz mi bezwzględnie posłuszna. Zawsze. Będę Cię karał. Masz świadomość tego, że karą nie tylko musi być ból czy lanie? To równie dobrze, może być wyjście półnago z domu.
![]() |
Z dedykacją dla uległej z zapędami, bo jej się marzy :* |
zmierzać. I nie, nie jest to karą. Bardziej spełnieniem marzeń, droga do punktu w którym zawsze chciałam się znaleźć. Na ile odnajdę się w tych swoich marzeniach, na ile podołam ich realizacji... Tego nie wie nikt. Tego nawet mój Pan nie jest w stanie wiedzieć.
- Musisz wywiązywać się ze swoich obowiązków. Jeśli nie wykonasz swojej listy rzeczy do zrobienia, a ja sprawdzę to kiedy będziesz już spała, obudzę Cię palcatem i będę bił tak długo aż lista nie zostanie uzupełniona w pełni. Czy to jest dla Ciebie jasne?
Jasne?! Jak najjaśniejsze słoneczko, kurna. To może być ciężki okres. I wygląda na to, że najwyraźniej będę miała mnóóóóóóstwooooo materiału do kolejnych notek, opisów i innych informacji zamieszczanych na tym małym, moim prywatnym skrawku internetu...
"Trzeba odkurzyć dywan" - pomyślałam, podnosząc palcat z dywanu przy wyłącznym użyciu własnych ust.
Młahahaha ]:->
OdpowiedzUsuńTrafi w końcu kosa na kamień, ot co!
Usuń