Ostatnio pisałam o tym, że Pan pozwolił mi trochę odpocząć - dziś mam drugi dzień totalnego luzu. Takiego luzu, że mogłam zostać w domu! Jakby tego było jeszcze mało, jedyne co MUSIAŁAM dziś robić to... TYLKO TO, NA CO MIAŁAM OCHOTĘ i nic więcej. Niesamowicie mnie to zaskoczyło i... poruszyło. Wyraźnie dotarło do mnie jak bardzo o mnie dba, nie tylko pod względem fizycznym, ale również psychicznym... Jest całym moim światem...
Po tym, jak ostatnio mój Właściciel zaczął przeglądać blogi (tak, tak - został zarażony :>), przyszła mu do głowy pewna myśl, którą zaczerpnął z jednej z tych okropnych kopalni pomysłów. Ta straszna myśl, to idea "dnia przeglądu". Nie jestem przekonana czy powinnam się z tego nowego pomysłu cieszyć czy też nie koniecznie. Chyba trochę mnie to przeraża. Ledwo znoszę 30 razy, a co dopiero jeśli w ciągu tygodniu uzbiera się tego znacznie więcej? Dam radę? Wiem, że mogę mu ufać, ale... Sobie ufam nieco mniej :) Nadal uczę się polegać wyłącznie na jego osądzie..
Bez względu na to, jak bardzo go kocham, ostatnio doprowadza mnie do szału. Zwłaszcza, gdy zaczyna rządzić. Być może jest związane z tym, że potrzebuje trochę odpoczynku... A może zwyczajnie coś jest nie tak z powietrzem ( co wnioskuję, z ogólnego buntu uległych bloggerek). Mam nadzieję, że ten nastrój niedługo się skończy,bo mogę tego fizycznie nie wytrzymać :)

- Lubie kiedy płaczesz, Ni...
Gdyby ktoś usłyszał coś takiego, bez wątpienia zadzwoniłby po policję :-) Ale nawet w tych słowach słyszałam górę miłości i opieki
- Wiesz dlaczego lubię, gdy płaczesz?
Ponieważ gdy płaczę, nie jestem w stanie wypowiedzieć ani słowa, tylko pokręciłam głową.
- Lubię, bo kiedy płaczesz wyrzucasz z siebie całe napięcie i stres. Masz później dużo lepszy nastrój - dał mi chwilkę po czym ciągnął dalej - Wiesz czemu wybrałem akurat ten sposób na ukarania Cię?
Ponieważ nadal nie byłam najlepszym mówcą, zamieniłam kręcenie na kiwanie głową.
- Nie dlatego, że zabrakło wieczornych tabletek na liście. Zrobiłem to, bo powinienem Cię za to ukarać naprawdę ostro, a wydaje mi się, że dzisiaj nie byłoby to dla Ciebie najprzyjemniejsze doświadczenie, prawda?
Ponowne kiwnięcie głową.
- No właśnie... Więc był to jedynie droga do tego, by nie karać Cię w sposób, w który powinienem Cię ukarać.
Jeszcze przez dłuższą chwilę czułam pieczenie policzka przypominające mi co właśnie się wydarzyło. Kiedy przygotowałam obiad, wpisałam te cholerne tabletki na listę i w końcu mogłam się nacieszyć czasem z moim ukochanym Panem... Tak wdzięczna za jego troskę i miłość. I właśnie wtedy...
IRYTACJA WRÓCIŁA!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz