"Wiesz co? Ostatnio cieszę się z takich pierdółek, np. z tego że mogę sobie wygodnie usiąść w tramwaju"
Odpowiedź:
"Fajnie, ale ostatnio sporo tego: zmienne nastroje, łatwiejsze krwawienie, zachcianki, niepohamowany apetyt, wrażliwość piersi, podkręcone uczucia.. No wiesz :P"

Kupiłam zatem test, i dzisiaj o poranku pobrawszy materiał genetyczny - potwierdziłam podejrzenia. Fałszywy alarm :) Bobasa nie będzie ;)
Cała sytuacja, o ile uważam ją raczej za zabawną, skłoniła mnie do przemyśleń. Wnioski z nich mam jasne - byłabym do bani mamusią. Uważam, że przez swój brak systematyczności, zorganizowania i wahania nastrojów, nie zapewniłabym naszemu dziecku stabilnego domu. Może tak jest, może nie - na dzień dzisiejszy wierzę, że tak.
Przemyślenie 2.0
Dziecko a BDSM.
Oczywiście przemyślenie nie dotyczyło pedofilii, a raczej elementu związanego z rozwojem dziecka. Po pierwsze, na ile fakt, że oboje z Panem-Potencjalnym-Tatusiem jesteśmy związani z BDSM, może wpłynąć na nasze potomstwo.
No właśnie - wpływ. Na pierwszy rzut oka żaden. Wg różnych teorii na temat pochodzenia tego typu preferencji nie jest do końca znane, a opinii tyle co ludzi. A to, że wynika z dzieciństwa; a to, że z budowy mózgu; a to, że po prostu się tacy rodzimy; a to, że z wychowania. Prawda? Pewnie gdzieś po środku.
Zakładam również, że nie jest to genetyczne - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że moi rodzice zupełnie nie leżą nawet na tym samym kontynencie co BDSM.
Czy zatem nasza relacja nie będzie mieć żadnego wpływu na nasze dziecko? Tego nie wiem, być może nie - jedno wiem na pewno - nawet jeśli potencjalny pierworodny dojdzie do wniosku, że to go kręci, jako mamusia będę ostatnią osobą, która się o tym dowie ;)
P.S. Szukając obrazka do dzisiejszego postu, wpadłam na bloga pewnej Niewiasty, która pisze o tym jak dowiedziała się, że zamiast jednego Bobaska nosi w brzuszku aż 2!! Post co prawda, nieco stary, ale... I tak chwyta za serducho: LINK
Oj, Nisha, Nisha. :) nie będę tu wypisywać prawd objawionych prócz jednej: nadawałabyś się na matkę. U przypadków niepatologicznych, w ciąży zaczynają być produkowane hormony odpowiedzialne za nastawienie przyszłej mamy do macierzyństwa oraz związane z troską o dziecko. A tak to wszystko co miałam Ci do powiedzenia, już dawno Ci powiedziałam. :)
OdpowiedzUsuńHormony będą prać pieluchy i gotować zdrowe obiadki ;)?
OdpowiedzUsuńAle dzięki za dobre słowo :* Znając mnie, to dopóki się nie przekonam, to się nie przekonam :P
Hormony nie. Ty to będziesz robić i to z przyjemnością, dzięki tym hormonom. Podobno. :D a teraz kończę ten temat, zanim zjawi się ktoś, kto zacznie udowadniać, jak to się mylę i wygłosi elaborat o hormonami bądź ich braku. ;)
UsuńMasz rację, Niszo. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak zmieni się jego życie w ciąży i po urodzeniu dziecka. Ostatnio czytałam na dwóch blogach najpierw o przypuszczeniach, jak to będzie, a potem o brutalnej rzeczywistości. Życie potrafi nas zaskoczyć mimo naszego przekonania o tym, że wszystko wiemy. ;)
UsuńPodziwiam Was dziewczyny, że tak na spokojnie podchodzicie do tematu macierzyństwa, a zakup testu ciążowego, wygląda jak jednego z produktów, którego akurat zabrakło z lodówce ;P.
OdpowiedzUsuńJa już na samo wspomnienie tego wpisu, zaczęłam się zastanawiać czy nie mam powodu do uzupełnienia lodówki... Na szczęście taka sytuacja nie może wchodzić w grę! :D
Jejku, ja to bym tego na spokojnie nie nazwała :D Ooj zdecydowanie nie :D
UsuńSpokojnie? Kochana, Nisha była niesamowicie dzielna, że sama kupiła ten test, bo u nas, to Pan kupował wszelkie testy ciążowe. :P
UsuńRahela nie martw się, ja bym też nigdy w życiu po niego sama nie poszła :D!
UsuńOj dzielna z Ciebie Kobitka :D
OdpowiedzUsuń