Postu nie dokończyłam. Ba! Na potwierdzenie swoich szanownych tez, postanowiłam przytoczyć fantastyczny przykład. Wyjątek potwierdzający regułę :)

Od piątku wieczór nie wychodzimy z łóżka. I nie przesadzam - oprócz tego, że wczoraj pojechaliśmy na wieś, to od początku weekendu wypełzamy z łoża na siku, bo jemy również w okopach z pościeli. Możecie mi wierzyć lub nie, ale wcale nie układamy tam planów pięcioletnich.
W efekcie chodzę jak zombie. Siedząc dzisiaj w tramwaju, czytałam książkę (pomijam fakt, że nie wiele z niej wiem). W pewnym momencie, podeszła do mnie znajoma z uczelni, by pełna entuzjazmu poinformować mnie, że bezsensownie jadę na uczelnie. Na co w takcie swym i elokwencji stwierdziłam:
- Nooo... - i odwróciłam się do szyby, kładąc książkę na kolanach i czekając aż niewiasta pojmie aluzję i sobie pójdzie, co też się za moment stało. Nie pochwalę się, że przyjęłam to bez słowa :D Tak wiem - świnia jestem. I może nawet byłoby mi głupio, gdyby nie fakt, że mam to centralnie w nosie.
Ostatnio wszystko inne poza nami się nie liczy... Kiedy przekraczam próg naszego mieszkania i wiem, że On czeka na mnie w środku - wszystko inne przestaje istnieć.
Dosłownie wszystko. Żadne obowiązki nie mają dla mnie znaczenia. Jedyne o co ostatnio dbam, to moje listy rzeczy do zrobienia i zadowolenie Ukochanego...
Totalnie oderwana od rzeczywistości... Jako realne potwierdzenia zbawiennego wpływu BDSM. Tia... To mi się złota myśl w klimacie udała :)
„Ostatnio wszystko inne poza nami się nie liczy... Kiedy przekraczam próg naszego mieszkania i wiem, że On czeka na mnie w środku - wszystko inne przestaje istnieć.”
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo. Wiem jednak, że u nas nie przeszłoby leżenie non stop w łóżku. Pan jest bardzo obowiązkowy, z leżenie nic by pewnie nie wynikło prócz spania, nie jakieś tam uciechy, a jakbym totalnie olała jakiekolwiek obowiązki, to by mnie pogonił i zrobił wykład umoralniający. A szkoda - ostatnio bardzo potrzebuję oderwania się od wszystkiego, od całej rzeczywistości...
Dlatego Ty ciesz się z tego, co masz...
Wiesz, myślę że wszystko zależy od konkretnej pary i osoby. U jednych działa to w taki, u innych w inny sposób. Powiem więcej, ciesz się :) Bo pisałam tutaj za siebie, a z tego co wiem, to Pan ma dokładnie tak samo. W efekcie oboje nie robimy kompletnie nic. I o ile brzmi to bardzo romantycznie i podniośle, to szara rzeczywistość jakby to delikatnie... Się trochę rozjeżdża :/
UsuńWielką radość sprawia mi Twoja "faza wzlotu", Niszo. Oby jak najdłużej trwała. :)
OdpowiedzUsuńMojego Pana w Twoim poście najbardziej zaciekawiło, dlaczego nie wysiadłaś z tramwaju, gdy koleżanka oznajmiła Ci, że nie musisz jechać na uczelnię. :D Nie wiem, skąd Mu się takie pytania biorą!!!
Em... No więc tego dnia były dwa wykłady, z czego jeden nieobowiązkowy, stąd jej informacja że jeśli ten obowiązkowy jest odwołany, to nie musiałam jechać do szkoły. A ponieważ z tym nieobowiązkowym jestem trochę na bakier, to i tak musiałam na niego jechać;)
UsuńZadowolenie Ukochanego, Listy rzeczy do zrobienia i wylegiwanie się w łóżku - z Nim obok..
OdpowiedzUsuńCzy można chcieć czegoś więcej ? :D