niedziela, 11 listopada 2012

Lęk

Nie lubimy wyrzekać się tego, co już mamy. Zwłaszcza, kiedy satysfakcja z posiadania tego czegoś jest ogromna.

Są ludzie mający średnio zdrowy stosunek do posiadanych dóbr - boją się je stracić.
Czy należę do takich osób?

Na pewno.

Boje się. Panicznie.

Oczywiście nie mówię tutaj o samochodzie, drukarce czy innej formie mamony. Mówię o relacjach, zależnościach i więziach. Ich utraty boję się każdego dnia.

Mój Pan uważa, że błędnie. Że zabiera mi to radość z tego co mam. I ma rację.

Tylko co ja mogę?

Pracuję nad tym - nie zmienia to jednak faktu, że ustąpienie chronicznego lęku, nie pozbawia mnie uczucia paniki, kiedy w małym umyśle uroi się myśl, że coś idzie w złym kierunku.

Może wynika to z tego, że zbyt wiele razy straciłam tę relację. Czułam się odrzucony, albo z poczuciem winy, że sama wszystko zepsułam i należało mi się porzucenie.

Jako przemyślenie ostatnio zakończonej lektury, stwierdzam że ktoś kto raz poznał BDSM nie umie się już wyplątać z mieszaniny uczuć i doznań. Problem pojawia się gdy taki ktoś nie potrafi znaleźć swojego miejsca w relacji i nie ze wszystkim sobie radzi. Co wtedy zrobić? Wyjałowić swoje życie erotyczne do zwykłego seksu?  Czy w takim wypadku w ogóle możliwe jest uzyskanie satysfakcji na dłuższa metę?

Na początku może tak, ale nie na długo. Kiedy już raz zakiełkuje nie da się tego po prostu wyrwać. Nawet jeśli ktoś będzie się przez całe życie do tego przekonywał. Jedno groźne spojrzenie zerwie na równe nogi utajoną uległą; dumną, zapatrzoną w Domina sukę. Ba! Nie s(!)ukę a S(!)ukę! Inaczej być nie chce!

Tylko co wtedy, skoro taka niewiasta wie, że nie umie się do pewnych rzeczy przekonać i dostosować?

Powszechnie mówi się, że ile osób tyle wizji i odmian BDSM'u. Chyba prawdziwe, ale jak w tym - już i tak szalenie ograniczonym - gronie odnaleźć tego, który wizję ma dokładnie taką samą jak Ty?

Co jak nasza wersja jest wewnętrznie sprzeczna??

Mój Pan powiedziałby, że nic tylko przez kolano, po dupsku i od razu znajdzie swoje miejsce w szeregu :P

Eh - posiadanie waginy bywa kłopotliwe. Zwłaszcza tej w psychice.

wtorek, 6 listopada 2012

Wygoda Domina

Tak się zastanawiam - generalnie krąży taka sobie opinia, że nic tylko być Dominem, zajęcie łatwe, proste i przyjemne - skąd się u licha wzięła taka sprytna teoria?!

Owszem - to prawda - są mężczyźni, którzy w poszukiwaniu "taniego ruchanka" w ogóle w nosie mają potrzeby tej niewiasty. Ale  przecież normalni faceci też wpadają na takie idiotycznie durne pomysły!

Co właściwie jest takiego trudnego w zadaniu Domina...

Hmm... Ano np. to, że powinien dbać o potrzeby swojej uległej. Przecież oddała mu się w pełni! Sama sobie tych potrzeb nie zaspokoi! I nie mówię tutaj tylko o czystych potrzebach seksualnych, ale również o potrzebach EMOCJONALNYCH.

Kobieta uległa, która wkłada na swoje barki dużą odpowiedzialność - gotowość o każdej porze dnia i nocy, wyrzeczenie się prawa do własnego ciała i umysłu  - potrzebuje ogromnej dozy czułości, wsparcia, docenienia i masy innych rzeczy. Nie mówię już tutaj o potrzebach związanych z poczuciem władzy nad sobą czy po prostu - uległości.

Zaspokojenie tak wielu potrzeb nie jest takie łatwe... Bo pojawia się pytanie - jak wspierać uległą i okazywać jej czułość, kiedy ta ni w ząb na to nie zasługuje? Należy jej się kara jakiej jeszcze świat nie widział, a tu - zdemotywowana niewiasta, z poczuciem winy, beznadziei i w ogóle "powieście mnie na lampie". I co teraz? Przełożyć karę, a uległa poczuje możliwość manipulację i słabostkę Domina? Czy wymierzyć jej okrutną karę, patrzeć na jej zrezygnowanie i już wtedy martwić się, co zrobić by niewiastę z dołka wyciągnąć? A może kary w ogóle nie wymierzyć?
Wielu osobom rozwiązanie wydaje się banalnie proste. Ale czy uniwersalizm w tym wypadku jest dobry? Czy każda uległa nie jest zupełnie inna? Nie da się podać "właściwej odpowiedzi". W gruncie rzeczy każda jest właściwa - ale nie dla każdego.

Istotnym elementem jest również bezpieczeństwo. Jest to właściwie najbardziej podstawowa rzecz, o jaką Pan i Władca powinien zadbać. A czy jest to proste? Myślę, że najtrudniejsze właśnie w przypadku wymierzania kary. Jak dobrze Domin musi znać swoją sukę, by wiedzieć dokąd może się posunąć. Kiedy płacze? A może kiedy właśnie przestaje płakać - poddaje się? I znów ściana - każdy jest indywidualny.

Rzecz, która również mnie zastanawia to prawo do błędu... Pomijam kwestie bezpieczeństwa, bo tutaj nie ma w ogóle o czym dyskutować. Ale jeśli np. chodzi o regulaminy, to co - ma prawo do błędu czy też nie? Przecież jest Dominem! On ustala reguły i zasady!
Jak duża musi być obawa przed zrobieniem czegoś głupiego... Przecież nie sposób być dobrym Właścicielem, nie mając u uległej ani grama autorytetu. A jeśli zostanie on nadszarpnięty bo decyzja była błędna?
Zawsze swoją rację można udowodnić siłą. Ale znów - przecież nie o to tu chodzi. Inteligencja jest tutaj rozwiązaniem - jak pokierować sprawą, żeby ta kobita popatrzyła tylko i z uznaniem pokiwała swoją małą główką. Nawet jeśli nie tak postąpiłby po raz drugi! Nawet jeśli zrobił głupotę głupot! To powinien umieć wyjść z tego z twarzą.

Nie da się ukryć, że są to szalenie wysokie wymagania jak dla jednego człowieka. Wielokrotnie wręcz zastanawiałam się, czy zadanie to nie jest duuużo trudniejsze od zadania, przed jakim staje każda niewolnica.

Nie ulega jednak wątpliwości, że w Dominacja w żaden sposób nie jest sposobem na "darmowego ruchanko"