sobota, 28 lutego 2015

Przemyślenia bez wniosków

Pokusiłam się o przetłumaczenie kolejnego interesującego dla mnie fragmentu z serii książek Johna Normana. Tytułem wstępu: Elizabeth została przeniesiona z Ziemi na planetę Gor, gdzie wbrew swej woli stała się niewolnicą. Wskutek splotu wydarzeń została podarowana Tarlowi (głównemu bohaterowi) jako nagroda za zasługi. Elizabeth upiera się co do siły swego charakteru, własnej niezależności i faktu, że wewnętrznie nigdy niewolnicą nie zostanie. Między bohaterami wywiązuje się rozmowa, skutkująca zakładem, który ostatecznie wygrywa Tarl. Zamieszczony fragment jest jednym z etapów "wygrywania" :)

"- Proszę... - poprosiła ponownie - puść mnie. 

Uśmiechnąłem się do siebie. 

- Bądź cicho, Niewolnico. 

Elizabeth Cardwell westchnęła ponownie wywołując mój uśmiech. 

- Więc jesteś ode mnie silniejszy. - zadrwiła - To nic nie znaczy! 

Kiedy to powiedziała, zacząłem całować wewnętrzną stronę jej stopy i zmierzać w kierunku kostki. Elizabeth zareagowała natychmiastowym drżeniem. 

- Puść mnie! 

Ale ja jedynie kontynuowałem pieszczotę. Przytrzymując dziewczynę, przesuwałem usta w stronę tylnej części jej nogi. Nisko, tam gdzie łączy się ze stopą, tuż obok zapięcia obręczy na kostkę. 

- Prawdziwy mężczyzna - powiedziała nagle podniesionym głosem - nigdy by się tak nie zachował! Prawdziwy mężczyzna jest delikatny, uprzejmy, czuły, pełen szacunku i nigdy nie przestaje być słodki i troskliwy! Taki właśnie jest prawdziwy mężczyzna! 

Uśmiechem odpowiedziałem na tę próbę obrony tak typową, klasyczną wręcz dla nowoczesnej, nieszczęśliwej, "cywilizowanej" kobiety owładniętej strachem przed ujawnieniem swej 
kobiecości w ramionach mężczyzny; próbującej decydować i orzekać o męskości nie na podstawie natury mężczyzny i jego pragnień w połączeniu z jej naturą jako obiektu tych pragnień; ale na podstawie jej własnych lęków prowadzących do próby stworzenia mężczyzny na nowo według wykreowanego przez nią samą, akceptowalnego obrazu." 
"Nomads of Gor" John Norman

W całym tym fragmencie zainteresował mnie głównie ostatni akapit i sposób w jaki w naszym społeczeństwie powstają definicję "męskości" i "kobiecości". Dziś oburzamy się słysząc "kobieta powinna" albo "rolą mężczyzny jest" (chociaż tutaj reaguje się z dużo mniejszym oburzeniem :D), bo przecież teraz każdy może robić co chce, wyglądać jak chce i tworzyć swoje własne standardy czegokolwiek. Tworzymy w ten sposób kierunek w jakim zmierza społeczne postrzeganie płci. Nie zmierzam tutaj ani do oceny nauk gender ani do oceny jakichkolwiek poglądów. Zmierzam natomiast do zagadnienia, na które natknęłam kilkukrotnie w ostatnim czasie: "męskość wyzwala kobiecość, a kobiecość wyzwala męskość". To z kolei prowadzi do powtarzanego w kółko sloganu: "nie ma uległości bez dominacji, nie ma dominacji bez uległości". Do tej pory postrzegałam te dwa twory jako odrębne, w pewnym sensie od siebie niezależne. Wchodząc jednak w temat głębiej nie jestem już o tym tak mocno przekonana. Patrząc na inne kultury i społeczeństwa czy analizując świat przedstawiony przez autora przytoczonego fragmentu zaczynam zadawać sobie pytania: 

Czy rzeczywiście tak jest? Czy najlepszym dowodem na to nie byłby obraz naszego dzisiejszego społeczeństwa, gdzie mężczyźni zaczynają uskuteczniać pełen makijaż, a kobiety zamieniają spódnicę na bojówki? Czy można ulegać komuś, kto nie dominuje? I czy da się dominować nad kimś kto nie ulega ;p? 

Tym razem jednak odpowiedzi nie będzie :) Może któregoś pięknego dnia odpowiedź wyklaruje się sama :) 

Kilka dni temu otrzymałam od bloggera informację o przyjęciu przez nich nowej polityki. Zakłada ona, że blogerom nie wolno umieszczać na swoich blogach zdjęć o tematyce pornograficznej, erotycznej ani generalnie żadnej golizny, chyba że w celach edukacyjnych, artystycznych lub będącej wartościową społecznie.

Co ciekawe, za stosowne uznano nie usuwać żadnych treści z blogów. Zamiast tego blog delikwenta nie stosującego się do nowo wprowadzonych zasad zostanie przeniesiony w tryb prywatny, tak że jego treść będzie mogła być udostępniona tylko wybranym osobom.

A przynajmniej zostałby przeniesiony w tryb prywatny, gdyż trzy dni po ogłoszeniu tej rewelacji firma wycofała się z nowo wprowadzonych zmian pozostając przy starej polityce, w myśl której na blogach o tematyce dla dorosłych nie można zarabiać. 

Tak tylko gwoli ścisłości: firma nie pokusiła się o poinformowanie użytkowników o powrocie do starych zasad i gdyby nie fakt, że Pan i Władca przez przypadek trafił na to sprostowanie, to pewnie już byłabym na etapie przenoszenia bloga na własną domenę. 

Na szczęście póki co zostaję tu gdzie jestem i mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas tak pozostanie. 

piątek, 13 lutego 2015

Upside down

Ostatnio wszystko toczy się swoim własnym tempem. Dzień za dniem wypełnione są szeregiem obowiązków, które ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, wypełniam bez szemrania i ustawicznej walki.

O czym będzie ten post? Jeśli dobrze to ująć to zupełnie o niczym.

Czuję potrzebę przekroczenia granicy. Powiedzenia 'nie' tam, gdzie nie ma już na nie miejsca, ale nie potrafię tego zrobić. Nie ma we mnie złości, która generowała ten rodzaj buntu.

Oczywiście nie wiele zmieniło się w moim zachowaniu - moje 'nie' pojawia się niezmiennie tam, gdzie pojawiało się do tej pory. Tyle, że zmieniło się to co stoi za nim. Nie wyznaczam granicy i nie walczę o to, by pozostała w miejscu, w którym to ja ją narysowałam. Właściwie to w ogóle nie walczę. Droczę się. Jak zwykle. Ale nic poza tym...

I szczerze powiedziawszy z jakiegoś powodu mnie to martwi. Chyba jestem pierwszą suką w historii wszystkich suk, która jest niezadowolona, bo się NIE buntuje :D

Pan nie daje mi pola do lawirowania i skrupulatnie sprawdza co, jak i w jakich ilościach robię. Chyba już całkiem pogrążam się w beznadziei, skoro zupełnie mi to nie przeszkadza. Przecież powinnam czuć się co najmniej urażona, bo przecież potrafię samodzielnie dysponować własnym czasem i cała ta reszta przechwałek, które powinnam tutaj wygłosić. Powinnam, ale tego nie robię. Nie tylko nie robię, ale również tak nie myślę.

Dla odmiany, ten fakt zupełnie mnie nie rusza :D