sobota, 14 czerwca 2014

Nie-BDSM

Im dłużej czytam na temat BDSM tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu: nie mam z tym nic wspólnego.

Grzebiąc w czeluściach internetu, definicji i opisów wyłania się jasny obraz:

BDSM = odgrywanie scen, zaspokajanie potrzeb erotycznych, wcielanie się w rolę, przyjmowanie
pozy, fizyczność jako główny wymiar.

Kiedy rola staje się rzeczywistością...?

A może ja jednak całkiem waniliowa jestem :D


Podczas słuchania anglojęzycznej piosenki:

P: Fajnie tak słuchać i wszystko rozumieć. A przynajmniej większość.
J: Eee, a ja nawet nie słuchałam
P: Nooo, dzisiaj gadałem z takim gościem, chyba z 15 minut gadaliśmy. <po angielsku>
J: No i...?
P: No i nie rozumiałem go ni w ząb :D

Kocham się śmiać razem z Panem :*

sobota, 7 czerwca 2014

Niedowiarek.

- Śniło Ci się coś ciekawego?

- Nie wiem czy ciekawego. Raczej bym to koszmarkiem nazwała. Śniło mi się, że byliśmy u A. i kazałeś mi pocałować ich stopy na powitanie. I ja się zbuntowałam i kazałeś A. mnie ukarać.

- No widzisz, to musisz być grzeczna.

- Pierdu, pierdu. Przecież wiem, że i tak byś tego nie zrobił.

- Mówisz :>? Jeżeli byś mnie publicznie upokorzyła i była mi nie posłuszna, to pewnie bym Cię w ten sposób ukarał.

Nie możliwe. Sny stają się rzeczywistością... Tylko dlaczego, do licha, te koszmarne?! E taaam... 

- Nie wierzę Ci, nie pozwoliłbyś nikomu innemu mieć nade mną żadnej kontroli. Nie lubisz się dzielić władzą.

- Nie dzieliłbym się władzą, miałbym pełną kontrolę nad tym co się dzieje. Nie dość, że zostałabyś dotkliwie ukarana, to jeszcze miałbym fun z tego jak bardzo jesteś speszona całą sytuacją, zanim wszystko wróciłoby do normalności.

- A ja i tak nie wierzę, że byś to zrobił. Bez względu na to co mówisz.

- To bądź grzeczna, żebyś nie musiała się na własnej skórze przekonać.

To chyba niezbyt dobre, gdy nie wierzy się własnemu Panu, prawda?

piątek, 6 czerwca 2014

Wspomnienie wypowiedzianych słów.

P: Chciałabyś sesji...?

N: To jak, wstajemy, prawda? Spóźnisz się do pracy :>

Pan tylko uśmiechnął się pod nosem, po czym poszedł się ubierać, by za chwilę zasiąść twarzą w twarz ze swoją Su przy kuchennym stole.

P: To jak, chciałabyś czy nie...?

N: Teraz już nie ucieknę, co?

P: Cóż :>

N: Wiesz... Brakuje mi tego transu. Poczucia, że reaguję na każde Twoje skinienie; nie zastanawiania się nad wykonanym poleceniem. Tego, że cała moja świadomość kręci się wokół Ciebie... Ale zwyczajnie panicznie się boję. Nie wiem jak zareaguję.

I w gruncie rzeczy na tym "dyskusja"
się zakończyła. A co zostało już raz powiedziane, nie zniknie razem z poranną kawą. Myśli można od siebie odepchnąć. Wspomnienia wypowiedzianych słów pozostają.

czwartek, 5 czerwca 2014

Ale Ty jesteś sadystą!

N: Nie mieliśmy sesji od bardzo, bardzo dawna, albo może nawet od jeszcze dawniej.

P: Wydawało mi się, że to Twoja wewnętrzna masochistka schowała się głęboko, głęboko; a nawet jeszcze głębiej ;) ***

N: Tak, ale Ty jesteś sadystą. Nie chcę, żebyś za 10 lat zostawił mnie, bo Twoje potrzeby nie są zaspokajane w związku. Albo znalazł sobie kogoś, kto zaspokoi Twoje potrzeby lepiej niż robię to ja. Mając wybierać między tymi dwiema opcjami, osobiście, wolę znieść trochę bólu uwieńczonego orgazmem.

P: Wiesz, ja Ci chyba zabronię czytać książki.

Powinnam coś dodać?

W ramach operacji "żyli długo i szczęśliwie" zaczęłam kręcić hula-hopem. Jeszcze tylko krótka chwilka i będę tak seksi, że żadna masochistyczna lafirynda mi nie podskoczy :P

*** Pan nie był aż tak zabawny, ale nie mogłam się powstrzymać :D

EDIT:

W trakcie tej samej rozmowy:

P: Ale chyba jesteś zadowolona. W końcu masz relację czysto emocjonalną, bez bólu i aspektu fizycznego.

Chyba nie do końca tak sobie to wyobrażałam. I chyba nie tak powinnam była się poczuć słysząc te słowa...

środa, 4 czerwca 2014

Dorosłam do posłuszeństwa?

Ostatni weekend upłynął nam pod znakiem tworzenia krótko i długoterminowych celów. Celów, do których osiągnięcia będę potrzebować Pana.

Rozmowa na temat "metod motywowania":

P: Opcje są dwie. Albo mogę Ci przypominać, a działanie będzie zależało od Twojej silnej woli, albo mogę Cię do tego zmusić.

J: Przypominać mogę sobie sama. Potrzebuję tego, żebyś nie pozwolił mi się poddać, żebyś mnie zmusił jeśli w danym momencie nie będę tego chciała. Jeżeli nie będę w tym systematyczna - nie uda mi się.

P: Zapamiętaj dokładnie to, co teraz powiedziałaś :> Zrób zdjęcie, zapisz w kalendarzu czy coś - potrzebuję jakiegoś namacalnego dowodu, że te piękne słowa wyszły z Twoich ust :D

J: Bardzo śmieszne :P Ale wiesz... Obserwując siebie, swoje zachowanie i podejście dochodzę do wniosku, że dorosłam do wykonywania Twoich poleceń. Po prostu, bez buntu i walki o każdą pierdołę.

Co powiedziałam, to powiedziałam, ale przemyślenia nadeszły dopiero z czasem. Naprawdę dorosłam? Naprawdę się nie buntuję?

Odpowiedź przyjdzie chyba dopiero wtedy, gdy sprawa stanie na ostrzu noża.

Happy ostatnio podsumowała mnie tak (przynajmniej parafrazując): "Ty potrzebujesz walczyć. Twoje posłuszeństwo wynika z tego, że walkę o władzę wygrał Pan - wtedy osiągasz swoje katharsis".

Zapytałam Pana czy rzeczywiście tak jest. W końcu On zna mnie najlepiej.

- Na początku, na pewno tak. Ale czy teraz? Chyba już nie.

Podsumowanie?

A pieron mnie wie, jak to ze mną jest :D