sobota, 9 września 2017

Jak wyobrażasz sobie swoje spotkanie z uległą..?

- Nie ciągnie mnie do seksu z kobietą jakoś bardzo, ciągnie mnie do dominowania nad kobietą.

- Jak wyobrażasz sobie takie spotkanie z uległą? Opisz.

Wynik mojej pracy:

Umówiłyśmy się na konkretną godzinę w jej mieszkaniu. Dała mi swoje klucze. Umowa była jasna, czeka na mnie nago, klęcząc przy samych drzwiach. Nie musi mi otwierać, w końcu dała mi klucze. Miała czekać już na 10 minut przed ustalonym czasem. Z wibratorem w cipce. Nie wolno jej było wstawać, jedyny ruch jaki mogła wykonać to co 3 minuty uruchamiać wibracje na 10 sekund. Ciekawe czy zabrała ze sobą zegarek.

niedziela, 3 września 2017

Przemyślenie

Czasami siedząc w ciszy i analizując własne reakcje dochodzę do wniosku, że ze mną musi być coś nie tak. 

Poza relacją klimatyczną mój charakter jest bardzo daleki od uległości. Jestem despotyczna i uparta. Drażni mnie jeśli cokolwiek nie funkcjonuje według ustalonych przeze mnie reguł. Lubię, gdy wszyscy stosują standardy, które ja uznaję za jedynie słuszne. Kocham mieć rację. Mam głęboką potrzebę kontrolowania wszystkiego. W-S-Z-Y-S-T-K-I-E-G-O. Lubię, gdy moje opinie uznawane są za obowiązujące prawo :p

Nie wiem, czy można sobie wyobrazić kogoś o mniej uległym charakterze. 

A jednak kiedy zaczynam czuć skutki obowiązywania relacji klimatycznej, to wiecznie mi mało. Podświadomie szukam obszarów, nad którymi mogłabym oddać kontrolę Panu; oczekuję że Pan sam będzie ode mnie oczekiwał oddania tej władzy i czuję się nieco rozczarowana, jeśli nie domyśli się, że tego właśnie oczekuję :D Chociaż często wierzgam bez żadnego wyraźnego powodu, to kiedy Pan zdławi bunt i wymusi na mnie ugięcie karku, to nie mogę doczekać się kolejnej sytuacji, w której namacalnie odczuję to, że nie mam możliwości postąpić inaczej, jak tylko podporządkować się woli tego, któremu oddałam prawo decydowania o niemal każdym aspekcie mojego życia. 

Przeraża mnie to, jak dużo kontroli i władzy godzę się oddać. Czasami dla czystej przyjemności czerpanej z myślenia o tym, rozważam hipotetyczne sytuacje i analizuję moje równie hipotetyczne reakcje. Choć rzeczywistość mogłaby mnie bardzo zaskoczyć, to moje wyimaginowane posłuszeństwo sięga przytłaczająco dalej niż jestem gotowa się przyznać.

czwartek, 17 sierpnia 2017

O to to!

Źródło: http://img.izismile.com/img/img10/20170817/1000/daily_gifdump_1412_03.gif

środa, 2 sierpnia 2017

Moje oczekiwania względem klimatu - wypracowanie wstępne.

Jestem z E od przeszło 7 lat i nasza relacja przechodziła najróżniejsze transformacje. Choć intensywność naszej relacji zmieniała się wielokrotnie od luźnego klapsa w tyłek aż do pełnej kontroli obejmującej wszystkie aspekty życia włącznie z edukacją, pracą zawodową i kręgiem przyjaciół; nigdy nie był to tylko seks. Nigdy BDSM nie ograniczało się wyłącznie do łóżka.

Relacja ewoluowała zmieniała się, a my razem z nią, bezustannie dążąc do ideału jaki wyznaczyliśmy sobie te 7 lat temu. I teraz chyba przyszła pora na zweryfikowanie tych założeń. Przyłożenie ich do rzeczywistości :)

 

Miejsce w życiu

Uległość zawsze w jakimś stopniu definiowała moje relacje i tak jest nadal. Nie chciałabym już innego związku niż taki opierający się o dynamikę D/s. Taka relacja daje możliwość ucieczki od otaczającego świata do miejsca, gdzie nic nie jest skomplikowane. Może momentami trudne, ale jednak nieskomplikowane. Relacja, pod warunkiem, że działa prawidłowo, dodaje mi sił tam, gdzie na co dzień by mi ich zabrakło. Podejrzewam, że jest tak nie ze względu na wsparcie i motywacje ze strony Domina, ale próżność ("jako tak zajebista uległa, nie mogę się teraz poddać, bo mój status będzie miał skazę" ;p).

Uległa funkcjonując w realnym świecie świadczy o swoim Panu. Każde jej zaniedbanie jest w gruncie rzeczy jego zaniedbaniem - czy to w sferze nauki, pracy, zdrowia czy innej, jaka w danym momencie może komuś przyjść do głowy. 

Podświadomie postrzegam Domina jako tego, który popycha swoją własność do rozwoju nie tylko w roli uległej, ale do rozwoju osobistego, do pracy nad własnym charakterem i do stawiania sobie coraz ambitniejszych celów.

Oczekuje tego, że będę zdominowana. Nie podoba mi się wizja sformalizowanej relacji zamykającej się w liście zakazów i nakazów. Dużo większą satysfakcję sprawia mi wykonanie polecenia tu i teraz, pod czujnym i krytycznym okiem Pana niż odznaczanie kolejnych pól ze "spisu obowiązków".

To z kolei przekłada się na mój pogląd względem sztywnych reguł - nie widzę sensu w ustalaniu ścisłych zasad od których później trzeba mnożyć odstępstwa ("dzisiaj nie musisz, bo jesteśmy na wakacjach; a dzisiaj nie, bo jest późno; a dzisiaj nie, bo pada; a dzisiaj nie, bo bla bla bla"). W moich oczach odstępstwo od zasady to albo problem z zasadą albo pobłażanie. Jedno i drugie jest stanem negatywnym. Uważam jednak, że w relacji między uległą a Dominem, drobne elementy powinny nieustannie przypominać obydwu stronom o ich rolach.

 

Seksualność

Wraz z ochotą na seks przychodzi chęć przekraczania granic i utraty kontroli. Im mniejsza władza, im bardziej klaustrofobicznie czuję się we własnej skórze tym mocniej reaguje moje ciało.

Podoba mi się koncept sesji - aczkolwiek nie bardzo widzę na nią miejsce w relacji 24/7. Bardzo problematycznym wydaje mi się oderwanie od codzienności i osiągnięcie poczucia odrealnienia w warunkach domowych.

Sesja i seks zaspokajają dwie odrębne potrzeby. Sesja pogłębia poczucie uległości, seks pozwala zbliżyć się emocjonalnie.

Nie mam potrzeby "służenia" - czy to seksualnie czy w zupełnie nie-seksualnych okolicznościach.

 

Zakres kontroli

Poczucie przynależności wynika dla mnie z faktu bycia w pełni otwartą i dostępną w sensie psychologicznym. Nie czuję się w pełni oddana tak długo, jak pozostawiam część swoich odczuć w tajemnicy. Nie mam tu na myśli informowania o każdej przelotnej emocji (nie jestem sadystką ;p), a otwartość w kwestiach istotnych. Mogłoby się wydawać, że w przypadku takiego stażu to  normalne, że uległa dzieli się z Dominem wszystkimi istotnymi informacjami. Nie w moim przypadku...  

Lubię myśleć, że Pan może decydować o każdym aspekcie mojego życia, bez względu na to czy mowa o tym, co na siebie założę, jaką pracę przyjmę czy z kim będę się przyjaźnić. Potrzebuję, żeby to nie było tylko puste poczucie, potrzebuję świadomości, że ta władza jest realna.

 

Sprzeczności

Potrzebuję poczucia, że poprzeczka jest mi stawiana wysoko, że wymaga się ode mnie wszystkiego, co mam i jeszcze trochę więcej. Z drugiej strony, nikt nie jest w stanie dawać z siebie 120% bez przerwy. Oczekuję zrozumienia i rozsądku; z drugiej wysoko stawianej poprzeczki. Nie widzę w tej kwestii złotego środka i nie jestem pewna czy takowy istnieje.

Żeby dawać z siebie 120% muszę widzieć, że Domin robi dokładnie to samo. Ciężko mi ulegać bez buntowania się w sytuacjach, w których w konkretnej kwestii dostrzegam zaniedbanie po drugiej stronie bata. Z drugiej strony, zauważam u siebie tendencję do kombinowania i prób szukania "luk w prawie", może moja tolerancja na niedopatrzenia po drugiej stronie byłaby większa, gdybym była w stanie pozbyć się tej tendencji?

Teoretyzując, zakładam że jako uległa powinnam być dla Pana dostępna zawsze i w każdych warunkach. Praktyka pokazuje, że jest to zdecydowanie poza moim zasięgiem.