piątek, 28 lutego 2014

Snu ciąg dalszy...

Samochód zwalnia. Podnoszę wzrok, co skutkuje potężnym klapsem w odsłonięte udo. Czy On nie powinien przypadkiem patrzeć na drogę? Kątem oka zauważam jednak, że dojechaliśmy do domu. To oznacza najgorsze – odpięcie klamerek. Lekko trzęsące się dłonie dają znać, że moje ciało nadal pamięta ten ból.

Pan odpina pasy i rzuca ciche: „wysiadaj”. Zaskoczona podnoszę wzrok, ale Jego nie ma już w samochodzie. Otwiera bagażnik. Po co? Starając się jak najmniej poruszać biodrami wysiadam z samochodu i czekam. Spuszczona głowa jest nie tyle znakiem skruchy, co próbą ukrycia śladów śliny pod długimi, opadającymi włosami. Tylko przez moment analizuję jak bardzo musiałam zdenerwować Właściciela, skoro uznał za słuszne przeprowadzić mnie przez osiedle z klamerką na języku. Podświadomie czuję, że to niestety nie jest jeszcze koniec mojej kary za dyskusje.

Na mojej szyi ląduje szeroka obroża podtrzymująca moją głowę wysoko, a na kółeczku do niej przymocowanym zaczep smyczy. Mocne szarpnięcie przywołuje mnie do porządku i sprawia, że dotrzymując Panu kroku podążam w stronę, która akurat dzisiaj budzi we mnie lęk i to cholerne podniecenie, którego nie cierpię i które niechybnie wpędzi mnie w jeszcze większe kłopoty.

Jesteśmy. Pan zdejmuje buty, chwyta za smycz i przeciągając przez zwisające z sufity metalowy hak podnosi mnie wysoko na palce, dla bezpieczeństwa mocując również moje dłonie.

- A teraz odepnę klamerki. Nie chcę słyszeć nawet westchnięcia.

Przerażenie. Panika. Łzy. Głęboki wdech. Opanowanie.

- Jak sobie życzysz, Panie.

Pan zaczyna od języka. Ból uderza z siłą które się nie spodziewałam. Wszystko we mnie wyje, na zewnątrz wydostaje się wyłącznie drżenie mięśni. Po chwili ból mija, a ja opanowawszy się, zagryzam wargę. W ten sposób na pewno przetrzymam odpięcie drugiej klamerki, nawet jeśli będę musiała poczuć w ustach smak własnej krwi.

- Otwórz usta i nie zagryzaj.

Patrzę na Pana z wyrzutem, po czym natychmiast widzę jak wielkim błędem jest chociażby pomyślenie o wyrzucie, a co dopiero pokazanie go. On wie, że zrozumiałam. Ja wiem, że dzięki temu będzie trudniej. Otwieram usta. Biorę głęboki wdech i czekam.

Pan nie odpiął klamerki. On ją ściągnął. Ciemne plamki przed moimi oczami powiększają się, gdy Pan złożywszy swoje długie palce na łechtaczce zaczyna ją masować, jednocześnie obserwując moją twarz. Po dłuższej chwili, kiedy ból zaczyna ustawać, przeradzając się w przyjemność Właściciel przestaje, podsuwając mi palce pod nos.


- Mam wrażenie, że dla Ciebie kary nie istnieją. Bez względu na to co robię, jesteś mokra do granic możliwości. 

Uśmiecha się! To niechybnie oznacza koniec kary. W końcu będę mogła wtulić się w jego ciepłe ramiona.

Uwolniona, zmyłam rozmazany makijaż i założyłam sukienkę,  którą zakładam wyłącznie w domu i uklęknąwszy przy Panu czekam na ciąg dalszy. W końcu nadal pozostała kwestia egzaminu, który w tej chwili stał się niemalże tematem tabu.

- Ni, będziemy mieli dzisiaj gości. Bez obiadu. Chciałbym jednakże, żebyś wzięła kąpiel i przygotowała przekąski. Nie koniecznie w tej kolejności ;)

środa, 26 lutego 2014

Wynik z góry ustalony

- Chcesz przeczytać zanim wyślę?
- Chcę żebyś Ty mi przeczytała.
- Nie!
- Czy ja o coś pytam?
- Czy ja wyglądam jakbym odpowiadała na pytanie?
- To, że śpisz w majtkach jeszcze nie znaczy że moja władza gdzieś zniknęła.
- Nie będę czytać. Sam sobie przeczytaj.
- A chcesz się założyć, że przeczytasz :>?

Ciszaaaa... Pasuje coś powiedzieć. Riposty mi się skończyły. Zdaje się, miejsce na dyskusje z Panem także - bez działania się nie obejdzie. Jeśli ja nie zadziałam, zadziała Pan. Hm...

Skapitulowałam. Bitwę przegrałam. Ale jeszcze nie wojnę!

poniedziałek, 24 lutego 2014

Scenki rodzajowe :)

- A przepraszam, Ty dzisiaj śpisz taka wyubierana?*
- Mogę spać bez koszulki jeśli wolisz...
- A majciory to przepraszam co?!
- Potrzebuję ich dzisiaj!
- Nie poprosiłaś!
- Ale proszę Cię!
- O co?
- Skończmy już tą rozmowę i chodźmy spać :>.
- To ściągaj majtki.
- Jak to?! Przecież poprosiłam!
- Niby kiedy?!
- Przed chwilą :P Przecież nie mówiłeś, że mam poprosić o coś konkretnego ;P <powiedziała chowając głowę pod kołdrę>
- Taaaak, patrzę na Ciebie baaaaaaardzooooo brzydko :>

Wieczór. Z głośników żałośnie nawołuje Michał Bajora.

Pan, wykąpany i pachnący składa na mnie ciężar swojego ciała. Zalotnie przygląda się przykrytym tylko cienkim topem piersiom, po czym delikatnie całuje - najpierw jedną potem drugą.

- Chcesz mi powiedzieć, że zrobimy to w rytm Bajora?? - pytam zalotnie.

Chwila ciszy. Konsternacja. Odpowiedź:

- Chlup, chlup!

Ja i mój niewyparzony jęzor :D I szlak trafił cały nastrój :P Wybuchnęliśmy głośnym, zdrowym śmiechem i nie przestaliśmy przez dobrych parę minut :)

* jako "wyubierana" proszę rozumieć top i majtki ;)

sobota, 22 lutego 2014

Ach te moje sny... :>

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że poniższy post jest wyrazem mojego prywatnego poglądu co do oceny "świata przedstawionego" - z którym nie każdy musi się zgadzać. Dodam również, że nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś co zostanie opisane w dalszych częściach, w związku z czym nie mam pojęcia czy przeżycia opisane zgodne są z rzeczywistymi czy nie koniecznie. Ale że mi się przyśniło - to jest :) 


Idylla. Świat, w którym każdy związek oparty jest o relacje BDSM. Świat, w którym nie trzeba się ukrywać, nie trzeba kryć się z obrożą, nie ma potrzeby chowania siniaków. Świat, w którym zwracanie się do Właściciela z należnym mu szacunkiem i w sposób podkreślający Jego władzę nie jest postrzegane jako zaburzenie psychiczne a jako coś naturalnego czy wręcz pożądanego. Świat, w którym jestem nie tylko ja i nieskończona liczba innych par, ale również on – surowy i groźny E. Mój Pan i Władca.

Tam gdzie są zasady, niechybnie pojawi się ktoś kto – umyślnie lub przez przypadek – zasady złamie lub chociażby lekko nagnie. Podobnie jak w realnym świecie,  gdzie nikt nie jest idealnie grzeczny. A już zwłaszcza jak za tym kimś wołają „Nisza”.

Wychodzę z matury. Wiem, że oddałam pusty arkusz, choć jestem z siebie wybitnie zadowolona. Ambitna jak cholera, uznałam za słuszne poddać się walkowerem, bo po wstępnym przeczytaniu, pytania uznałam za trudne.
Zaskoczona, tuż po wyjściu z sali napotykam Jego wzrok. Czekał, choć miał wrócić do domu – przecież miałam spędzić tu co najmniej 2 godziny. Przygląda mi się badawczo.

- Co tak szybko?

Nie jest zły, choć na moją zadowoloną minę patrzy nieco podejrzliwie.

- Pytania były trochę trudne. Oddałam pustą kartkę. Zaliczę poprawkę mój Panie.

Moment konsternacji. Bezruch. Niedowierzanie na Jego twarzy. Odpływający z mojej twarzy kolor i uciekająca uszami pewność siebie są niemalże widzialne.

- Do samochodu. Już.
- Ale Pa...
- Nie wyraziłem się jasno?

Tak, kolor zdecydowanie odpływa z mojej twarzy, a małe ptaszki nad moją głową radośnie ćwierkają swoją ulubioną piosenkę: „masz kłopoty, masz kłopoty”. Idę szybko. Nie chcę go dodatkowo denerwować. Wsiadamy. Jednym szybkim ruchem Pan rozsuwa moje nogi, drugą ręką wyciągając ze schowka klamerki. Jedna z nich ląduje na łechtaczce. Druga na języku.

- Dla jasności sytuacji. Nie karam Cię za egzamin. Karam Cię za dyskutowanie.

Spuszczam wzrok. Wstyd ogarnia mnie całą. Nie jestem jakąś nowicjuszką, która nie rozumie prostych poleceń. Grzecznie składam dłonie za fotelem i czekam – odliczając sekundy mojej kary. Jedyny sposób by nie myśleć o Jego niezadowoleniu. I o potencjalnych skutkach mojej – jak się okazało – głupiej decyzji.

Czas płynie wolniej niż się spodziewałam. Po mojej brodzie płynie strużka śliny, ból języka staje się nie do wytrzymania, a druga klamerka wrzyna się bezlitośnie przypominając o sobie równie mocno jak pierwsza nie daje o sobie zapomnieć.

Samochód zwalnia. Podnoszę wzrok, co skutkuje potężnym klapsem w odsłonięte udo. Czy On nie powinien przypadkiem patrzeć na drogę? Kątem oka zauważam jednak, że dojechaliśmy do domu. To oznacza najgorsze – odpięcie klamerek. Lekko trzęsące się dłonie dają znać, że moje ciało nadal pamięta ten ból.

środa, 5 lutego 2014

Precedens

Zmiany, zmiany, zmiany :)

Niestety należę do tych, co zmiany znoszą ciężko, jednakże... Praca nad nastawieniem wiele daje. Pracując intensywnie nad tym, jak podchodzę do pewnych elementów jestem w stanie utrzymać się w stanie używalności - nawet jeżeli momentami zżera mnie stres.

Zmiany przynoszą zazwyczaj nowo nabyte umiejętności i informacje. Również i ja takowe nabyłam dowiadując się chociażby o tym, jak daleko sięgać może Pańska władza. Usłyszałam:

- Nie chciałbym, żebyś więcej się z NN kontaktowała.

W pierwszej chwili myślałam że to żart. Zresztą - całkiem niezły. W końcu to sytuacja, która jeszcze nigdy w naszym związku nie miała miejsca. Nie wytrzymałam- musiałam zapytać!

- Ale Ty mówisz poważnie?
- Jak najpoważniej.

Nie wiedząc co powiedzieć, rzuciłam zwyczajne "Aha", po czym ze szczeną przy podłodze wróciłam do natłoku zajęć.

- Nie chcesz o tym porozmawiać, przegadać, o coś zapytać? - usłyszałam po chwili.

Nie chciałam. Po co? Dokładnie wiedziałam dlaczego podjął taką decyzję, dokładnie wiedziałam czyim dobrem powodowana była taka decyzji a jeszcze lepiej wiedziałam, że wyjdzie mi ona na dobre.

Nie byłabym sobą, gdybym nie przemyślała kwestii od drugiej strony. A co gdybym nie rozumiała? Gdyby mi nie wytłumaczył? Byłabym równie posłuszna? Zastanawiając się czysto teoretycznie: zdecydowanie tak. A praktyka? Praktyka zazwyczaj za punkt honoru stawia sobie nauczyć nas czegoś nowego o nas samych ;)