sobota, 21 maja 2016

Pracuś

Wszystko wskazuje na to, że póki co, sprawy mają się całkiem nieźle.

Seksu (penetracji sensu stricto) brakuje mi przeokropnie. Nie potrzebuję orgazmu (przynajmniej jeśli mowa o moim zapotrzebowaniu na seks). Potrzebuję seksu.

Czy to ma jakikolwiek sens??

Nie widzę szczególnych zmian w moim poziomie zainteresowania zabawami. Jeśli uprzeć możnaby doszukać się pewnego spadku, ale różnica jest tak niezauważalna, że zwalam ją na błąd pomiaru czy innej tolerancji.

Jeśli zaś chodzi o kwestie bardziej przyziemne to Pan nie daje mi czasu na zastanawianie się. Wykorzystuje mój czas wolny tak mocno jak tylko się da i ani chwili odpoczynku!

I nie - nie mówię tutaj ani o zabawach ani o niczym związanym z klimatem (aj wy zboczeluchy, a może to po prostu głodnemu chleb na myśli?). Każdą wolną chwilę poświęcam ostatnio na przygotowanie do przyszłej pracy, a Pan (jako że zawodowo robi dokładnie to samo co ja będę robić) przykłada do tego swój paluch, a w razie potrzeby i palcat (a może jednak zboczeluchy miały rację?).

Zapowiadają się pracowite wakacje. A jeśli wszystko pójdzie takim torem jak do tej pory to może nawet i całkiem przyjemnie ;)