Kolejny ciężki dzień w pracy dobiegł
końca.
Powoli wyszedłem z mrocznego, pełnego
kurzu oraz wilgoci budynku. Promienie słońca nieśmiało przebijały
się przez chmury, muskając od czasu do czasu moją twarz. Tak -
pomyślałem, pierwszy raz tego dnia oddychając pełną piersią - w
końcu czuć wiosnę w powietrzu! Leniwie dowlokłem się do
samochodu i ruszyłem w stronę domu - marząc o tym, by w końcu być
już u siebie, by zjeść obiad, odpocząć, przytulić żonę i może
zerżnąć sukę - tak naprawdę, to jeszcze nie do końca byłem
pewien tego co zrobię z suką.
Na ulicach było pusto, więc kilka
chwil później znalazłem się w kolejnym budynku - już nie tak
wilgotnym i zdecydowanie mniej zakurzonym.
Jeszcze 4 piętra i już wsadzam klucz
w zamek, otwieram drzwi...
Tego dnia odetchnąłem pełną piersią
drugi raz - wciągając w nozdrza zapach domu, perfum żony i
rozkoszną woń obiadu - niesamowite, jak szybko moje ślinianki
zareagowały na zapach :)
Chwilę zajęły mi rzeczy które robi
się po przyjściu do domu, po czym wszedłem do pokoju i... aż
przystanąłem, a na moich ustach pojawił się uśmieszek... moja
Suka stała grzecznie, nago, na środku pokoju, ubrana jedynie w same
szpilki. Usiadłem na łóżku i zacząłem podziwiać :)
- Chodź do mnie - powiedziałem.
Z zapartym tchem patrzyłem, jak
zmierza w moją stronę, delikatnie kołysząc biodrami. Stanęła.
Nogi w rozkroku, ręce za placami, głowa spuszczona, wzrok utkwiony
gdzieś przede mną, część twarzy przysłonięta opadającymi
włosami.
- Obróć się - Powoli...
Zaczęła się obracać, powolutku,
zatrzymując się w najbardziej newralgicznych miejscach, bym mógł
ją całą podziwiać - lubię to jak dobrze mnie zna, jak świetnie
wie czego i w jaki sposób od niej oczekuje.
Powoli zacząłem wodzić ręką po jej
talii, bawić się, delektując.
- Obiad Ci wystygnie Mój Panie -
powiedziała cichutko, po jakichś 5 minutach. Twarzy nie widziałem,
ale wyczułem delikatny uśmieszek - uśmiech tego że mi się
podoba, że mi sprawiła przyjemność i tego, że przez moją
"niesubordynację" ona nie wywiąże się ze swoich
obowiązków należycie.
No bo kto to widział, by Pan, głodny,
zmęczony, zamiast zjeść i odpocząć gapił się na nagą
kobietę?:P
- A co mi tam obiad, gdy ja nie mogę
się Tobą nacieszyć? Nie widziałem Cię ładnych kilka godzin, a w
pełni nago od kilku dni.
- Dlatego właśnie w ten sposób
planowałam przynieść Ci obiad - jeśli nie masz nic przeciwko.
Nie miałem :D Możecie nazywać to jak
chcecie - ale mam to gdzieś, znam świetnie swoją sukę i dokładnie
wiem co robi i w jakim celu.
Puściłem ją zatem i czekałem na te
pyszności, które przyszykowała...
Po uczcie - bo tak to można nazwać -
i chwilowym przytuleniu mojej żony posadziłem ją na krześle. Po
czym dokładnie związałem - nogi podwiązane do góry, ręce
przywiązane do oparć, opaska na oczach.
- Jestem potworem! Ty starałaś się
tylko sprawić mi przyjemność, a ja jeszcze zamierzam się nad Tobą
znęcać - powiedziałem z ironicznym uśmiechem - ale cóż...
chciałaś mi sprawić przyjemność i sprawiłaś, teraz moja kolej
na sprawienie sobie przyjemności.
Siedziała na krześle, wyeksponowane
piersi i cipka - chłostę czas zacząć. Delikatnie, powoli, długim
pejczem zacząłem chłostać jej piersi, potem brzuch, cipkę, uda,
i ręce... Od szyi powoli w dół do kolan, a następnie w górę i
tak w kółko. Mocniej, delikatniej, tylko muskając lub trafiając w
newralgiczne miejsca. Oj miałem zabawę ;)
Mojej suni też się chyba podobało -
najpierw przyspieszył jej oddech, czasami wyrywał się drobny jęk,
potem zaczęła prawie tańczyć na krześle, by na końcu skomleć
przy każdym razie - taak, musiało jej się podobać ;P
- Dość, proszę... - wyjęczała po
około pół godziny.
Jeszcze chwilę trwała chłosta, by
skończyć się tak nagle jak się zaczęła. Chcąc wynagrodzić
suni wszystkie cierpienia zacząłem ją delikatnie głaskać po
ciele i ku mojemu zaskoczeniu (:P) jej taniec na krześle zaczął
się powtarzać w takt wydawanych jęków. Kto przeżył długą
chłostę wie, że niewiele jest rzeczy bardziej irytujących niż
pieszczenie podrażnionego ciała. Gdy jednak zacząłem lizać i
przygryzać obolałe, nabrzmiałe i podrażnione sutki w mojej suczce
coś pękło.. Z okrzykiem bólu rzuciła się kilka razy na boki
chcąc przerwać moje "pieszczoty".
O dziwo udało się jej ;)
Dobrze wiedziałem czego to była
oznaka. Oznaka frustracji która towarzyszy obolałemu każdemu
fragmentowi ciała, oznaka złości że nie zniosła tego bez nawet
jednego piśnięcia i że przerwała, zamiast znieść wszystko na co
miałem ochotę. Nie chciała przerwać moich pieszczot, po prostu
nie była w stanie znieść więcej - co też z powodu jej ambicji
doprowadziło ją do szału. A dodatkowo - jeszcze nie do końca
skończyła się okresowa burza hormonów.
Sięgnąłem po knebel i po delikatnej
"walce" wcisnąłem jej go w usta.
- Jesteś moja i tak bawić się nie
będziemy. Zrobię z Tobą wszystko co będę chciał i jak będę
chciał. Jesteś moją zabawką i na pewno nie TY będziesz decydować
czy, jak i kiedy mogę się Tobą bawić!
Przywiązałem jej głowę za włosy do
tyłu krzesła, by rzucając się nie zrobiła sobie krzywdy pakując
twarz prosto pod pejcz.
- Chcesz decydować? Proszę bardzo!
Długa czy intensywna chłosta?
Cisza. Zawsze wtedy zapada cisza. Wie
że jest moja i nienawidzi podejmować takich decyzji - czuje się
wtedy kompletnie nie w swojej roli.
- Jeśli za 3 sekundy nie uzyskam
odpowiedzi, dostaniesz jedną i drugą.
Po chwili wahania daje znać, że woli
krócej ale intensywniej.
Zgadła - dokładnie w ten sposób będę
ją chłostał.
- Uderzenie palcami w uda to będzie
Twoje słowo bezpieczeństwa.
Zacząłem od chłosty krótkim
pejczem, po kolei cipka i piersi kilkanaście mocnych uderzeń przy
wtórowaniu skomlenia, jęków i wycia których nawet nie tłumił
knebel.
Sięgnąłem po Magic Wand. I zacząłem
ją pieścić na maksymalnej prędkości.
- Nie waż mi się dojść!
Widziałem jak była blisko, jak ze
sobą walczy i jak wygrywa. Przerwałem i ja.
Jeszcze chwila chłosty w rozognioną
cipkę.
- Wiem jak jesteś zła i rozdrażniona,
jak nie masz na nic ochoty! Ale kompletnie mnie to nie interesuje.
Jesteś moja i dojdziesz teraz dla mnie. Masz na to 5 sekund - każda
sekunda zwłoki skutkuje kilkoma razami palcatem.
To dało jej chwilę by ochłonąć.
Włączyłem Magic Wand. Ustawiłem na niskiej prędkości ciut
poniżej łechtaczki i zacząłem liczyć.
Po 9 sekundach zobaczyłem
przeszywający ją orgazm. Nie przestałem.
- Masz dość?
Potakujące kiwanie głową.
- Więc dojdziesz dla mnie drugi raz.
Im szybciej tym lepiej. Nie chce słyszeć żadnego dźwięku
wydobywającego się z Ciebie ani widzieć żadnego ruchu.
Kilka sekund później wyczułem raczej
niż zobaczyłem że nadszedł kolejny orgazm. Przerwałem.
Rozwiązałem jej ręce i nogi, zdjąłem
knebel i opaskę - zostawiłem jedynie linkę na włosach.
- Mam nadzieję że to pierwszy i
ostatni raz - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
- Przepraszam Panie, nie wiem co...
- Milcz! - powiedziałem słysząc jak
głos jej się łamie, jak chce wyrazić skruchę i jak bardzo chce
przeprosić.
- Ja wiem co w Ciebie wstąpiło -
dodałem - wiem dlaczego dałaś się ponieść dziś emocjom i nie
masz mnie za co przepraszać. Wiele już umiesz, ale ciągle są nowe
sytuacje których się uczysz, których jeszcze nie kontrolujesz.
Musisz się tego nauczyć jak wszystkiego innego się nauczyłaś.
Dlatego Twoja tresura nadal trwa.... ale - prócz kilku małych
wpadek ostatnio związanych z PMS nie mam Ci nic do zarzucenia przez
ostatnie kilka miesięcy więc staraj się dalej, tak bym był z
Ciebie zadowolony - jak do tej pory.
- A teraz wstań i za mną! -
powiedziałem i ruszyłem stronę łóżka.
Poderwała się wykonując natychmiast
moje polecenie - ale szybko opadła z powrotem na krzesło; linka na
włosach trzymała dobrze;) Po krótkiej szamotaninie i walce z linką
udało jej się ją rozwiązać i dołączyć do mnie, by przytulić
się do moich nóg a ja długo ją głaskałem.
I tak prawie zakończył się tamten
dzień. Prawie, gdyż moja suka dostała jeszcze 10 razy packą i 20
razy pasem w ramach rozgrzewki przed kolejnymi 30 razy palcatem. I do
dnia dzisiejszego paraduje z pięknie obitą pupą, a równie śliczna
czerwień zeszła po 2 dniach.
Tak,
zdecydowanie jej tresura sprawia mi przyjemność, a widząc efekty,
jej oddanie i gotowość by spełnić każde moje polecenie w każdej
chwili (nawet przez sen) jestem naprawdę z niej zadowolony.