poniedziałek, 25 lutego 2013

Zainspirowana

Zainspirowana jedną z poprzednich notek Imperatora  i ostatnimi wydarzeniami (właściwie wczorajszymi) postanawiam napisać :-)

Jaki właściwie jest zakres praw i obowiązków uległej? To chyba ile par, tyle odpowiedzi. Pozostaje pytanie co do zasady ogólnej. Czy uległa powinna być gotowa, kiedy sama nie ma na to ochoty?

Oczywiście zupełnie inaczej działa związek z doskoku a zupełnie inaczej pełnoprawna relacja BDSM 24/7.

Z drugiej strony przecież bardzo podobnie jest z relacjami "na odległość". Uległa nigdy nie wie, kiedy będzie miała okazję spotkać się z Panem i czy akurat wtedy nie będzie w "przytulaśnym" nastroju. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że to, że taka sytuacja zaistniała nie przesądza o tym, że należy zacisnąć ząbki i znieść - przecież od tego mamy Domina, by uczył, wychowywał ale również po to, by dbał o swoją własność. Obie strony powinny z tej relacji czerpać korzyści. Z relacji a nie dyktatury.

Kiedy wielokrotnie zastanawiałam się nad bezwzględnością posłuszeństwa w związkach 24/7 dochodziłam do przeróżnych wniosków w zależności od tego, czego doświadczałam w danym okresie i na ile mi się to podobało. Czy teraz się coś zmieniło, tego nie wiem - wiem jedno: wielu rzeczy muszę się jeszcze od Niego nauczyć. I wierzę, że nie ustanie dopóki mnie tego nie nauczy.

Wczorajszy dzień bez wątpienia mną wstrząsnął. Mój Pan wziął sobie dokładnie to, co należy do niego - całą mnie. Bez względu na to, czy miałam na to ochotę czy zupełnie nie. Odczucia do przyjemnych nie należały, ale satysfakcja z tego, że dałam mu wszystko na co było mnie stać w wielki sposób rekompensowała mi nieprzyjemne uczucie. Świadomość tego, że byłam dla Niego gotowa właśnie wtedy, kiedy to On chciał była dla mnie troszeczkę jak leczniczy miodek na spierzchnięte usta - ot takie "poetyckie" porównanie.

Reakcja? Pomimo odczuć, nie do końca mogłam dojść do siebie w zasadzie już do samego wieczora. Nie wiem czy przełożyło się to na kryzys w mojej wieczornej gimnastyce, nie mniej lekkie łzy przez resztę wieczoru błąkały się po moim gardle (po gardle, ponieważ u mnie właśnie tam zaczyna się płacz). Przez pewien czas, trudno było mi się przytulić do mojego Pana z takim oddaniem jak zwykle... Ale to minęło. Pozostała jedynie duma z tego, że dałam radę. Że jakąś głupią reakcją nie zepsułam mu przyjemności, że bez względu na wszystko mógł robić ze mną to co chciał i na co miał ochotę, a ja nie poddałam się sama sobie.

Czy uległa powinna być zawsze gotowa? Tak. Inaczej nie różniłoby się to od zwykłego brutalnego seksu. To właśnie oddanie wyróżnia BDSM od tych wszystkich pseudo-uległych, które jedyne czego pragną to zlany tyłek i satysfakcja. Bo przecież chyba jest to jasne, że nie mogą pozostać BEZ niej. Tak... Posłuszeństwo w każdych warunkach i  bez względu na warunki to to, co charakteryzować powinno takie relacje by wyróżniały się od zwykłego... W zasadzie nawet nie wiem do końca jak to nazwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz