niedziela, 8 grudnia 2013

Uległa.

Drżenie mięśni. Świadomość...? A co to u diaska jest. Gdzieś, ostatkami sił uświadamiam sobie, że nie ma go w łóżku. Wyłączony wzrok uwrażliwia słuch, który podrzuca dźwięk cieknącej wody...

No tak... Trudno żeby leżał z paluchami prosto z mojego odbytu. 

To uczucie wstydu i zażenowania. I pogłębienie tego uczucia, gdy uświadamiam sobie, że on wie jak bardzo jestem zażenowana...

Kroki. Niedaleko, blisko...

Rozpadam się z bólu. Przywiązane do łóżka kończyny, nie pozwalają mi się zerwać na równe nogi, gdy
chłodne, mokre dłonie dotykają miejsc najwrażliwszych. Rozdzierający wrzask wyrywa się z mych ust, a do oczu napływają łzy. To za dużo. Zbyt wiele emocji i odczuć i jeszcze ta najcięższa próba...

Nie ma większej próby niż dotyk zaraz po osiągnięciu orgazmu. Nawet Jego oddechu na skórze nie jestem w stanie znieść, a co dopiero chłodnych dłoni na obolałych i wrażliwych sutkach. Zwłaszcza, kiedy zupełnie się tego nie spodziewam. A jednak... Nie zawiodłam go.

Nie zawiodłam.

Co wcale nie przeszkadzało mi chodzić nabuzowaną przez resztę dnia, czym jeszcze bardziej się irytowałam. W końcu kto w ogóle pozwolił mi się złościć?! Kolejny krok - nie miałam mu niczego za złe. Nie byłam zła na Niego. Ba! Z wdzięcznością przyjęłam tę próbę, dumna że chce mnie tresować, że jestem warta Jego uwagi w jakiejkolwiek formie.

Taaak.. Uczę się bycia zawsze dla Niego, zawsze gotowa, zawsze... Grzeczna. W końcu pokorna. W końcu...

Taaak...

W końcu uległa.

12 komentarzy:

  1. Zdarzają się zawsze upadki, potknięcia, ale ważne to by się nie zrażać, nie zatrzymywać i iść zawsze przed siebie. Pozwolić się prowadzić. Czasem nawet na przekór. Na przekór sobie i innym trudnościom. A najtrudniejsza jest właśnie nauka pokory, bo to oznacza rezygnację z: "ja" "mnie", "mój", "moje". Ale wszystko przychodzi z czasem. :) Tak myślę. A co do prób, to choć nie zawsze mile widziane, są nam potrzebne. Szymborska pisała: "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono". Ja myślę, że to ma zastosowanie na każdej płaszczyźnie życia. Powodzenia i wytrwałości. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisujé sié rékami, nogami i ogonkiem :)

      Usuń
  2. A Ty myślałaś, że E. jeszcze obliże te palce po wyciągnięciu z Twojego tyłka? :D buhahaha. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestes jeszcze wiéksza oblecha niz ja. A nie sádzilam, ze to w ogóle mozliwe.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seks z całą pewnością. Gorzej z bólem i tym, co zupełnie nie przyjemne. Może ja po prostu nie do końca jestem masochistką :) Kto to wie :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Ja tam myślę, że po prostu lubisz emocjonalną huśtawkę. Chyba też tak mam. Bo wtedy będąc na górze, szczęście jest szczęśliwsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się wydaję, że problem huśtawki emocjonalnej nie jest związany z lubieniem bądź nie, a raczej z problemami emocjonalnymi :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Odpowiadając zbiorczo: zawsze wiedziałam że z moją psychiką nie do końca wszystko jest poukładane. Nie jest to żadna nowość. Kluczem do wszystkiego jest samorealizacja. Bezczynne siedzenie w domu od zawsze działało na mnie destrukcyjnie. Dobrze rozplanowany dzień i poczucie tego, że coś się osiąga daje siłę do dalszego działania. A nie od dziś wiadomo, że im człowiek bardziej zadowolony z siebie i własnego życia tym całe ciało bardziej chętne do współpracy :) Co do mojego masochizmu - ból jako taki nie powoduje podniecenia. Ból jest w stanie znacznie wzmóc podniecenie, ale dopiero wtedy gdy takowe się już wcześniej pojawiło. Poza tym - od dłuższego czasu zastanawiam się, że podniecenie wynikające z bólu, docelowo wynika z poczucia przyporządkowania i bardziej psychologicznego aspektu całej relacji niż z samego bólu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń