sobota, 28 marca 2015

Eh z tymi babami

Kilka dni temu, napisano do mnie takie słowa:

Wszystko co masz, masz od swojego Pana - nawet imię... i wszystko może Ci być odebrane... Ale to nie znaczy ze jesteś nikim... (...) To Twój Pan wyznacza wszystkie normy w Twoim życiu i Twoje granice... W zależności od podejścia Twoja obroża może być lekka jak piórko lub ciężka jak głaz... Pamiętaj - nie masz żadnych PRAW... Ale Twój Pan może Ci dać daleko idące PRZYWILEJE...

Kiedy je (te słowa) przeczytałam, dałam sobie moment na zastanowienie, po czym przeszłam nad nimi do porządku dziennego. Zaczynam powoli przyzwyczajać się do tego, że zawsze kiedy uznaję za słuszne odrzucić od siebie niepokojącą myśl, rzeczywistość (czyt. Władziec) sprawia, że muszę powrócić myślami do problemu, do którego powracać zdecydowanie nie chcę (no w końcu po to się przechodzi nad czymś do porządku dziennego, tak czy nie?!).

Dwa dni później o poranku, kiedy moje oczy nadal odmawiały mi posłuszeństwa, Pan uznał za stosowane sprawić mi przyjemność. Wywalającą z butów wręcz przyjemność. Leżąc ledwo żywa, odwrócona do Władźca plecami nagle słyszę:

- Lubię jak reagujesz, kiedy zbliżam dłonie do Twoich sutków zaraz po orgazmie.

Z moich ust wyrwał się jęk przerażenia.

- O właśnie o tej reakcji mówię. Dobrze wiesz co teraz będzie...

Bawiąc się moim ciałem Pan dodał:

- Czujesz to, co chcę żebyś czuła. To, że przez większość czasu jest ci przyjemnie jest Twoim przywilejem, który w każdej chwili mogę Ci odebrać. Odczuwasz przyjemność, bo JA chcę żeby było Ci przyjemnie, bo lubię patrzeć na Twoją rozkosz.

Gdzieś już to słyszałam...

Kolejne dwa dni zajęło mi przetworzenie przyjętych informacji.


- Nie daje mi spokoju co powiedziałeś w sobotę. To o przywileju.
- Tak też myślałem. Powiedziałem tak, ale tak przecież jest od dawna, tylko nikt głośno tego nie powiedział. Czemu nie daje Ci to spokoju?
- Nie wiem...
- Ale masz świadomość, że od dawna tak było?
- Nie...
- A widzisz to teraz?
- Nie.

Na miejscu Pana stwierdziłabym, że "facepalm" to tutaj zbyt duże niedopowiedzenie. Tutaj nastąpiła cała wyliczanka tego, co nie zależy ode mnie.

- Wiem, że w teorii tak to wygląda. Ja po prostu czuję się uwzględniona i postrzegam ten "przywilej" jako coś co jest normą. I chyba przeraża mnie perspektywa tego, że moją normą nie jest to, co w tej chwili za normę postrzegam...

No i tak to ze mną jest. Nie można klęczek przed Panem, to najchętniej by z kolan nie wstawała; wróciła do domu - dupa blada, uległość uleciała. Leje się po nogach jak czyta o bezwzględnym podporządkowaniu, o bycie własnością w pełnym tego słowa znaczeniu; ale w życiu to już nie jest w stanie zaakceptować. Eh z tymi babami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz