sobota, 14 marca 2015

O niespożytkowanej uległości i niepasowaniu.

Nie lubię wizyt w domu rodzinnym.

Nie dość, że droga jest okropnie długa i męcząca, rzeczy do załatwienia od groma to jeszcze ja nie jestem do końca normalna. Tzn. to nie tak, że nie lubię się widzieć z bliskimi, bo to akurat jest bardzo ważne. Nie lubię tego z czym się to wiąże.

Nie należę do uległych, które by po całych dniach klęczały przed swoim Panem. Nienawidzę rytuałów i nienawidzę patosu. Lubię powagę, ale taką która wynika z konkretnej sytuacji, a nie z samego klimatu.

I co? Od wyjścia z domu mam w sobie taką ilość uległości, że nawet tęsknie za znienawidzonymi rytuałami. Najchętniej nie wstawałabym z kolan (tak tak, wiem jak to brzmi :P) i nawet kiedy Pan "delikatnie" zwrócił mi uwagę na to, że znów zapomniałam o pigule, nie wywracałam oczami i czerpałam garściami z tego, co działo się w mojej głowie.

Najwyraźniej trzeba mnie częściej wywozić z domu :D

Temat drugi.

Coraz częściej mam wrażenie, że zupełnie nie wpisuję się w społeczności BDSMowe. Może wynika to z opinii z jakimi się spotykam, a może większość tej społeczności ma w tym temacie wspólny pogląd? Nie wiem. Patrząc na różnego rodzaju dyskusje i przemyślenia, dochodzę do wniosku, że króluje podejście: "domin jest dla Uległej".
Ja od zawsze widziałam uległą jako zabawkę w rękach faceta. Silny, niezależny chłop, który wie czego chce i potrafi to osiągnąć bez względu na to, jakiej metody to wymaga. Uległa kobieta, która lubi być zabawką w czyichś rękach i właśnie z tego czerpie przyjemność. Im mniej ma kontroli tym lepiej. Im bardziej on robi to, na co ON ma ochotę, tym lepiej. To, że jest jej dobrze i jest traktowana jak księżniczka wokół której wszystko się kręci nie jest tym, co należy jej się jak psu buda, tylko wyrazem jego dobrej woli, który może zniknąć tak szybko jak się pojawił. Bo to ona ma służyć jemu, a nie on jej. Tylko wymiar takiej relacji jest różny.

Czytając jednak rozważania różnych osób (czy to na blogach, czy to na FLu) dochodzę do wniosku, że w dzisiejszym BDSM wygląda to trochę inaczej. On silny facet, który spełnia potrzeby i zachcianki niewiasty jednocześnie tak kombinując, żeby uległa nie miała poczucia, że ma władzę. Dba o nią, troszczy się ale broń Boże, żeby jakąś decyzję za nią podjął, bo przecież ona z własnej woli powinna postępować tak jak on by sugerował, no chyba że jednak woli postąpić tak jak sama chce, to on ma obowiązek to zaakceptować, bo przecież ona jest niezależna.

I choć wiem, że mnie samej coraz bliżej światopoglądowo do GL, to jednak nawet z moim poglądem na BDSM nie wpisuję się w panujący trend. Kiedy zaczynałam interesować się tematem, uległa była tym, czym dzisiaj nazywa się niewolnicę.

Może wpływa na to fakt, że pokolenie ludzi w moim wieku i troszeczkę starszych wyznaje kult "ja" (ja jestem najważniejsza, mnie się należy etc.), a może to kwestia tego, że BDSM staje się popularne i "modne". Po-greyowe uległe usilnie szukające księcia, który da im klapsa w łóżku i cała reszta towarzystwa, które ponad wszystko stawia sobie niezależność, nawet jeśli mówimy o oddaniu władzy nad sobą drugiemu człowiekowi.

Jaka by nie była przyczyna tego zjawiska to wpływa ono na środowisko do którego pasuję coraz mniej i mniej.

19 komentarzy:

  1. Doszłam jakiś czas temu do podobnych wniosków i dlatego zupełnie wycofałam się z wszelkich for i tego typu miejsc. Jakoś dziwnie zaczęłam się w nich czuć, kiedy zrozumiałam, że większość zupełnie inaczej rozumie BDSM, związek D/u, w dodatku jakby próbuje mnie naprowadzać "na właściwą" drogę. ale wiesz... mam wrażenie, że najczęściej to nowe rozumienie suczego żywota wynika z rozczarowań klimatycznymi relacjami. Takie dziewczę spotykało się z jakimś Panem, oddało mu wolną wolę i serce, a skończyło się tylko wielkim zawodem i bólem tegoż serca. Więc teraz owo dziewcze postanawia być twarde, niezależne i wyciagnąć z klimatu tylko to, co najfajniejsze w jej mniemaniu i niekrzywdzące emocji.
    alamajka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przyczyn jest wiele, bo często trafiam na młode dziewczyny, które nie mają żadnego doświadczenia, a ich wymagania co do BDSM opierają się na: "mam prawo do, należy mi się, Pan powinien etc". Nie znajdziesz tam ani słowa o tym, co ona miałaby dać coś od siebie. Taka poszukująca jest nastawiona głównie na branie i wszelkie wymagania w stosunku do niej traktowane są niemalże jak tortury. "Jak to seks wtedy jak ja nie mam ochoty?!" Myślę, że masę jest takich o jakich piszesz - to swoją drogą.

      Usuń
  2. Hmm, myślę, że to w dużej mierze zależy od Pana. Bo jeśli Pan będzie potrafił zbudować sobie odpowiednie zaufanie u uległej i prawdziwie ją zdominować również psychicznie, a przy tym uległa ma pewność, że jest kochana i szanowana, to z biegiem czasu być może sama zapragnie oddać mu pełną władzę nad sobą. Wiele relacji BDSM to krótkotrwałe związki lub przelotne romanse, które kończą się zanim dojdzie to zbudowania "czegoś większego".

    nieskonczona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy dobrze rozumiem - Pan dupa to i uległa do luftu :D?

      Usuń
    2. No to ja nadal czuję się dziwnie- bo albo uległa jest uległa, albo... uległą nie jest. Decyduję się być suką konkretnego człowieka, to znam swoje miejsce od momentu podjęcia tej decyzji.
      Są też tzw. "ulegające"... ok. ;) Co kto lubi. I na co "pan" pozwoli ;)
      alamajka

      Usuń
    3. alamajka, tylko właśnie wydaje mi się, że piszesz o czymś więcej niż "suce"/"uległej" (świadomie nie nazywam tego GL, bo to jeszcze inna bajka). W szeroko pojętych zasadach BDSM Pan z suką ustala jakieś jej granice bezwzględne, które mają pozostać nieprzekroczone, co moim zdaniem, już jest jakimś tam ograniczeniem władzy Pana, ale to wcale nie znaczy, że suka nie zna swojego miejsca i że mimo wszystko zadowolenie Pana nie jest tu najważniejsze...

      nieskonczona

      Usuń
    4. Nieskonczona, tylko że ja pisałam o takim podejściu na wejście. Wiadomo, że z czasem pojawiają się zupełnie inne uczucia. Tylko moim zdaniem wtedy robienie czegokolwiek dla Pana już przestaje wynikać z uległości, ale właśnie z tych uczuć. A do momentu jak te uczucia nie występują to jest tylko "ja, ja, ja i Ty masz dla mnie". Dalej piszesz, że alamajka piszę o czymś więcej niż uległej, ale mnie właśnie o to chodziło w poście. W czasach kiedy mój pogląd na BDSM się kształtował nie było takich "uległych", których głównym słowem było "daj" a nie "daję" (przynajmniej ja takich nie spotykałam). Natomiast na dzień dzisiejszy mam wrażenie, że takie dziewczyny to jest większość. I ok, jeśli jest ULEGAJĄCA i spotykają się raz na czas na lanie tyłka to ok, tylko gorzej jeśli określa się to jako "oddałam Panu władzę nade mną" a na dobrą sprawę to jemu nie wolno podjąć żadnej decyzji, bo przecież panienka będzie nie zadowolona.

      Usuń
    5. Czyli że co? Żeby móc się nazywać "uległą" a nie "ulegającą" to nie można mieć żadnych granic i trzeba pozwalać Panu na wszystko, we wszystkich aspektach życia i jakkolwiek kłóciłoby się to z światopoglądem i zasadami danej uległej? Jak chce mnie sprzedać to proszę bardzo, takie jego prawo, bo oddałam mu władzę?

      nieskonczona

      Usuń
    6. nieskończona, każdy ma jakieś granice. U mnie to jest np.wspomniane przez Ciebie oddawanie innym (oraz kilka innych granic). I wiem, że te granice będą granicami, bo zdecydowałam się przekazać człowiekowi, który ma takie same granice podstawowe. To kwestia dopasowania się na wstępie. Bez sensu jest wchodzenie w relację dwojga ludzi, którzy mają zupełnie inne preferencje. Są rzeczy, których cholernie nie lubię, ale to nie ma znaczenia, jeśli lubi je On. Nigdy nie użyłam słowa "nie". Światopogląd i zasady mamy tak zbieżne, że nigdy nie czuję ich pogwałcenia. Ale nie jest to osiągnięte postawą wymuszania na Panu jakiegoś zachowania, szanowania czegoś czy, wypełniania jakichs obowiązków. Jest tak, bo swój trafił na swojego. Niszy chyba chodzi o coś innego- o roszczeniową postawę: chcę to, chcę tamto i owamto, "nie odpisuję profilom bez zdjęć", "Pan powinien", "jak nie odpisuję, to znaczy, że nie jestem zainteresowana", "masz być taki, sraki i owaki". Mi, ja mnie- wszystko pode mnie. I ruch zagarniający. I gdzie tu uległość? W tym, że pozwolę się ostro zerżnąć? (przecież to lubię). Uległość, to poświęcenie i nastawienie na zadowolenie drugiej strony.
      alamajka

      Usuń
    7. Dokładnie tak, jak mówi alamajka. Poznając nową osobę wyznacza się granice, bariery i oczekiwania. Ale kiedy to zostaje wyznaczone, to Domin porusza się dowolnie w wyznaczonych mu widełkach. Natomiast w sytuacjach o których ja mówię wygląda to tak, że uległa w pewnym sensie kieruje tym Dominem. On nie robi tego, co sam chce zrobić, tylko spełnia zachcianki tej swojej uległej. Nie zrobi niczego, co by jej się mogło nie spodobać, albo być dla niej nieprzyjemne bo spotka się to z jej strony z poczuciem okrutnego czy niesprawiedliwego traktowania. Nie raz i nie dwa słyszałam: "no ale on przecież nie może tego od Ciebie wymagać, przecież to strasznie męczące". Zaraz na dzień dobry mam wrażenie, że uległa nie postrzega swojej roli jako kogoś, kto spełnia zachcianki faceta i mu służy, a wręcz przeciwnie. Jej zachcianki mają być spełnione, ona ma prawo do tego czy tamtego, jeżeli w danym momencie na to czy na tamto nie ma ochoty, to jakim prawem on może w ogóle tego ode niej wymagać. A w mojej opinii Domin powinien się poruszać w tych wyznaczonych przez uległą widełkach, ale DOWOLNIE. Tak jak on chce. I często słyszę np. "No, ja tak zadecydowałem i nikomu nic do tego" tylko co z tego, skoro on podejmuje takie decyzje jakie dyktuje mu ta właśnie uległą, bo jak nie to jest obraza, bo przecież on zrobił coś wbrew niej i wbrew temu, co ona w danym momencie by chciała.

      Usuń
    8. I teraz się rozumiemy ;) Zgadzam się całkowicie z tym, co napisałyście. Po prostu wcześniej spotykałam się niejednokrotnie z opiniami dominów czy samych uległych (i nie mówię tu o osobach związanych z GL a o osobach utożsamiających się z BDSM), że uległa nie ma prawa do wyznaczenia jakichkolwiek granic, nie ma nic do powiedzenia wchodząc w relację. I jeśli takie osoby utożsamiają się z BDSM, to może to powodować wiele niebezpieczeństw wśród naiwnych dziewczyn, które za wszelką cenę chcą wejść w czyjeś posiadanie, bo coś je zafascynowało. Godzą się na wszystko, często bardzo niebezpieczne rzeczy, bo ktoś im powiedział, że takie panują zasady w tym "bdmsowym świecie". To taka druga skrajność, przeciwna do pseudouległych, o których Wy piszecie ;)
      I już się chciałam z Wami "pokłócić" :P Ale na szczęście nie ma potrzeby :D
      nieskonczona

      Usuń
    9. Fajnie, że się zrozumiałyśmy, tylko.... ja nie wyznaczyłam wspomnianych przez niszę widełek ;) To Pan na wstępie powiedział, że on nie toleruje tego, tego i tamtego. Ja na to "super, bo ja też". Na tym skończyły się rozmowy o granicach. Były rzeczy dla mnie trudne do przebrnięcia, takie, które wydawały mi się niemożliwe do dania Mu, takie, które spokojnie na początku znajomości mogłam określić jako moje granice. Nie zrobiłam tego i nie żałuję. Wiem, że moja uległość na tym właśnie polega- w niczym nie ograniczać Pana. To Jego granice są moimi granicami. Kiedyś zadano mi pytanie, co stanie się, jeśli Panu przesuną się granice. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że tak się nie stanie.
      alamajka

      Usuń
    10. Grunt to dobre dopasowanie :) Bo są granice i granice. Te które wiążą się z moimi zasadami moralnymi i obiektywnym bardzo wysokim niebezpieczeństwem, ograniczeniami zdrowotnymi, są dla mnie nie do przekroczenia. Ale te które wiążą się ze strachem, uprzedzeniami, bólem czy zbyt dużym poczuciem poniżenia... niech ich przekraczanie lub nie pozostanie w gestii Pana :)
      nieskonczona

      Usuń
  3. No trochę tak :P "Jaką sobie mnie wychowałeś, taką mnie masz" :P Albo po prostu sam nie ma potrzeby aż takiej dominacji. Tak to widzę.

    A druga kwestia o której pisałam, to po prostu czas. Nie od razu można tak zaufać w pełni, żeby pozwolić sobie na zupełną utratę kontroli.

    nieskonczona

    PS Nie twierdzę oczywiście, że wszystko leży w rękach Pana. Nie z każdej kobiety zrobi się uległą. Ja np. nie wyobrażam sobie, abym komukolwiek mogła pozwolić na pełną decyzyjność w życiu codziennym. Po prostu to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest insza inszość, że jak Pan dupa to choćby uległość z niewiasty wyciekała uszami (a może i gdzie indziej ;p) to niczego to nie zmieni. Tylko ja odnoszę wrażenie, że tam gdzie mówi się o oddaniu władzy to ta władza jest tylko pozorna. Ona się nazywa, ale tak na prawdę to spodnie nosi ona, a nie on. Taka dominacja z dołu.

      Usuń
  4. Niszo, a mi się wydaje, że nigdzie się nie trzeba wpisywać :) w żadne społeczności, w żadne ramy itd. Jak jest dobrze, to jest dobrze ;) Ja nigdzie nie pasuję, i coraz lepiej się z tym czuję. Najbardziej bliska jest mi wersja: każdemu wg potrzeb, bo tylko od nas samych zależy nasze szczęście, a nie od tego "gdzie pasują nadze poglądy" itp.
    Czy spojrzenie na BDSM się zmienia? Pewnie tak. Ale społeczeństwo też się zmienia, metody wychowywania dzieci się zmieniają, postrzeganie świata się zmienia, wrażliwość ludzka także. Wszystko jest inne niż było kilka lat temu, a za kolejnych parę lat będzie jeszcze inaczej. Może lepiej, może gorzej. Czy to ma znaczenie, jeżeli człowiek wie co jest dla niego najważniejsze?
    Suki, suczki, uległe, pseudo uległe - póki każda jest zadowolona ze swojego losu, to nie ważne gdzie pasuje lub gdzie nie pasuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko Ty nie prowadzisz forum BDSM :D

      Od dawna podzielam Twoje zdanie z tą tylko różnicą, że ja usiłuję dostosować nazwy do rzeczywistości a nie rzeczywistość do nazw - stąd też nagłówek mojego bloga.

      Co do samych zmian. Masz rację. Zwróć jednak uwagę, że za każdym razem kiedy takie zmiany zachodzą Ci, którzy żyli jeszcze przed tymi zmianami narzekają na skutki. W ogóle istnieje chyba taka teoria o stopniowej degeneracji, że z każdym kolejnym pokoleniem jest coraz gorzej i coraz więcej wartości zostaje utraconych. To co dziś głoszą ludzie z podejściem liberalnym za x lat stanie się konserwatywnym.

      Usuń
  5. Dokładnie! -zaczyna mnie nudzić ciągłe przyklaskiwanie ;)
    Dosłownie wczoraj przeprowadziłam z Panem rozmowę na ten temat, na temat zmian, które czy tego chcemy czy nie następują nieuchronnie...
    Tak, tak nie prowadzę forum hehe, i dzięki bogu, bo ledwo z prowadzeniem domu się ogarniam ;) Może trend o którym wspominasz, z czasem zacznie głuchnąć... Minie ekscytacja klimatem, spowodowana czynnikami o których wszyscy wiemy. Zostanie oddzielone ziarno od plew itd itp :D

    OdpowiedzUsuń