piątek, 9 maja 2014

Znów karana?

Relacja, która nas łączy nie opiera się na posłuszeństwie, wbrew temu co mogło się do tej pory wydawać, ale na pobudkach i tym wszystkim, dzięki czemu do aktu posłuszeństwa dochodzi.

Nie liczy się, że z moich ust pada: "Jeśli sobie życzysz, skorzystaj ze mnie"; liczy się natomiast powód, dla którego tak powiedziałam, poczucie skrajnego oddania i przynależności, poczucie istnienia dla drugiej osoby i porzucenie własnych odczuć i pragnień.

Właśnie z tego względu, w pewnym momencie naszej relacji, Pan przestał mnie karać. To, co oczami postronnego obserwatora wyglądało jak kara, tak naprawdę było tylko pewnym rytuałem, określeniem momentu, w którym winy zostają odpuszczone. "Kary" nie były dotkliwe, nie powodowały łez, nie były zapamiętywane na długo. Dlaczego? Bo nie było to potrzebne. Moje posłuszeństwo opierało się na nie gasnącej chęci dawania z siebie jeszcze więcej. Gdzie tu zatem powód do kary...? Czy włożenie 100% swoich możliwości zasługuje na karę...?

Po wczorajszym wieczorze nie pozostało mi jednak nic innego jak tylko poprosić Pana o dotkliwą i surową karę. Powód? Wycieńczona zasnęłam w bieliźnie, w której spać mi nie wolno.

Wspomniany postronny obserwator może stwierdzić: "W czym problem...? Wielokrotnie zasypiałaś i nie byłaś karana". Gdzie tu logika? Kładąc się do łóżka liczyłam się z tym, że mogę zasnąć; nie doczekać powrotu Pana. Wiedziałam czym ryzykuję, a jednak postawiłam własne lenistwo ponad posłuszeństwo.

Jakiś czas temu usłyszałam od Pana:

- Jestem bardzo zadowolony z Twojego zachowania. Od bardzo długiego czasu zachowujesz się w sposób, który powoduje nie tylko zadowolenie, ale wręcz dumę. Jeszcze nie nadszedł właściwy moment, byś otrzymała swoją obrożę, ale chciałbym ją mieć pod ręką, gdy będziesz na nią gotowa.

Wczorajszy wieczór wystarczająco dosadnie udowodnił, że chwila, w której będę gotowa, by chłodny materiał obroży dotknął mojej skóry, nie jest aż tak blisko jak przypuszczałam.

A to z kolei uświadomiło mi, jak niewłaściwym było przypuszczać cokolwiek.

2 komentarze:

  1. Myślę, że powrót kar jest w pewnej mierze symptomem, tylko czego? Mam nadzieję, że nie myślisz o tym jako o porażce. :) My kary traktujemy inaczej, przeważnie są źródłem podniecenia. ;) Czy działają wychowawczo? Nie jestem pewna, na pewno nie te fizyczne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ładnie poprosisz, to może jednak napiszę tego posta o karach ;P

    A tak poważnie, to ja uważam że kara polega na tym, że ma zmienić Twoje zachowanie i być czynnikiem odstraszającym od ponownego "popełnienia zbrodni". Jeżeli jest źródłem podniecenia, to według mnie jest tylko ostrzejszą zabawą, a "zbrodnia" była tylko prowokacją, "grą wstępną" :d

    OdpowiedzUsuń