Param się ostatnio ucieczką od wszystkiego. Uciekam od każdej sytuacji wymagającej ode mnie... Hm... Czegokolwiek. Zablokowałam się i nie wiem jak powinnam się odblokować. Czasem mam odczucie, że wręcz boję się jakiejkolwiek bliskości - choć takie stwierdzenie jest nieco daleko posuniętym. Błędne koło o którym ostatnio wspomniałam, najwyraźniej nabiera rozpędu. A im szybciej się toczy tym bardziej mnie mdli.Czuję się, jakbym siedziała trochę w takim... Hm... Niebycie?
Może mnie się zwyczajnie nudzi! Może powinnam się zaprząc do roboty, (LINK:) homonto i te sprawy. Tylko za wielki łeb mam na uprząż jakąkolwiek - jeszcze z dupą może dałoby radę, ale łeb? O niee, z tym terrorystą brak możliwości pertraktacji.
Wczorajszego wieczoru wybraliśmy się podziwiać spadające gwiazdy. Coś niesamowitego - przyjemny chłód, głowa spoczywająca na jego klatce piersiowej i omiatający mnie lekko jego zapach. To jest właśnie to, co Tygryski lubią najbardziej. Droga powrotna przesycona dyskusją ciągnącą się niemalże do 3 nad ranem. I ta satysfakcja. Po prostu rozmawialiśmy. Bez zastanawiania się nad tym "która to godzina, bo przecież jutro trzeba wstać", bez sugestywnych spojrzeń w stronę zegarka... Tęsknota...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz