piątek, 25 października 2013

Bez możliwości decydowania o czymkolwiek?

Mam tendencję do obawiania się nazywania pewnych już istniejących elementów.
Z polskiego na nasze:
Kiedy zastanawialiśmy się nad przeobrażeniem naszej relacji w BDSM 24/7 zarzekałam się i zapierałam rękami i nogami, że taki układ jest kompletnie nie dla mnie. Wcale w tym zapieraniu się, nie przeszkadzał mi fakt, że od przeszło roku właśnie w takim związku żyłam. Gdy oczęta me ujrzały wypunktowane: jakie zasady obowiązywały do tamtej pory, a jakie miały obowiązywać od tamtej pory... Hm... Nie przesadzając, poczułam się jakby mi ktoś przywalił deską w twarz.

Nieco podobnie wygląda to teraz. Cofnijmy się w czasie o jakieś 3-4 dni:

Ja: Zarejestrowałam się na SL i postanowiłam zostać tam kajirą :D

Oczywiście, forma żartu, może małej prowokacji ale w gruncie rzeczy sikałam pod siebie z ciekawości jaka będzie Jego reakcja.

Pan: I co, fajny ten SL??

JAK TO?! To ja tu taki tekst rzucam, a jego interesuje jakaś gra?!

Ja: Bez zaskoczenia, rozmowy, nic, zero :O??!!
Pan: Nie no jak masz pragnienie to Ci mąż pomoże spełnić, tu chyba nie ma co dyskutować.

Blady strach padł na me lico. Jak to kurna pomoże! Ale jak to mówią: "cierp ciało jakżeś chciało". Na początku przekonana była, że Pan tylko się ze mną droczy. Jak się okazało, całość skończyła się na poważnej rozmowie dotyczącej różnic pomiędzy kajira a Suką i tym, z czym właściwie to wszystko się je. Cała rozmowa zakończyła się... Propozycją.

Pan: Mam wrażenie, że temat od jakiegoś czasu mocno Cię pociąga. Jeśli chcesz, możemy spróbować, przez okres dwóch miesięcy pozbawić Cię prawa do decydowania o czymkolwiek, pozostawiając wszystko mnie.

W pierwszej chwili spanikowałam. Nie do końca wiedząc co powiedzieć - nie powiedziałam nic. Zawsze pociągało mnie pełne posłuszeństwo, ale...  Czy aż do tej stopnia by zrezygnować ze WSZELKICH decyzji? Pewnie pomysł odrzuciłabym natychmiast, gdyby nie fakt, że podczas rozmowy Pan stwierdził, że na dzień dzisiejszy, podejmowane przeze mnie decyzje są w 95% zależne od Niego i że w gruncie rzeczy niewiele różni się to od ideologi o której była mowa.

Uczepiwszy się tej myśli postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej - ale dla własnego zdrowia psychicznego ten etap mojej kontemplacji tematu pozostawię zakryty :P

Efektem moich poszukiwań była kolejna rozmowa z Panem, która znów - nieco mnie uspokoiła.

Pan: Nie chcę, żebyś wyrzekła się siebie*, chce Cię mieć w pełni podporządkowaną, gotową na każde moje słowo. Samodzielną i zaradną ale w pełni podporządkowaną.

Kamień z serca. Widzimy to podobnie. Nie potrafiłabym zrezygnować z siebie. Jeśli zarabiam, to gotówka jest moja. Jeśli sobie coś kupię, to również jest moje. Jestem sobą i zawsze będę. Na pewno też nigdy nie będę mówić o sobie w 3. osobie, ani nie będę posłuszna nikomu więcej poza moim własnym Panem***. Po prostu nie.

Temat pozostał otwarty. Nadal nie odpowiedziałam czy chcę spróbować. Zdanie zmieniałam już chyba z dziesięć razy - bardziej ze strachu niż z rozsądku czy analizy samej siebie. Czy tak naprawdę cokolwiek się zmieni jeśli się zgodzę? A co jeśli powiem "tak" a nie zmieni się nic?

Jedno jest pewne. Jakakolwiek odpowiedź padnie, na pewno zmieni nieco moje postrzeganie własnej uległości i tego, co tak naprawdę jest centrum mojego postępowania. Zaspokajanie swoich potrzeb, czy może jednak liczy się wyłącznie Jego przyjemność.

Odpowiedź na te i inne pytania, już w następnym odcinku!

*Według tego, co udało mi się dowiedzieć podczas moich haniebnych poszukiwań kajira nie ma prawa wypowiadać się o sobie w pierwszej osobie, ponieważ jest własnością swojego Pana, a skoro tak to w pewnym sensie nie jest już posiadaczką własnego ja.
* Nawet jeśli kajira pracuje, to zarobione pieniądze nie należą do niej. Są własnością jej Pana i to on rozporządza zebraną kwotą.
*Podobnie działa to z wszelkimi rzeczami, których kajira używa. Nie należą do niej. Tyczy się to zarówno ubrań, kosmetyków czy innych własności.

5 komentarzy:

  1. "Mam tendencję do obawiania się nazywania pewnych już istniejących elementów." - mam podobnie. Często "boję się" nazwać coś po imieniu, powiedzieć głośno, choć wiem, że to coś dzieje się, jest obecne. To taki irracjonalny strach, że jeśli głośno wypowiem to coś, stanie się to straszne, bolesne lub jeszcze inne, bardziej namacalne.
    Ty na ten SecondLife uważaj. Wiesz, ile było przypadków uzależnień, śmierci i in. na całym świecie? Jeden smarkacz zaciukał własną matkę krzesłem po tym, jak mu wyłączyła kompa. :D
    A wracając do meritum, to żeś jest zołza i małpa paskudna. O rozmowach ze mną to już nie łaska wspomnieć, jak to Cię uspokajałam i próbowałam do pionu stawiać. Szczególnie po tej akcji z jakimś śmiesznym wielkim "panem" z goreańskiego środowiska. :D
    Nie dajmy się zwariować, no błagam. To jak życie wg. "Gwiezdnych wojen". :D
    Ale, ale... Póki patrzycie na temat Waszej relacji w ten sam sposób, możesz być spokojna i czuć się bezpiecznie. Po raz n-ty Ci powtórzę - małż Twój szanowny kocha Cię nad życie i nigdy nie zrobi czegoś, na co nie byłabyś gotowa, co mogłoby Cię zranić czy w JAKIKOLWIEK sposób Ci zaszkodzi. Ufaj. Oddaj się mu. Daj się ponieść (tylko nie popłyń jak ostatnio. :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SL olałam, bo jest zrobiony w koszmarnym 3d, co powoduje u mnie mdłości, a poza tym na dzień dobry wsadzili mnie do jakiegoś miasta wytapetowanego wackami od góry do dołu, w związku z czym się z nimi pożegnałam tak szybko jak się przywitałam :P

      Słońce Ty moje najcudowniejsze, to ja myślałam że mnie uspokajasz bo jesteś taka kochana, a nie dla pokłonów :> Żartuje oczywiście - Twoja pomoc była nieoceniona ;*

      Wiesz, mój szanowny małż ostatnio stwierdził, że ja kiedyś przez Twoje gadulstwo dostanę naprawdę po dupsku - coraz częściej obawiam się, że ma rację :D

      Usuń
    2. Hahaha, na wspomnienie Waszej wizyty u mnie, mordka sama mi się cieszy. :D Panie Małżu, proszę się cieszyć, że Ni ma kogoś takiego, jak ja, a nie ją straszyć laniem dupska. :D

      Usuń
  2. Bez zagłębiania się w temat stwierdzam: zaryzykuj, spróbujcie, bo z kim jeśli nie z własnym mężem i Panem jednocześnie? Może nie na dwa miesiące a na miesiąc? Z możliwością rezygnacji wcześniej w wyjątkowej sytuacji? No i Rahela znów ma rację ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak wziąć kredyt z możliwością wcześniejszej spłaty :D Cała moja obawa nie wynika z tego, że uważam to za ryzykowane czy cokolwiek innego - ja się po prostu panicznie boję zmian, a to nie wątpliwie będzie spora zmiana... A jeszcze bardziej boję się że zmiany nie będzie - wtedy będę musiała stawić czoło informacji, że faktycznie nie podejmuję ŻADNYCH decyzji.

      Usuń