wtorek, 19 marca 2013

Matczyna opieka

Czekając dzisiejszego popołudnia na mojego Pana, klęcząc ze wzrokiem utkwionym w podłogę, kontemplowałam co powiedziałaby moja mama, gdyby zobaczyła mnie w tej pozycji i czy byłaby w stanie zrozumieć mnie i relacje jakie łączą mnie z mężem.

Druga myśl jaka mnie dzisiaj podczas tego oczekiwania nawiedziła, dotyczyła życia erotycznego naszego potencjalnego potomstwa. W zasadzie głównie interesowało mnie, czy chciałabym, by nasza córka była kiedyś uległa. Wniosek? Chciałabym, pod warunkiem, że trafiłaby na odpowiedniego Domina. Nikt nie jest w stanie bardziej niż ja potwierdzić, jak niebezpieczne może być szukanie Pana na ślepo, czy próbowanie "który będzie dla mnie odpowiedni, przecież zawsze mam wyjście, nie muszę tego kontynuować".  Brzmi idiotycznie, ale w zależności od tego w jakim wieku próbuje się tego typu zabaw, można nadziać się na przeróżne niebezpieczeństwa. Najgorsze w tych zagrożeniach jest to, że gdy się spełnią, nie ma się nawet z kim podzielić tragedią. Bo "przecież nie przyznam się nikomu jak bardzo zboczona jestem".

Pomijając jednak ten aspekt uległości, uważam że korzyści płynące z bycia częścią takiej relacji są dalece bardziej wartościowe niż zagrożenia, które w gruncie rzeczy nigdy nie muszą dojść do skutku (co oczywiście nie wyklucza zachowywania WSZELKICH środków ostrożności). Niejednokrotnie już pisałam o tym, jak wiele dało mi bycie Suką, jak wielu rzeczy się nauczyłam i jak wiele rzeczy zostało mi ułatwione przez to, że należę do niego.
Chyba czułabym, że ponieśliśmy wychowawczą porażkę, gdyby nasze dziecko po 10 latach swojego życia seksualnego, wylądowało z mężczyzną, który "kocha" się wyłącznie pod kołdrą i przy zgaszonym świetle. Nie wiem, czy istnieje kobieta, która nie potrzebuje "rżnięcia", przynajmniej od czasu do czasu.

Być może kontemplowanie seksualności swoich jeszcze nie poczętych dzieci jest nieco chore (a zwłaszcza zastanawianie się, czy jako dorosłe będzie odpowiednio często zaspakajane). I jeśli ktoś nazwałby to w ten sposób, pewnie nawet wyjątkowo intensywnie bym się nie kłóciła :) W każdym razie, analizując co dobrego mogłoby przytrafić się naszym dzieciom w przyszłości, dochodzę do wniosku, że relacja D/u byłoby jedną z takich rzeczy.

Moje przemyślenia dotyczyły głównie uległości (a więc w myśl moich przekonań - naszej córki), ale i gdyby nasz syn został kiedyś Dominem, nie uważam by stała mu się z tego powodu jakaś krzywda. Korzyści płynące z takiej relacji dla osoby Dominującej są niemalże identyczne jak w przypadku osoby uległej (przynajmniej w takim ogólnym rozumieniu). Na pewno uczy odpowiedzialności, a za tą cechą idzie cała gama innych, równie ważnych i przydatnych w życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz