poniedziałek, 4 marca 2013

Motywacja

Motywacja i samozaparcie w związku BDSM to chyba jedna z najważniejszych rzeczy zaraz po zaufaniu. O dziwo - przynajmniej dla mnie to przemyślenie jest zaskoczeniem - dotyczy nie tylko osoby uległej, ale również tej drugiej - dominującej.

Patrząc na to głębiej, to motywacja i samozaparcie chyba w dużej mierze WYNIKAJĄ z zaufania. Kiedy ufam w to, że staram się nie tylko ja, ale również On, daję z siebie więcej. Skoro to ja jestem dla Niego, to jeśli On daje z siebie 100% to ja powinnam dawać z siebie 250%. Bez samozaparcia? Ani rusz!

Jak nad tym pracować? Nie wiem czy jest uniwersalny sposób. Skłaniałabym się do odpowiedzi przeczącej, gdyż ile osób tyle charakterów i reakcji. W moim przypadku małe cele zdają egzamin. Zazwyczaj nawet małe zwycięstwo jest dla mnie zapalnikiem kolejnych - wygrana motywuje mnie i nakręca do tego stopnia, że łapczywie sięgam po kolejne cele, które dzięki pędowi - osiągam.
Problem pojawia się wraz z porażką - ale to jedynie tymczasowe turbulencje prowadzące do kolejnych szczytów. Przynajmniej tak staram się sobie to tłumaczyć - póki co - w większości przypadków - działa.

Dla innych to właśnie porażka może być największym motywatorem - ale tej metody zdecydowanie nie polecam uległym nie będącym masochistkami. Skutki porażek bywają znacznie bardziej dotkliwe niż by się mogło wydawać na podstawie wzrostu motywacji.

Ciągłe zastanawianie się nad wymaganiami mojego Pana równie mocno działa na mnie pobudzająco. Oczywiście w sensie posłuszeństwa - chociaż to akurat zależne jest od sytuacji :>
Analizowanie tego, co w danym momencie mogłoby Mu się nie spodobać sprawia, że nawet podświadomie unikam sprzeciwiania się. Z czasem, posłuszeństwo i analiza własnego zachowania staje się wręcz bezmyślnym nawykiem - o ile myślenie może być bezmyślne ;).

Na ile reakcja na polecenie - w momencie jego wydawania - może być automatyczna, tego jeszcze nie wiem, chociaż doświadczenia na psie Pawłowa pozwala mi skłaniać się ku jednej ze stron. Mam nadzieję, że w niedługim czasie przekonam się o tym na własnej skórze. Czy moja motywacja wtedy wzrośnie?

Owszem - pod warunkiem, że usłyszę słowo uznania od Pana.

Jest to jeden z chyba bardziej skutecznych motywatorów - słowa uznania z ust Pana zawsze sprawiają, że w mgnieniu oka staję się tysiąc razy bardziej uległa niż kilka minut wcześniej, a łzy szczęścia i zapału same napływają mi do oczu. To, na jak długo tam pozostają to już całkiem inna bajka, na zupełnie inny wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz