Armagedon przyszedłby już dzisiaj, gdyby podróż planowana na 9 godzin FAKTYCZNIE zajęła 9 godzin. Ponieważ jak światem światem stał na swoim miejscu tak stoi, podróż zajęła nam równiutkie 12 (sic!) długich godzin.
Droga jaką musieliśmy pokonać nauczyła mnie czegoś nowego. Czegoś nowego o moim Właścicielu. Posiadam złotą, zamkniętą na kłódeczkę klatkę ;> Z różnych przyczyn zmuszona byłam do posadzenia zada za kółkiem. Autostrada jak szafa przede mną, noc ciemna jak pupa małego Afroamerykanina (niech będzie poprawnie, a co!) i rozdygotany ze stresu mąż. W oddzielnym samochodzie - tuż przed maską prowadzonego przeze mnie auta.. Fakt, że mogłam się stresować, denerwować a kto wie, może nawet zmęczyć, a zwłaszcza fakt że Luby nie miał nad tym grama kontroli wyprowadził go z równowagi na tyle, że przez moment miałam wrażenie że człowieczynie odpowiedzialnemu za całą sytuację Pan urwie twarz razem z dupą. Nie urwał Dzielniacha! Zrobił za to coś zupełnie innego. Uświadomił mi, przed jak wieloma rzeczami chroni mnie i jak wielu "narażeniom na stres" zapobiega. A przede wszystkim jak wiele dodatkowego wysiłku musi go to kosztować. Trudna rozmowa na ten temat... Taaaak, to jest to co wredna suka w mojej głowie lubi najbardziej ;D
Oczywistym było to, że skoro jedziemy na weekend i będziemy mieć do swojej dyspozycji klimatyzowany pokój to NA PEWNO z dniem przyjazdu do hotelu dostanę okres. To było jak wyrok, który zapadł już w momencie wyjazdu, a który wykonać niechybnie się musiał. Nie było uproś. Oczywiście, żebym nie pogodziła się z tym tak łatwo do hotelu mieliśmy dotrzeć w piątek w nocy, a Ciocia Miesiączka miała dołączyć do nas dopiero z soboty na niedzielę. Hip hip hura, na miejsce dotarliśmy wpół do szóstej nad ranem. Chociażbym odwaliła striptiz na rurze (pod warunkiem, że nie zasnęłabym w trakcie zwisu na chłodnym kawałku metalu) to na seks nie było szans. Po trudach podróży nie zmusiłabym do aktu seksualnego ani siebie ani jego. W sobotę rano dostałam okres. Ta...
Podsumowanie? Było mega giga świetnie. Spełniło się marzenie tych wakacji. Zamoczyłam nogi w morskiej wodzie. Spędziliśmy multum cudownych chwil. Każda jedna bardziej wartościowa od drugiej. Dowiedziałam się czegoś nowego o lubym a przede wszystkim mogłam w pewnej mierze świadczyć o nim - niejako jako Jego własność.
Przywiozłam suweniry najcudowniejsze na świecie. Pomimo skrajnego zmęczenia - wypoczęłam jak szalona.
Na koniec, wrzucam widok z okna za który to w czasie powrotu zapłaciliśmy GRUBO więcej niż mieliśmy ochotę. Ale cóż.. Czego się nie robi gdy człeczyna ledwo na oczy patrza...
8:54...wyrypana po tygodniu pracy. Piję kawę...czytam Niszę...czytam drugi raz Niszę...i trzeci również. I nic nie dociera co przeczytałam. Wrócę tu jak mój mózg zacznie pracować normalnie :)
OdpowiedzUsuńMoże to kwestia wpisu - 8 godzin w samochodzie a potem kilka godzin sprzątania robi swoje ;)
UsuńSuper, że wyjazd się udał! :) Mnie tylko dziwi, że chciało Ci się przesiadywać w jego trakcie na gg, ja bym w miejscu podczas pobytu tam nie wyrobiła. :D
OdpowiedzUsuńCo do złotej klatki, to skoro masz prawo jazdy, to raczej nie dostałaś go za nic i jeździć samodzielnie powinnaś, bo teraz w trakcie kursu, mój instruktor powiedział, że ma wiele przypadków kursantów, którzy prawko mają, ale dużo nie jeżdżą i przez to potrzebują lekcji doszkalających z instruktorem, bo zapominają co i jak. Mam nadzieję, że dzięki Waszym spostrzeżeniom, u Was do tego nie dojdzie. :)
Był to po części wyjazd businessowy, i nie mieliśmy wpływu na wybór hotelu ani miejsca. Owszem - wokół hotelu było centrum handlowe, basen, siłownia, sauna i w ogóle tylko co z tego, skoro miałam okres, a ile do diaska mozna chodzić po centrum handlowym! Więc po kilku godzinach łażenia po okolicy w której nie było totalnie nic opróćz magazynów wróciłam do pokoju, wzięłam prysznic i zaczęłam odpoczynek ;)Co do jazdy - jeżdżę całkiem sporo na codzień i nie jest to dla mnie żaden problem - więc spokojna Twoja rozczochrana ;)
UsuńTo mi ulżyło. :D
Usuń