sobota, 1 czerwca 2013

Patriarchalizm w rodzinie

Dzisiejszy przegląd blogów skłonił mnie do przemyśleń dotyczących patriarchatu (Istniejedlaniego :)) i tego na ile jest to właściwa droga, na ile nie koniecznie.

Na blogu padło pytanie jak nie wychować dziecka na szowinistę w rodzinie o charakterze patriarchalnym. Nie ukrywam, że stwierdzenie niemalże stanęło ze mną twarzą w twarz i wytrzaskało mnie po.. twarzy ;P

Być może znów uruchamiam temat-bombę - nie mogę się jednak powstrzymać ;)

Postanowiłam w pierwszej kolejności sprawdzić co to w ogóle jest patriarchat i upewnić się, że nie ubzdurałam sobie kolejnej nieistniejącej definicji. Efekt? Efektem moich zacnych poszukiwań było rozróżnienie dwóch form przewodzenia mężczyzny:

patriarchat, gdzie mężczyzna jest właścicielem rodziny i decyduje o życiu i śmierci jej członków (oczywiście włączając w to wszystko również wszystkie mniej istotne aspekty życia rodziny)

ORAZ 

patriarchalizm, który jest współczesną formą patriarchatu, gdzie mężczyzna staje się głową domu, reprezentuje tę jednostkę społeczną na zewnątrz oraz na jego barkach spoczywa zapewnienie domownikom godnego bytu (w sensie materialnym). 

Ta informacja już skłania mnie do kajania się - owszem, patriarchat jako taki nie należy do najszczęśliwszych. Patriarchalizm natomiast - no właśnie. 

Na pewno na temat składa się mnóstwo aspektów, których nie da się określić systemem zero jedynkowym. Wydaje mi się, że pierwszym elementem jaki warto byłoby rozważyć, jest definicja męskości i kobiecości. Co to znaczy być kobietą i mężczyzną. Zaraz usłyszę rozwrzeszczane głosy: "Nie można nikogo wsadzić w stereotyp kobiety lub mężczyzny!". I pewnie będzie w tym sporo racji, ale czy to sprawia nie istnieją kanony odpowiadające temu co nazywamy kobiecością lub męskością? 

Może znów powiem stwierdzenie-granat-bez-zawleczki, ale dla mnie mężczyzna to nie jest tylko osobnik posiadający prącie i jądra. To zbiór cech, właściwości i wyznaczników. Nie bez powodu w społeczeństwie funkcjonują określenia takie jak "kobiece" i "męskie". Nawet jeśli nie jest to akceptowane przez feministki, to nie istnieje pełne równouprawnienie między kobietą a mężczyzną. 

I tak w przypadku mężczyzny - widząc chłoptasia z kolczykami w uszkach, z poupychanymi w zbyt obcisłe rurki jajkami, po czwartej sesji na solarium, siódmej wizycie u kosmetyczki i kilku centymetrowym make-up'em pierwsze słowo jakie przychodzi mi do głowy na pewno nie brzmi "mężczyzna", a już na pewno nie "męski". 

Drugi aspekt związany z przewodzeniem mężczyzny wiąże się z postrzeganiem kobiety w kontekście rodziny patriarchalnej. Już kilkukrotnie spotkałam się z przekonaniem, jakoby mężczyzna pełniący rolę głowy domu uwłaczał kobiecie, stawiał ją w roli kogoś ubezwłasnowolnionego, słabego i nie będącego w stanie poradzić sobie samemu, bez męskiego nadzoru. 
Ciężko mi się zgodzić z takim obrazem - małżeństwo stanowi jedną całość, którą można nazwać ciałem. Głową tej istoty jest mężczyzna. Szyją kobieta. Dzieci innymi członkami. Głowa podejmuje decyzje, ale to dzięki szyi, jej decyzje są mądre, bo jest w stanie analizować swoje otoczenie znacznie lepiej, niż gdyby była w stanie patrzeć wyłącznie przed siebie (nie posiadając szyi). Czy taka rola sprawia, że kobieta staje się gorsza? Dla każdego odpowiedź będzie inna. Dla mnie pokazuje to wyłącznie to, jak ważna jest niewiasta w całym tym trybiku zwanym rodziną. 
Czy stawia to kobietę w ROLI? Owszem. Ale każdy element świata ma pewną rolę do spełnienia. W świecie zwierząt rola samic i samców dla danego gatunku jest jasno określona i nikt się z tym nie kłóci. Kobieta jest matką - bo o tym świadczy jej biologia. Mężczyzna ojcem - bo i o tym świadczy jego ciało. Czy ta sama biologia nie określa, które z nich jest silniejsze i bardziej nadające się do obrony rodziny?

Wrócę więc do stwierdzenia, które zaszokowało mnie na tyle by posunąć się do publikacji tych przemyśleń. Jak nie wychować dziecka na szowinistę w rodzinie patriarchalnej? 

Czy mój Pan, przewodząc naszej rodzinie jest szowinistą? Bynajmniej. Oczywiście istnieje ryzyko, że dzieci w tego typu rodzinach mogą źle zinterpretować panującą w domu sytuację i swoją rolę w budowaniu podstawowej jednostki społecznej; jednakże sytuacja taka jest wynikiem błędnego wychowania, warunków środowiskowych lub innej zmiennej. Samo bycie członkiem rodziny patriarchalnej nie determinuje szowinizmu bądź form dyskryminacji. Wręcz przeciwnie. Powinno nauczyć szacunku do drugiego człowieka, doceniania innych członków swojej rodziny i poszanowania dla panujących reguł. 

7 komentarzy:

  1. Niszo moja droga! temat idealny do dyskusji:) jeśli we wszystkim ludzie zgadzaliby się byłoby nudno:) Myślę, że kwestia patriarchalizmu (bo o nim rozmawiamy) jest dość skomplikowana. Uważam, że mężczyzna powinien być głową rodziny jednak by dzieci widziały, że matka odgrywa równie ważną rolę (np. jest szyją która podtrzymuje tę głowę:P) należy im skrupulatnie wszystko wytłumaczyć. Myślę jednak że kilkuletnie dziecko nie zrozumie, że to, że mama spełnia każde życzenie taty, że ma siniaki itd. jest w porządku bo w każdej innej płaszczyźnie (przedszkole, szkoła, grupa rówieśnicza) uczy się, że jest to efektem stłamszenia lub/i przemocy (i bardzo dobrze!). Chciałabyś by Twoje dziecko w wieku 10 lat wiedziało doskonale co to bdsm? myślę, że to bez sensu bo na wszystko przychodzi czas a pewne rzeczy należy dawkować. Dziecko przez zachowanie swoich rodziców nie może się czuć gorsze od innych (co zazwyczaj dla dziecka oznacza po prostu inne niż inne). Pamiętam historię mojego znajomego, który ma ponad 50 lat i wspomina jak jego ojciec w latach 60' chodził w krótkich spodenkach (co wtedy nie było popularne ani nie było normą) i pamięta do dziś jak wiele osób się wyśmiewało. Dziecku nie wytłumaczysz, że to głupota tych ludzi, ono będzie pamiętać tylko to co czuło wtedy aż do późnego wieku.

    Nie popadajmy w skrajności- nic nie jest czarno białe- nie jest tak, że albo facet dominuje totalnie w życiu i w innych kwestiach albo jest totalną ciotą chodzącą w rurkach. Dominacja jest dobra (oj lubię być zdominowana!) ale wszystko musi być rozegrane tak by nie ucierpiała cała rodzina bo decydując się za dziecko bierze się odpowiedzialność nie tylko za siebie i partnera ale za osobę, małą istotę za której osobowość i charakter jesteśmy w ogromnej mierze odpowiedzialni.

    się rozpisałam:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja tutaj nie napisałam ani słowa na temat BDSM ani dominacji, a jedynie o patriarchalizmie. To, że mężczyzna jest dominujący to jeszcze nie znaczy od razu że musi lać i robić siniaki. Mówiłam tutaj raczej o rolach kobiety i mężczyzny z rodzinie.

      Wcale nie jestem za tym, by mówić kilku czy nawet kilkunastoletniemu dziecku, że tatuś bije mamusię. Owszem - wychowanie seksualne jest ważne, ale wszystko w swoim czasie. Nie mniej jednak w żaden sposób źle na dziecko nie wpływa fakt, że tato jest głową rodziny i podejmuje wiele decyzji, że mamusia patrzy na tate z szacunkiem i zawsze mają jedno zdanie (a nie tatuś powiedział nie, ale warto profilaktycznie zapytać mamusi, bo a nuż się zgodzi). Zwłaszcza jeśli ten facet dominuje mądrze - biorąc pod uwagę zdanie wszystkich domowników i działając w najlepiej pojętym interesie rodziny.

      Usuń
    2. Nie napisałaś ale cała dyskusja zaczęła się w tym kontekście- zagadnienie BDSM w odniesieniu do rodziny oraz funkcjonowaniu w nim przewija się cały czas więc nawiązałam- również do bloga istniejedlaniego.blox.pl - moim zdaniem właśnie tam temat się rozpoczął.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Chyba masz racje ;) Ma to powiązanie. Przyznam, że akurat w 100% zgadzam się co do "uświadamiania" dziecka co do BDSM. A w zasadzie nie uświadamiania. Moje zaskoczenie i "brak zgody" tyczył się głównie stwierdzenia jakoby patriarchat generował małych szowinistów ;)

      Usuń
  2. istniejedlaniego.blox.pl/html1 czerwca 2013 18:51

    Niszo, wielką dumą napawa mnie fakt, iż znów pobudziłam Cię intelektualnie :D :D :D

    Na temat Twojego wywodu nie mam do powiedzenia absolutnie nic ;) Twoje argumenty (?) można zbijać punkt po punkcie, tylko po co?

    Bardziej ciekawi mnie, co się dzieje u Ciebie w relacji bdsm. O tym chyba jest ten blog? Zerkam na nagłówek... i - tak, nie mylę się. Zatem co słychać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co słychać? Hmm... A wszystko w porządku, dziękuje :D Dupsko póki co nie boli - a może powinno ;P

      A o czym jest ten blog... Hm... Kręcę się w temacie w zasadzie cały czas. Bliżej lub dalej, ale jednak ;)

      Usuń
    2. istniejedlaniego.blox.pl/html2 czerwca 2013 10:05

      No, ostatnio raczej dalej... Publiczny foch, bo ktoś zdradził zaufanie, patriarchalizm i stare listy... Ale to Twój blog i na pewno masz swoje powody, by akurat o tym pisać. ;P

      Nasunęła mi się pewna refleksja po przeczytaniu tego wpisu, zupełnie niezwiązana z Twoją "argumentacją"... Bardzo ciekawi mnie, czy uda Ci się osiągnąć postulowany przez Ciebie ideał: "Niemniej jednak w żaden sposób źle na dziecko nie wpływa fakt, że tato jest głową rodziny i podejmuje wiele decyzji, że mamusia patrzy na tatę z szacunkiem i zawsze mają jedno zdanie(...). Zwłaszcza jeśli ten facet dominuje mądrze - biorąc pod uwagę zdanie wszystkich domowników i działając w najlepiej pojętym interesie rodziny". Przy Twoim temperamencie, okresach buntu i sprzeciwu... I nie piszę tego złośliwie, jak mogłoby się Tobie wydawać, po prostu Twoje kategoryczne, przesycone pewnością siebie teorie stoją w sprzeczności z praktyką. Powiem nieskromnie, że Andrzejowi i mnie udaje się na razie budować taki układ (nie szukając argumentów "za" w układzie społecznym czy naturze) w spokoju i z rozwagą. A przy tym i tak dużo pracy trzeba włożyć w to, żeby syn nie stał się szowinistą. Nasze społeczeństwo jest szowinistyczne, a my jeszcze dokładamy anachroniczny układ jako wzorzec...

      Widzisz, wybrałyśmy identyczne drogi, ale nasza motywacja i sposób, w jaki odbywamy tę "podróż", różnią się diametralnie.

      Miłego dnia życzę!

      Usuń