piątek, 19 października 2012

Beznadziejna beznadziejność

Chyba znalazłam sobie miejsce do marudzenia, jak słowo daje...

Wczorajszy wieczór zabił mnie na pół dzisiejszego dnia i chyba mam go dość (w sensie tego dnia). Mój wspaniały Pan stwierdził, że jest zaskoczony moją reakcją na jego działanie... Negatywnie zaskoczony...

Tak strasznie nie lubię tego jego negatywnego zaskoczenia, bo przecież na litość Boską, ja zawsze się staram...

Kiedy wczoraj nie spodobało mu się moje spojrzenie, postanowił mnie za nie "ukarać". Oczywiście były to tylko "kara umowna", bo dał mi kilka klapsów i pociągnął za włosy, dla pokazania mi, że wcale nie podoba mu się to co zrobiłam...

Ja natomiast, pomimo klimatu odebrałam całą sytuację bardzo do siebie, i skulona, z przygryzioną do krwi wargą (żeby się nie rozpłakać), przeprosiłam i przytuliłam się do niego. Oczywiście o dalszych zabawach nie było mowy, bo ani ja już nie miałam na nie ochoty, ani on - widząc moją reakcję.

Nie mniej jednak, po chwili kiedy już doszłam w jakimś stopniu do siebie i byłam go w stanie poinformować dlaczego zareagowałam w ten sposób, On stwierdził, że jest bardzo zaskoczony moją reakcją...

Że wcześniej zastanawiałabym się nad tym, co ja takiego złego zrobiłam, że mojemu Panu się to nie spodobało, a nie nad tym, że zostałam potraktowana w niesprawiedliwy sposób... I pewnie ma racje, wcześniej by tak było...

Czy ja po tak długiej przerwie, nie stawiam sobie za wysokich wymagań?? A może po prostu moje widzi mi się, zaczyna brać górę nad uległością... Nie wiem tego. I wcale mi się nie podoba taki stan rzeczy...

Wczorajszy zaryczany wieczór uważam za zamknięty, a poranne słowa mojego Pana ("A może tak zacząć wszystko naprawiać od 18 października godziny 10:36?") za... hmm... lekko... urażające mnie...

Przecież mnie zna.. I na pewno wie, że staram się naprawiać od "x" czasu... I właśnie stąd poranna chandra.. I właśnie stąd przespane przedpołudnie... I stąd kiepski humor...

Bo... Bo znowu nie wyszło... Bo znowu klapa... Bo znowu klęska... W każdym aspekcie pomimo prób.

Nie należę do osób które umieją przegrywać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz