O ile jestem osobą, która kompletnie nie wierzy w ŻADNE przesądy o tyle
ostatnie dwa dni zaczynają podburzać moje przeświadczenie o idiotyzmie takowych.
Otóż od przeszło tygodnia (jeśli nie dwóch) dzień w dzień
haruje jak głupi osioł na rzecz pracodawcy wyzyskiwacza, i W KOŃCU na
skutek podłych jego posunięć mam dwa dni wolnego, gdzie nie ukrywam,
również W KOŃCU, spodziewałam się jakiejś mega sesji.
Wiele
rzeczy ostatnimi czasy wróciło między mnie i mojego Wybranka, stąd
oczekiwania moje były jak najbardziej uzasadnione...
Ale nie... To byłoby za piękne...
Od wczorajszego południa miarowe "ciągnięcie" nosem zwiastowało kłopoty. A łamanie w kościach dodawało powagi sytuacji.
I
w ten o to sposób, zamiast nacieszyć się moim Panem zeszłego wieczoru,
to padłam do łóżka jak worek ziemniaków i nie doczekawszy na jego powrót
z kąpieli (tak jakby zdarzało mi się to po raz pierwszy :P) odpłynęłam w
odmęty snu...
Co więcej, pomimo środków przeciwdziałających
choróbsku (tj. aspirynie, wit C i barszczyku), wcale nie czuje się
lepiej, co wcale nie przybliża mi wizji nieziemskiej sesji...
Oczywiście,
mój Najwspanialszy Pan mógłby zrobić to bez względu na moje choroby
bądź ich brak. Tylko czy w tym wszystkim na pewno o to chodzi?
Ostatnio
dostrzegam nieco inne aspekty relacji bdsm'owych. Zawsze była to dla
mnie przynależność jednej strony do drugiej, gdzie z punktu widzenia
uległej powinna ona być w każdych warunkach zwarta i gotowa, a z punktu
widzenia Pana, uwzględnianie braku gotowości z różnych przyczyn, powinno
być ewenementem...
Dziś widzę to trochę inaczej... Zaczynam
dostrzegać znaczenie słowa relacja, które uwzględnia raczej
dwukierunkowe "przywiązanie" a nie sytuację gdzie jedna osoba daje a
druga ogranicza się do brania i spełniania własnych zachcianek.
Oczywiście nie chcę spłycić mojego wcześniejszego widzenia, natomiast moje patrzenie na rolę Domina ulega ewolucji...
Ujmujący staje się nie tylko ten, który bierze co i kiedy mu się podoba, a kiedy nie, okazuje wielką łaskę...
Ujmującym
staje się ten, który uwzględnia te wszystkie ograniczenia, problemy,
czy niedomagania uległej, a kiedy potrzeba je ignoruje... Dla wyższego
dobra swojej własności...
U nas jest tak, że jeśli naprawdę źle się czuję, Pan po prostu odpuszcza, bo mówi, że to żadna przyjemność kopać leżącego i żadna przyjemność dręczyć cierpiącą z powodu choroby suczkę. :D
OdpowiedzUsuń