poniedziałek, 29 października 2012

Pan się kazał zastanawiać to myślę

Jak w tytule... Kazał myśleć, to myślę. Że lepiej się myśli pisząc - moja strata.

A nad czym kazał myśleć? Nad problemem, który powraca do mnie nie po raz pierwszy.

Czy dozwolone jest mieć własne zdanie?

Hmm... No proste, że dozwolone! Wręcz wskazane! Problem i dylemat pojawia się, kiedy zdanie jest inne, niż zdanie Pana i Władcy. Wtedy możemy się nieco nie dogadać. Jeszcze pół biedy, kiedy haniebna opinia jedynie zatli się małej, pięknej, niewieściej główce. Gorzej kiedy Pan nietaktownie zapyta o zdanie zupełnie nie chcąc zrozumieć, że odpowiedzi właściwej zwyczajnie nie ma.

- Czy uważasz, że jest to sprawiedliwe?

A czymże jest sprawiedliwość?! Czy jeśli czuje się potraktowana niesprawiedliwie, czuje źle? Błędnie? Nad odczuciami nie panujemy. Możemy nad nimi pracować, zastanawiając się, co właściwie jest sprawiedliwe, a co nie. Tyle, że w danej chwili Domin oczekuje jednej, konkretnej odpowiedzi: tak lub nie. Tutaj nie ma czasu na zastanowienie się i przemyślenia różnych wariantów.
Rozsądek podpowiada zawsze zgadzać się na zdanie Pana. Serce jednak nie umie Go okłamać. I masz babo placek, serce nie sługa - z nim nie pogada.
W teorii Pan ma zawsze rację. W praktyce... Czasem możemy się z nim nie zgadzać. Kiedy się jednak nad tym zastanawiam dochodzę do pewnych wniosków. Włożył tak wiele wysiłku w to, by mnie poznać, by wychować, by... hm... spacyfikować. Cała poświęcona temu uwaga przyczyniła się do tego, że dokładnie mnie poznał i jeszcze za nim pomyślę o przepełnionym pęcherzu, On lojalnie ostrzega, bym nie dała się ponieść swoim dziwactwom i zapomniała o samozaspokojeniu, a może raczej o sprawieniu sobie samej przyjemności. On już wie, że taka sytuacja może się pojawić.

Czy ktoś, kto znam mnie tak dobrze mógłby się mylić w swojej ocenie? Czy człowiek, który zna mnie lepiej niż ja znam sama siebie, mógłby działać na moją szkodę?

Wiem, że nie. Wiem i dałabym się pokroić, że działa jedynie dla mojego dobra, wychowania i przyjemności.

A jednak...

A jednak borykam się z własnymi myślami i odczuciami, które w pełni mi nieposłusznie podważają jego autorytet, opinie i poczucie sprawiedliwości.

Czy to sprawia, że jednak nie jestem tak... hm... posłuszna i oddana jak przypuszczał? Czy własne zdanie skreśla mnie jako Jego własność? Jego sunie? Czy może skreśla do czasu, kiedy każdego Jego słowa nie przyjmę z wdzięcznością i przytaknięciem?

Kazał przemyśliwać to przemyśluję. Ale czy aby na pewno w takim kierunku powinnam wysłać te swoje wynurzenia :>?

No i co? Kombinowała, kombinowała i wykombinowała. A przekombinuje, kiedy Pan i Władca przeczyta :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz