piątek, 19 października 2012

Duma? Rozczarowanie? Złość?

Wiecznie toczona ze sobą samą walka - raz przegrana raz wygrana, ale zawsze... zawsze trudno.

Bdsm jest taką dziedziną życia, gdzie obustronne zaufanie jest podstawą. Ile razy wyznaczone przez Domina zadanie polega po prostu na panowaniu nad sobą, nad odpowiednim nastawieniem... A czy zadanie zostało wykonane poprawnie, Pan może dowiedzieć się tylko i wyłącznie od swojej uległej, bez względu na to, jak dobrym jest obserwatorem.

Tu rodzi się pokusa... Powiedzieć prawdę i ponieść najgorszą z możliwych kar, czy może nieco podkoloryzować własne starania, co zmniejszy karę i niezadowolenie domina; czy może przyznać się z pełną samokrytyką ze świadomością, wynikających z tego konsekwencji.

Moim zdaniem wszystko zależy od relacji łączących Domina i Sukę... Jeśli opierają się one jedynie na zaspakajaniu wzajemnych potrzeb to bez sensu jest mówienie prawdy, jeśli Pan w danej chwili oczekuje czegoś zupełnie innego. Natomiast jeśli relacja ta jest prawdziwie głęboka, mająca na celu pełne oddanie i przywiązanie to wybór jest raczej jasny.

Pytanie tylko czy jasność tego wyboru w jakikolwiek sposób wpływa na trudność jaka pojawia się na drodze uległej. Od zawsze każdy dąży do ratowania własnej skóry, a podjęcie tej właściwej decyzji w tej sytuacji wiąże się w gruncie rzeczy z tym, że uległa sama, własnymi ustami zadaje sobie ból. Być może jest to daleko posunięta metafora, ale myślę że prawdziwa.

Doskonale zrozumieją to te Suki, które wielokrotnie popełniały jeden błąd i znając jego konsekwencje przyznawały się, prosząc o kare. To właśnie one (a w tym i ja ;) ) dokładnie wiedzą, że już każde słowo boli na samą myśl o konsekwencjach. A przede wszystkim wyraz Twarzy (mojego) Władcy, kiedy słyszy jak głupią rzecz, PO RAZ KOLEJNY, zrobiła jego własność...

Tak... I tutaj po tym długim wstępie dochodzimy do meritum sprawy. Nei łatwo zapanować nad samą sobą. Nad reakcjami własnego organizmu. Tym bardziej, jak wiecie im bardziej chce się nad czymś zapanować tym mniej się to udaje. No właśnie - a ja W KOŃCU nauczę się panować nad przyjemnością jaką zadaje mi mój własny organizm, bo w końcu to mój Pan jest jej Panem... ;) Nauczę się, choćby nie wiem co... Bo nie chce widzieć Jego rozgniewanych oczu kiedy po raz kolejny przyznaje się do tego po raz kolejny... Bo... Nie chcę musieć mieć poczucia winy kiedy to się dzieje... Bo... Nie chcę stawać przed trudnym wyborem, a później jego konsekwencjami.... Bo nie chcę Go martwić ani zniechęcać...

Bo jest moim Władcą.... Bo... Kocham Go najbardziej na świecie... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz