piątek, 3 maja 2013

Efekt miłosierdzia Pana i Władcy :)

W życiu statecznej kobiety (w tym wypadku mnie) przychodzi taki moment, że obiadu brak. Pan głodny, zły i w ogóle to bez kija nie podchodź; królik uporczywie stara się poniuchać każdy element, którego niuchać z założenia mu nie wolno, tylko po to, by choć na moment zwrócić moją uwagę i oderwać mnie od zajęć, które aktualnie mnie pochłaniają; pewna młoda Niewiasta zupełnie przypadkiem informuje o sprawach dość istotnych, acz bazujących na jej życie znacząco i zastanawiaj się babo cóż ona biedna ma uczynić. Nosz kurde, grunt to mieć wsparcie w najbliższych.

I wszystko byłoby równie różowo jak zwykle, gdyby nie fakt, że nawiedził mnie złowieszczy Zespół Napięć Przedmiesiączkowych. Nie wiem czy istnieje równie upierdliwy i niewychowany gość, jak ta paskudna menda. Nie dość, że wszystko boli i jeszcze dobrze Pan lewego cycuszka nie dotknie, a już prawy z bólu niemalże wyje żałośnie wtórując lewemu; to jeszcze takiego lenia jakiego mam, to nie miałam.

Na szczęście tak źle, to
jeszcze nie jest :) 
Bez bicia przyznam się, że Pan jutro ostatnie majtki z szuflady wyciągnie, a ja dzisiaj wyszłam z domu bez stanika z informacją dla siebie, że taaak - należy JAKIKOLWIEK wyprać. Że nie wspomnę już o stercie prania, która swą wysokością przewyższyła już pralkę i wszystko co na niej stoi. Od kilku dni żyjemy o bułeczkach drożdżowych (które tak poza tematem zrobiła moja mama) i kluskach z truskawkami i śmietaną - mój mięsożerny Pan z irytacją dziś stwierdził, że on to by takiego... em... steka skonsumował, co wyraźnie pokazuje poziom nadmiernego odizolowania od produktów mięsnych.

Przechodząc do meritum - jaki tego efekt?

Miłosierdzie Pana i Władcy sięgnęło zenitu, by stwierdzić:

- Od jutra bierzemy się za życiu i prostujemy wszystko. Od jedzenia zaczynając, na Twoim wykonywaniu poleceń kończąc. W nosie mam Twoją "wewnętrzną-boginie-seksu", może sobie siedzieć zamknięta ile jej się podoba, ale polecenia mają być wykonane, tak jak wykonane być powinny.

Z tego wielkiego stresu związanego z tym wiekopomnym wydarzeniem po powrocie do domu usunęłam wszystkie nowo powstałe zwierzątka z kuchennego blatu (kto by pomyślał, że zostawienie dwóch misek w zlewie z wodą może przynieść takie zaskakujące biologicznie efekty), posprzątałam wszystkie naczynia z pokoju i gdyby nie fakt, że dziś święto to pewnie wzięłabym się za odkurzanie. Ba! Pan dostał kolację w wersji smażonej, co od razu połechtało nieco Jego spracowane dniem dzisiejszym nerwy :)

Wniosek?

Czasem sama groźba pasa i palcata razem wziętych wystarczy, by poprawić podejście, samopoczucie i patrzenie na świat.

5 komentarzy:

  1. http://istniejedlaniego.blox.pl/html3 maja 2013 21:42

    Niszo, u Was tylko Ty zajmujesz się obowiązkami domowymi, takimi jak pranie, prasowanie, sprzątanie?

    Ja tam wolałabym dostać palcatem niż ugotować obiad. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości tak - wynika to z mojego charakteru i postrzegania mężczyzny jako takiego. E pracuje, zajmuje się domem od strony technicznej, jak do tej pory finansowej oraz dba o to, by panowały takie zasady jak panować powinny. Ja natomiast dbam o "ognisko domowe" :P Piorę, sprzątam, gotuje, prasuje itd. Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdzie nie wiem, źle się czuję, nie chce mi się, czy cokolwiek innego i wtedy Pan wkracza do akcji :P Co można zaobserwować w poście naleśnikowym :P

      Nie mniej zazwyczaj wygląda to tak, że Pan zaczyna coś robić, a ja poleżę może z 10 minut, po czym nie wytrzymuje i idę robić to, w czym chciał mnie wyręczyć :P

      Mam jakieś takie odczucie, że pewne zajęcia zwyczajnie są nie męskie i jednak to kobieta powinna wykonywać je w domu ;)

      Usuń
    2. http://istniejedlaniego.blox.pl/html5 maja 2013 09:05

      Mój Pan jest mądry, bo od razu rozwiał moje wątpliwości na temat Waszego podziału obowiązków i powiedział z grubsza to, co napisałaś. :)

      Mój Pan i ja chyba jesteśmy feministami lub jesteśmy całkowicie aspołeczni, bo nie obchodzą nas zupełnie stereotypy związane z płcią i przypisywanymi jej rolami. Robię w domu wszystko prócz gotowania. Trudno w to uwierzyć, ale lubię sprzątać. A mój Pan gotuje - bo uwielbia, a ja z kolei - nienawidzę. :(

      Usuń
  2. O kurde, jakbym czytała o sobie o tym leniu i stanie mieszkania. :P na szczęście nie mam tak często, a jak już mnie taki stan nawiedza, to sama po kilku dniach się mobilizuję i biorę za wszystko bez groźby lania. :D
    Choć fakt faktem, że jak zaczynam Pana karmić po swojemu, czyli po wegetariańsku, to po dwóch dniach biednego już szlag trafia. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj też nie potrzebuje gróźb :P Zazwyczaj jest tutaj słowem kluczowym :P

      Usuń