wtorek, 7 maja 2013

Jednominutowa śmierć

Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia od czego zacząć. Minęły zaledwie dwa dni, a wszystko zdążyło się obrócić o 180*.

Zacznę może od tego, że Nisza wysunęła ponownie swą szanowną osobę z zaryglowanego pokoju. Od wczoraj delikatnie potrąca Pana noskiem w obawie, że jak po takim czasie dorwie ją w swoje wielkie łapska, to zostanie po niej mokra plama :)

Właściciel uciesznie zaciera rączki, sunia delikatnie drży - najwyraźniej ze strachu... Wszystko jakby w normie, czyż nie? Zazwyczaj jak tylko zaczyna być "w normie", niechybnie oznacza to, że jeszcze przed chwilą było totalnie do dupy.

I tymże stwierdzeniem zwinnie przemieszczam się w kierunku tytułu postu. Pan od niedzieli wieczór (a więc od naszej "rozmowy" na temat mojego zachowania) czuł się zniechęcony. Jak sam twierdzi, złożyło się na to wiele czynników. Nie byłabym sobą, gdybym nie miała na ten temat innej teorii. Po przeanalizowaniu wspomnianych czynników, uznałam że na bardzo wiele, jeśli nie na wszystkie z nich, miałam wpływ, a odczucie jakie Go dopadło, po części było moją winą. I kiedy tak wyrzucałam sobie kolejne niekonsekwencje w postępowaniu, usłyszałam:

- Kochanie... Zastanów się czy na pewno chcesz tej relacji. Może rezygnacja z tego rozwiązałabym trochę problemów w tej Twojej pięknej główce...

I właśnie w tym momencie rozpoczęła się moja jednominutowa śmierć... Poczułam się, jak gdybym przez moment przestała istnieć... Jak... Jakby zabrakło mi tlenu... Nie byłam w stanie nawet drgnąć. W oczach pojawiła się panika - taka, która nawet ja byłam w stanie dostrzec nie patrząc na siebie. W głowie huczały mi Jego słowa i ta jedna myśl: "To koniec... Przesadziłam... Już nie chce mnie jako suki... Już nie ma sił, by kolejny raz sprawić że będę to wszystko "czuć". Nie jest pewien, czy na pewno się do tego nadaję...". Jedyne na co się zdobyłam to ciche...

- Nie porzucaj mnie...
- Nigdy Cię nie porzucę.

I wtedy zaczął tłumaczyć... Że nie miało to związku z moim nieposłuszeństwem, a jedynie z naszą rozmową (do której odniosę się innym razem), że jest to dla Niego równie ważne. Nie wiem czy dostrzegł moje przerażenie... I chyba nie chcę pytać.

A kiedy już się uspokoiłam na tyle, by normalnie funkcjonować, powróciłam do kontemplacji własnej porażki. Zarówno jaki Suki (bo przecież kolejne próby ujarzmienia mnie spowodowały u Niego zniechęcenie... To jakim mogę być dla Niego powodem do dumy) jak i jako żony ( bo przecież o tak wiele aspektów, o których wspomniał, mogłam zadbać lepiej, dać z siebie więcej).

- Czemu lubisz być Suką?
- Bo... uwielbiam być Ci podporządkowana, bo... daje mi to poczucie Twojej wyjątkowej opieki, bo... lubię to co ze mną robisz, sposób w jaki sprawiasz mi przyjemność, bo... uwielbiam sprawiać ją Tobie, a wiem jak bardzo lubisz nasze relacje, bo... jest to dla mnie jakiś motywator do działania, bo... daje mi to możliwość odnoszenia moich małych zwycięstw.



Ponieważ podobno istotne jest nie to jak się zaczyna, ale jak się kończy, skończę w sposób optymistyczny ;)

Od dłuższego czasu, nie zmienialiśmy worka w naszym antycznym odkurzaczu i kiedy ostatnio postanowiłam, że czas najwyższy na jego opróżnienie, okazało się że z nadmiaru zawartości - worek pękł. A że sytuacja wydarzyła się tuż przed długim weekendem, czy nam się to podobało czy nie - z zakupem worka należało zaczekać. Odkurzanie odsunęło się jeszcze bardziej w czasie, gdy wpadliśmy na pomysł zakupu odkurzacza bez-workowego. I tym sposobem, do dnia dzisiejszego dywan pozostaje w stanie nienaruszonym, a może bardziej w stanie sprzyjającym tworzeniu się nowego życia:


A jeśli już o powstawaniu nowego życia mowa.... Ostatnimi czasy miałam ogromną ochotę na fasolkę po bretońsku... Ba! Nawet w czwartek kupiłam fasolę! Kolejne ba! Nawet w czwartek ją zalałam wodą, by się namoczyła! I zapomniałam... Dopiero wczoraj (czyli po 4 dniach) sobie o niej przypomniałam i co odkryłam...? Ano - nowe życie!


Gdyby nie przeraźliwy smród unoszący się z garnka to kto wie, czy nie otworzyłabym swojej własnej fasolkowej hodowli :D

Na koniec dodaję scenkę rodzajową:

- Czy byłby to dla Ciebie wstyd, gdyby suka programisty/informatyka nie zaliczyła
informatyki na studiach :>?
- Nie
- A co by to dla Ciebie było jak nie wstyd :P
- Hmm... Nic by nie było :D (...) komputera by nie było, telefonu by nie było, rozrywki by nie było, orgazmów też, w zasadzie była by tylko nauka na przemian z laniem :P Mogła byś wybrać czy idziesz się uczysz czy chcesz odpoczynek (czyli lanie) i ew. spać :p

I bądź tu człowieku nie kompatybilny z przedmiotem o nazwie Informatyka...

12 komentarzy:

  1. I tym oto sposobem zostałaś Matką małych fasolek :P
    Też czasem u mnie kończy się na dobrych chęciach :)
    Mój ex kiedyś wyhodował kwiatki w rosole :) Jak wróciłam z urlopu i podniosłam pokrywę to myślałam że mam halucynacje od smrodu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że ich piersią nie trzeba karmić :P

      Zepsute jedzenie strasznie cuchnie...

      Usuń
  2. Aaaa, to te fasolki, o których mi wczoraj mówiłaś?! Hahaha, Czad. :D
    A teraz poważniej. Po pierwsze: foch, bo miałaś się wczoraj jeszcze odezwać, a tego nie zrobiłaś. Najwyraźniej robienie galaretki dla E. zbyt Cię pochłonęło. :P
    Po drugie: dżizas... Pamiętam, jak pewnego razu Pan zadał mi to samo pytanie odnośnie naszej relacji i jak czułam, że tracę grunt pod nogami. Nagle poczułam się niekochana, niepotrzebna i do niczego, serce mi stanęło, razem z nim - łzy w oczach. Brrr... Współczuję, bo wiem, co musiałaś czuć.
    Najwspanialsze jest jednak to, że nawet, jakbyś chciała zrezygnować z tej relacji, E. by od Ciebie nie odszedł i to nie dla tego, że jesteście po ślubie, a Wy nie uznajecie rozwodów, a dlatego, że widzi w Tobie przede wszystkim kobietę, kocha Cię za to, jaką jesteś osobą, jaka jesteś na co dzień, co masz w głowie i sercu, droga K. :) BDSM z założenia ma sprawiać przyjemność obu stronom, Domin musi brać też pod uwagę stan uległej, stres związany np. z egzaminami itp., dlatego dobrze czasem przystopować, a nie robić przerostu formy nad treścią, robiąc coś na siłę i źle się z tym czując. Dobrze jednak, że Nisha już odpoczęła i wyszła z pokoju, który jednak miał klamkę :D niech wyjdzie całkowicie i bawi się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O moja droga, żeby to tylko o galaretkę chodziło :P jak mi taką gadkę strzelił, to i galaretka i schabowy było mało :P

      I wiem, że jest dokładnie tak jak mówisz... Ale jak K kocha swojego E całym serduchem, tak Nisha kocha swojego Pana całą sobą... I takie rozwiązanie najwyraźniej nie przypadło jej do gustu :)

      Usuń
    2. Więc chyba jednak dobrze, że E. zastosował Nishy taki „zimny prysznic” tym pytaniem i Nisha wyszła, uświadomoiwszy sobie, jak bardzo kocha swojego Pana i jej relację z Nim. :)

      Usuń
  3. http://istniejedlaniego.blox.pl/html7 maja 2013 18:49

    Tyle wątków w Twoim wpisie, że nie wiadomo, do czego się odnieść. :( Jak Pan zareagował na Twoje wyznanie na temat tego, dlaczego lubisz być suką? Jakieś pozytywy pojawiły się w Twojej głowie czy tylko obwinianie się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak tylko Nisha wylazła ze swojego pokoju, od razu jest jakoś tak lepiej.

      Zawsze wyciąga się wnioski na przyszłość - a jak będzie z ich wprowadzeniem.. Tego nawet ja jeszcze nie wiem :)

      A jak zareagował Pan? Nijak. Był to pewien wycinek rozmowy i w zasadzie zaraz po mojej odpowiedzi przeszliśmy dalej.

      Usuń
    2. http://istniejedlaniego.blox.pl/html7 maja 2013 23:29

      Właśnie o to nieśmiało zapytałam: o pozytywne wnioski. Tego mi w tym wpisie zabrakło. :)

      Odpowiedź na pytanie, dlaczego ulegasz, wydała mi się kluczowa, stąd pytanie. Ciekawe, czy zadowoliła Pana?

      Usuń
    3. Wiesz, myślę że nie powiedziałam mu nic nowego, czego by do tej pory nie wiedział. Jakby się uparł to sądzę, że sam byłby w stanie dodać jeszcze ze dwa o powody, o których ja sama nie pomyślałam.
      Generalnie jestem kiepska w samoanalizie.

      Usuń
    4. http://istniejedlaniego.blox.pl/html8 maja 2013 15:38

      No coś Ty, przecież na blogu analiza na analizie jedzie i analizą pogania. ;) Wydwało mi się, że cały czas analizujesz. Przecież nie chodziło o to, co Pan sądzi, tylko o to, co ty sądzisz. Dobrze, że u Was już lepiej.

      Usuń
  4. Znam to otrzeźwienie natychmiastowe, gdy słyszymy "to koniec, nie ma sensu ciągnąć tego dalej, zawiodłaś mnie". Oj jak szybko stawia na nogi i od razu suka zaczyna myśleć:):)
    Dobrze, że wyłazisz już ze skorupki. Czas najwyższy, bo już chciałam elaborat walnąć do Ciebie o otrzęsinach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff - w samą porę by uchronić się ode elaboratu ;P A tak poważnie... To strasznie się cieszę - naprawdę bałam się, że coś pękło i się popsuło.

      A swoją drogą tak mnie otrzeźwiło, że aż dzisiaj Pana obudziłam delikatnym lizaniem po ręce ;P

      Usuń