sobota, 11 maja 2013

Temat budzący kontrowersję - BDSM a dewiacja.

Pod postem Niszy związanym z dewiacją pojawiło się sporo komentarzy, a ze względu na to iż moje ustosunkowanie się do nich wyszło więcej niż spore, postanowiłem z tego zrobić normalny post (nie odbierajcie proszę tego do siebie).

Temat budzi kontrowersję, co jest zauważalne i zrozumiałem, jednak nie bardzo rozumiem skąd takie obstawanie przy tym że BDSM jest dewiacją. Tak samo nie rozumiem zdań typu: "Jest dewiacją, ale ja mam własną definicję dewiacji" - oczywiście każdy może mieć własną definicję czegokolwiek, ale ferowanie wyroków na tej podstawie ciężko uznać za rzetelne.

Wracając do postu Niszy - jasno w nim zostało wyjaśnione co dewiacją jest a co nie jest z punktu widzenia seksuologii. W nauce tej, dewiacje to te zachowania (oględnie mówiąc), które w pewnym stopniu determinują podniecenie seksualne i wpływają na pożycie. Ponadto, zachowania te mają formę uzależnienia lub brak tych zachowań powoduje problemy w związku (w sensie ogólnym), a w szczególności w łóżku. Tak więc ludzie którzy parają się BDSM ale nie w sposób chorobliwy (np. związany z uzależnieniem) oraz zachowania te nie zaburzają normalnego działania w związku, a związek typu "my" ma się u nich dobrze, raczej nie mają zaburzeń dewiacyjnych (chorobowych).

Co do słownikowej definicji dewiacji - jasno z niej wynika, że dewiacją jest każde odchylenie od normy, tak więc zobaczmy...
Lew-Starowicz piszę, że skłonności sadystyczne występują u każdego człowieka, ale każdy człowiek ma pewne hamulce które powodują to, że nie każdy dookoła nas przejawia te zachowania w sposób ciągły.
Bonnet natomiast piszę, że każdy człowiek miewa fantazje o perwersyjnej treści (w tym również SM) i że tego typu zachowania pojawią się w grze wstępnej wielu ludzi.
Ponadto, ze statystyk wynika, że około 20% mężczyzn i 10% kobiet przyznało że SM powodują u nich podniecenie, a około 50% ludzi twierdzi że pewne praktyki związane z bólem powodują lub potęgują u nich to podniecenie.
Weźmy jeszcze jako przykład 50 twarzy Greya która to książka znalazła się na liście światowych bestsellerów - z tego można wyciągnąć wniosek, że olbrzymia część populacji tego typu zachowania nie tylko toleruje ale nawet z chęcią o nich czyta, co więcej, obserwując zmianę w asortymencie np. sex-shopów oraz rankingi sprzedaży możemy zauważyć że coraz większa część społeczeństwa wybiera pejcz zamiast przysłowiowego wibratora.
Patrząc na powyższe fakty i na to jak ludzie reagują na praktyki SM byłbym ostrożny w twierdzeniu że takie zachowania są dewiacją, gdyż większość ludzi nie czerpie przyjemności z zachowań związanych z BDSM.


Pozostaje jeszcze pytanie co to są zachowania BDSM - bo pojawiły się stwierdzenia, z którego można było wysnuć wniosek o pewnym kanonie praktyk.

Cóż... nie mogę się z tym zgodzić, uważam że jest to spłycenie całego tematu, bo ile ludzi tyle definicji BDSM i praktyk z nim związanych. BDSM jest to pewien ogół praktyk związanych z dominacją, uległością, sadyzmem, masochizmem i wiązaniem jako takim. Z tego wynika, że dwójka ludzi którzy wykorzystują wiązanie jako element gry wstępnej są związani z BDSM, to samo się tyczy wszystkich rzeczy związanych z bólem - gryzieniem, drapaniem czy klapsami - nie ma tutaj granicy że mocne ugryzienie to SM a słabe przygryzanie szyi już do się SM nie zalicza - nie możemy postawić takiej granicy, gdyż różne osoby mają różny próg bólu i różne rzeczy są dla nich akceptowalne, tak więc każde zachowanie związane z zadawaniem/odbieraniem bólu i związane z przyjemnością (czy to fizycznym podnieceniem seksualnym, czy tylko spełnieniem czysto mentalnym) zalicza się do praktyk SM. To samo tyczy się Dominacji i Uległości, i każdego innego elementu związanego z ogółem praktyk BDSM. Nie możemy więc mówić o żadnym kanonie praktyk BDSM i wykluczać ze społeczności ludzi (lub wartościować ich lub ich praktyki) których interesuje tylko spanking w łóżku lub takich którzy są ulegli i podporządkowani 24/7.


Z tego wszystkiego jasno dla mnie wynika, że ciężko na temat klasyfikacji zachowań związanych z BDSM jako zachowań dewiacyjnych wypowiedzieć się jednoznacznie i powiedzieć czy takie zachowania dewiacją są lub nie są - mamy na ten temat za mało danych i za mało badań. Na pewno takie zachowania MOGĄ być dewiacją ze względu na czynnik społeczny (otoczenie konkretnych ludzi) lub na czynnik medyczny (zaburzenia seksualne), ale będzie to zależało od  środowiska, konkretnego człowieka i podejścia tego człowieka do wielu rzeczy. Stąd dla różnych ludzi i różnych związków odpowiedź na pytanie "Czy BDSM jest dewiacją seksualną w naszym związku (lub otoczeniu)" będzie inna i jedyną kompetentną osobą by to może być osoba będąca w tym związku lub lekarz (również psycholog) po gruntownym zbadaniu przypadku. Nisza odpowiedziała na to pytanie w kontekście naszego związku - a ja tutaj muszę się z nią zgodzić (jeśli kogoś interesują szczegóły, mogę odpowiedzieć prywatnie).

12 komentarzy:

  1. http://istniejedlaniego.blox.pl/html12 maja 2013 00:44

    To bardzo miłe, że pomogłeś Niszy w dyskusji. :D

    Daje się zauważyć u Ciebie kilka błędów w rozumieniu moich sformułowań, ale nie będę ciągnąć tematu, bo nie o mnie tu chodzi przecież. Zgadzam się z większością Twoich wniosków, zwłaszcza z tym, że trudno na temat bdsm jako dewiacji jednoznacznie się wypowiedzieć, co usiłowałam przekazać.

    Tak naprawdę to dyskusja na ten temat od samego początku pozbawiona była sensu, a rozpoczęła ją Nisza kategorycznym stwierdzeniem, że bdsm nie jest dewiacją.

    Najważniejsze jest, że Wasz związek, w którym obecne jest bdsm, uważacie szczęśliwy i satysfakcjonujący - niezależnie od definicji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak więc możemy sobie podać rękę jeśli chodzi o brak umiejętności czytania ze zrozumieniem - na samym początku posta napisałem że jest to mój głos w dyskusji a nie żadna pomoc dla Niszy - nie uważam by potrzebowała pomocy w wyrażaniu swoich opinii.

      Nie wiem od czego zaczęła się ta dyskusja i czy ma ona dla Ciebie sens czy nie - niemniej jak napisałaś nie chodzi tu o Ciebie tylko o nas i naszą chęć wyrażenia pewnych kwestii w sposób jasny - a nóż pomoże to komuś kto zastanawia się nad tematem.

      Również uważam że najważniejsze że jesteśmy w szczęśliwym i satysfakcjonującym związku - czego i Tobie życzę.

      Usuń
    2. istniejedlaniego.blox.pl/html12 maja 2013 13:22

      Twoja deklaracja w żadnym wypadku nie przekreśla mojego osobistego odbioru posunięcia,jakim było zabranie głosu w tej dyskusji. Odpowiedziałeś m.in na moje komentarze w dyskusji pod postem Niszy. Ona tego nie zrobiła, choć te komentarze odnosiły się do jej wypowiedzi...
      Mnie życzenia nie są potrzebne, choć doceniam. Nie wiem, co to brak satysfakcji i szczęścia w związku z moim partnerem. Ale może kiedyś mi się Twoje życzenia przydadzą. ;)

      Usuń
    3. W żadnym wypadku nie odbieram Ci Twojego prawa do odbioru pewnych kwestii, ale nie uważasz że lepiej wiem jaki był cel moje posta niż Ty? I możesz go odbierać jak chcesz, jednak jeżeli Twój odbiór moich posunięć stawiasz ponad moje deklaracje (a robisz to gdy publicznie negujesz cel moich wypowiedzi), to stawiasz się w świetle osoby zamkniętej i chcącej być najmądrzejszą, osoby która chce mówić innym co myślą i jaki mają cel - właśnie w ten sposób odebrałem teraz Twoją wypowiedź.

      Usuń
    4. istniejedlaniego.blox.pl/html12 maja 2013 15:26

      Napisałam,jakie są moje odczucia, Ty napisałeś, jakie są Twoje - są one sprzeczne,tylko tyle. Nie, nie chcę być najmądrzejsza, nie jest to dla mnie ważne. Jestem inteligentna i wiem o tym, po co to udowadniać? Jakby nie było, odpierałeś w swoim poście argumenty wysunięte przeciwko Niszy... stąd moje wrażenie, być może błędne. :)

      Co to znaczy: "stawiać się w świetle osoby zamkniętej"? :/ Przepraszam za ten mały off-topic, ale bardzo zaciekawiło mnie to światło osoby. ;)

      Usuń
  2. Nie zgodzę się z tym, że BDSM, nie ma swoich kanonów zachowań i praktyk. Człowiek żyje w świecie nazywanym i by samochod mógł zostać nazwany samochodem, musi łączyć w sobie wiele cech, tak samo jest z BDSM. To, że pojazd ma koła nie znaczy wcale, ze jest to samochód, to że ktoś komuś zwiąże ręce apaszką w ramach gry wstępnej, wcale nie znaczy, ze jest to BDSM.
    A zgodzę się z Niszą, BDSM nie jest dewiacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to zrozumiałam trochę inaczej - bardziej tak: że jeśli idziesz i widzisz że stoi rower, który ma kierownicę taką jak w samochodzie, i samochodowe kółka i co tam jeszcze samochodowego może mieć, to stwierdzisz fajny rower, stylizowany na samochód. I tutaj podobnie - para która się wiąże apaszką w pewnym stopniu wiąże się z elementami związanymi z BDSM. Nie stanowi to BDSM jako takiego, ale lubią się wiązać. Tak samo w drugą stronę - jeśli np. jest Pan i uległa i ona jest mu w 100% podporządkowana, ale się nie wiążą, to jeszcze nie znaczy, że ich relacji nie można nazwać BDSM.

      Kurde - ale namieszałam :D Mam nadzieję, że moją wypowiedź da się zrozumieć :)

      Usuń
    2. istniejedlaniego.blox.pl/html12 maja 2013 13:15

      Zgodzę się z Tobą - namieszane strasznie i przeczysz sam sobie.

      Usuń
    3. Zgodzę się z Tobą, że żyjemy w świecie nazwanym i że są pewne praktyki którym jednoznacznie możemy przylepić nalepkę BDSM. Raczej chciałem powiedzieć (jak powyżej napisała Nisza), że ciężko jest to zrobić w drugą stronę, gdyż nie wszystkie elementy które mogą się pojawić w BDSM, muszą się pojawić by para miała związek z BDSM jako takim.
      Natomiast uważam że w samym wiązaniu się apaszką możemy dopatrzyć się przynajmniej BDS, a gdy dojdzie do
      tego jakieś przygryzanie to występują wszystkie elementy wchodzące w skład definicji BDSM - ale rozumiem że to spojrzenie może być kontrowersyjne i wcale nie upieram się przy tym że jest ono jedyne i słuszne - jedynie w mojej głowie układa się w całość.

      Usuń
  3. Moim zdaniem BDSM to nie dewiacja... Jeśli wszystko dzieje się w granicach normy (jeśli można tu o takiej mówić... :D). Taki związek ma miejsce za zgodą i jego i jej? OK. Nie dąży się do spełnienia żądz teraz, za wszelką cenę? OK. Partnera nie traktujemy przedmiotowo? OK.
    I jest miło :) Na co komu plakietki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dokładnie w ten sposób podchodzę do tego w naszym związku :)
      A plakietki niestety nakleja otoczenie i czasami ktoś (zwłaszcza nowy) zastanawia się nad pewnymi rzeczami, analizuje je i chce sobie poukładać coś w głowie - i mam nadzieję, że jeśli ktoś będzie się nad tym zastanawiał i wpadnie na ten wpis to coś sobie poukłada i dojdzie do swoich wniosków.

      Usuń
    2. Całkiem niedawno też się zastanawiałam nad tymi nazwami. "Kim jestem? Suką? Uległą? Niewolnicą? Jak to nazwać?" Ale teraz... Jestem po prostu "jego". I już. Po co nazywać to wszystko?

      Usuń