piątek, 5 kwietnia 2013

PMS i dzień łamania granic


TEN czas nadchodzi... Czas, kiedy będę mściwa, okropna i zła na wszystko co się rusza. Wczorajszy poranek był świetnym preludium tego, co będzie się działo dalej:

- Spóźnisz się do pracy.
- Kochanie, nie widzisz? Przecież już wyszedłem! (nie muszę chyba dodawać, że stał na środku pokoju zupełnie nie przygotowany do wyjścia).
- Tak... Widzę.
- Masz jakiś problem?
- Tak! Bo wymagasz ode mnie, żebym się nie spóźniała, a sam tego nie przestrzegasz!
- Jesteś w stanie zrozumieć, że NIE MUSZĘ być w pracy na konkretną godzinę? NIE MUSZĘ!
- Wiem...
- Więc nie powinno Cię to interesować.
- Aha... Dobrze wiedzieć.
- Dobrze, ja wychodzę. Dam Ci tylko jeszcze radę, dobra?
- No?
- Jak będziesz sikać, to uważaj.
- Czemu??
- Żeby Cię ta pszczoła co Ci w dupsku siedzi w nos nie użądliła.
- Wrrr...

Kilka godzin później na Skype...

- Mam kłopoty?
- Troszeczkę....
- Myślę, że zupełnie nie powinnam mieć (tak, tak wiem - samobójczyni).
- Serio? Porozmawiamy o tym w domu, dobrze?
- Em... Wiesz co? To ja może pójdę się wziąć za sprzątanie, dobrze?

I tak właśnie ostatnio mi się powodzi. Staram się otrzymać palcat z dala od własnego tyłka, podczas gdy moje mściwe alter ego robi wszystko, żeby wpakować mnie w kłopoty.

Uwielbiam, kiedy mój Pan o mnie dba. Jest moim opiekunek i obrońcą. Wczoraj kazał mi iść spać wcześniej niż zwykle bez skompletowania mojej listy rzeczy do zrobienia. Widział jak moje oczy się zamykały i jak bardzo byłam zmęczona. I właśnie dlatego podjął decyzję. Bardzo próbowałam sobie wytłumaczyć,że decyzja była zasługą mojego dobrego sprawowania i świetnego dawania sobie rady z PMS'em... No dobra, kogo ja oszukuję, wcale nie daję sobie z nim świetnie rady. Ale czy nie mogłabym się chociaż trochę poszukiwać??

Ostatnio Władca spytał mnie co sądzę na temat wprowadzenia w naszym domu dnia łamania granic. Zawsze chciałam łamać granice, ale kiedy muszę stawić temu czoło... Jestem wystraszona. Nie mniej, decyzja została podjęta, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko zaufać. Pomimo tego, że to JA SAMA powiedziałam Panu, że chcę przekraczać kolejne granice, ale chyba już nie jestem o tym tak bardzo przekonana.

Ale - jak zwykle - pewnie to tylko tak strasznie wygląda a będzie fajnie. To on zna mnie najlepiej, prawda?

2 komentarze:

  1. Mi już dziś ta osa zaczęła się w tyłku zagnieżdżać... :P

    OdpowiedzUsuń