Czym
jest posiadanie czegoś na własność? Czym jest niepodważalne
prawo do czegoś?
Czy coś
co należy do mnie mogę zepsuć? Wyrzucić? Zmienić? - Tak, mogę!
Czy
mogę zrobić to bezkarnie? Nie – nigdy.
Każde
działanie wiąże się z konsekwencjami które trzeba ponieść, a
ponieważ życie nie może być za proste, to bardzo rzadko wiemy
jakie to będą konsekwencję.
Podejmując
się posiadania suki, Domin decyduje się na olbrzymią
odpowiedzialność (mówię raczej o DD i wszystkich związkach 24/7,
nie o łóżkowych igraszkach). Faktem jest, że każde działanie
zmienia sukę, kształtuje i uczy ją, by dopasować ją do Pana (a
gdy ma on większe doświadczenie życiowe, to również stara się
on przystosować ją do otaczającego świata). To czego jej uczy i w
jaki sposób to robi zależy od konkretnej pary i tego czym
BDSM/Ds/Ms/DD/itp dla nich jest i czym chcą by ich relacje były.
Dla mnie taka relacja jest bliskością, troską, sposobem na
cieszenie się życiem razem z Nią. Ale jest to również moja
władzą i odpowiedzialnością, więcej chyba nie mogę zrobić by
mieć pewność że wszystko układam najlepiej jak potrafię.
Czasami
jednak nie mam ochoty nikogo, niczego uczyć; czasami po ciężkim
dniu chcę pobawić się moją własnością; czasami czegoś od niej
oczekuje – i do tego też mam prawo. Czasami robię też coś dla
swojego kaprysu – bo mogę! Ba, dlaczego miałbym nie móc?
Przecież przez resztę czasu troszczę się, opiekuje, zaspakajam i
dbam o moją własność (Co ciekawe, nawet gdy korzystam z mojej
własności, to również ją uczę i sprawiam jej przyjemność).
Nie muszę się z niczego tłumaczyć, może jest to jakaś
tajemnicza lekcja i kiedyś to wyjaśnię, może jest to tylko kaprys
– mam prawo postępować jak chcę i oczekiwać pełnego
posłuszeństwa bez względu na to czy suka rozumie motywy moich
działań.
Nie
jestem nieomylny, ale nie znam nikogo kto by był;) Czasami pewne
rzeczy załatwiam w niewłaściwy sposób – ale moja uległa ma
prawo głosu. Może się odezwać, wyrazić swoje zdanie (jeśli nie
od razu, to później podzielić się swoimi odczuciami – bym
wiedział na przyszłość). Ale zawsze powinna to umieć zrobić w
odpowiedniej formie.
Jednak
ona też nie jest doskonała – miewa (jak i ja) wady i gorsze dni,
tyle że ją za złe zachowanie zazwyczaj czeka kara. Dlaczego?
Dlatego że każdy ponosi konsekwencje. Ja gdy mam gorszy dzień i
zrobię coś źle też je ponoszę (np. patrzę na smutną, rozbitą
sukę; na sukę która ma dość wszystkiego - pewnie łącznie ze
mną; a gdy poważnie coś popsuję będę musiał leczyć moją sukę
fizycznie lub duchowo przez kilka tygodni lub miesięcy). By to
wszystko wiedzieć, by znać konsekwencję, by umieć im zaradzić -
należy nauczyć się rozmawiać (od tego wszystko się zaczyna) –
w odpowiedniej formie, w odpowiedni sposób, słuchając siebie
nawzajem.
To
jedna z lekcji którą razem musimy odrobić – to rzecz której
uczy się całe życie.
Jeśli
tak to u nas działa, to czym jest wina? W D/s Pan może wymagać
wszystkiego a suka powinna zrobić wszystko co w jej mocy (bo taka
jest jej rola) by temu sprostać, a jeśli ma problem może pomówić
z Panem, poprosić lub wręcz błagać. Suka sama się w tej roli
stawia, to coś co powoduje jej spełnienie i poczucie dobrze
spełnionego obowiązku. A Pan w ten sposób może uczyć i bawić
(się i ją). Należy pamiętać tylko o tym, że wszystko jest
subiektywne – to suka (również na podstawie reakcji Pana) oceni
czy dobrze spełniła swój obowiązek. Pan również to oceni znając
sukę i pomimo dołożonych starań może ukarać – bo cel nie
został osiągnięty, bo starania były za małe, bo oczekiwał od
swojej własności więcej lub po raz kolejny chce ją czegoś
nauczyć. I znów – ma do tego prawo i może swojej suce coś
wytłumaczyć, ale wcale nie musi ;)
Jak bardzo zmienia nam się punkt widzenia....
OdpowiedzUsuńKiedyś wydawało mi się to niedorzecznym, teraz podpisuję się pod tym czterema swoimi łapkami i nawet ogonem.
Ann