środa, 3 kwietnia 2013

Dzień zupełnie wolny


Ostatnio pisałam o tym, że Pan pozwolił mi trochę odpocząć - dziś mam drugi dzień totalnego luzu. Takiego luzu, że mogłam zostać w domu! Jakby tego było jeszcze mało, jedyne co MUSIAŁAM dziś robić to... TYLKO TO, NA CO MIAŁAM OCHOTĘ i nic więcej. Niesamowicie mnie to zaskoczyło i... poruszyło. Wyraźnie dotarło do mnie jak bardzo o mnie dba, nie tylko pod względem fizycznym, ale również psychicznym... Jest całym moim światem...

Po tym, jak ostatnio mój Właściciel zaczął przeglądać blogi (tak, tak - został zarażony :>), przyszła mu do głowy pewna myśl, którą zaczerpnął z jednej z tych okropnych kopalni pomysłów. Ta straszna myśl, to idea "dnia przeglądu". Nie jestem przekonana czy powinnam się z tego nowego pomysłu cieszyć czy też nie koniecznie. Chyba trochę mnie to przeraża. Ledwo znoszę 30 razy, a co dopiero jeśli w ciągu tygodniu uzbiera się tego znacznie więcej? Dam radę? Wiem, że mogę mu ufać, ale... Sobie ufam nieco mniej :) Nadal uczę się polegać wyłącznie na jego osądzie..

Bez względu na to, jak bardzo go kocham, ostatnio doprowadza mnie do szału. Zwłaszcza, gdy zaczyna rządzić. Być może jest związane z tym, że potrzebuje trochę odpoczynku... A może zwyczajnie coś jest nie tak z powietrzem ( co wnioskuję, z ogólnego buntu uległych bloggerek). Mam nadzieję, że ten nastrój niedługo się skończy,bo mogę tego fizycznie nie wytrzymać :)

Wczorajsze czekanie nago, wcale nie było takie złe jak mogłam się tego spodziewać. Może poza tym, że zostałam spoliczkowana więcej niż jeden (nadający się do zniesienia) raz. Nie ważne jak bardzo chciałabym powiedzieć, że zostałam potraktowana niesprawiedliwie, to niestety muszę przyznać, że tak - należało mi się :/ A nawet, że kilka policzków więcej wcale nie zaszkodziłoby mojej postawie... Ponieważ jestem jaka jestem, od razu zaczęłam płakać. Zawsze płaczę kiedy zostanę uderzona (choć to może za twarde słowo) w twarz- nawet gdy nie boli. To silniejsze ode mnie. Jeśli policzków jest więcej niż jeden, innej opcji nie ma - zawsze kończy się tak samo. Wczoraj było ich około pięciu i wcale do lekkich nie należały. I co usłyszałam?

- Lubie kiedy płaczesz, Ni...

Gdyby ktoś usłyszał coś takiego, bez wątpienia zadzwoniłby po policję :-) Ale nawet w tych słowach słyszałam górę miłości i opieki

- Wiesz dlaczego lubię, gdy płaczesz?

Ponieważ gdy płaczę, nie jestem w stanie wypowiedzieć ani słowa, tylko pokręciłam głową.

- Lubię, bo kiedy płaczesz wyrzucasz z siebie całe napięcie i stres. Masz później dużo lepszy nastrój - dał mi chwilkę po czym ciągnął dalej - Wiesz czemu wybrałem akurat ten sposób na ukarania Cię?

Ponieważ nadal nie byłam najlepszym mówcą, zamieniłam kręcenie na kiwanie głową.

- Nie dlatego, że zabrakło wieczornych tabletek na liście. Zrobiłem to, bo powinienem Cię za to ukarać naprawdę ostro, a wydaje mi się, że dzisiaj nie byłoby to dla Ciebie najprzyjemniejsze doświadczenie, prawda?

Ponowne kiwnięcie głową.

- No właśnie... Więc był to jedynie droga do tego, by nie karać Cię w sposób, w który powinienem Cię ukarać.

Jeszcze przez dłuższą chwilę czułam pieczenie policzka przypominające mi co właśnie się wydarzyło. Kiedy przygotowałam obiad, wpisałam te cholerne tabletki na listę i w końcu mogłam się nacieszyć czasem z moim ukochanym Panem... Tak wdzięczna za jego troskę i miłość. I właśnie wtedy...

IRYTACJA WRÓCIŁA!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz