czwartek, 4 kwietnia 2013

Dlaczego NIE należy pyskować Panu...

Jak się jeszcze dowiecie, ostatnio dałam popalić. Napyskowałam tak nieładnie, że jak sobie dzisiaj pomyślę, to naprawdę mi głupio... Nie mówiąc już o tym, że niewiasta, która już tyle czasu uczy się bycia uległą takich błędów nie powinna popełniać. Ale wiadomo jak to jest - PMS i te sprawy - Pan rzucił iskrę, Suka rozpaliła pożar. I bynajmniej nie był to pożar zmysłów.

Ponieważ Pan wczoraj uświadomił mnie, że nie zamierza mnie (wczoraj) karać, postanowiłam dzisiaj, że w ramach rekompensaty zrobię mu niespodziewajkę. Zwłaszcza że ostatnio wśród natłoku codziennych zajęć nie mieliśmy zbyt dużo czasu dla siebie, a wiedziałam jak bardzo jest za mną stęskniony. W związku z czym, przygotowałam wszystko, na co mógłby mieć ochotę: obydwa palcaty, packę, klapkę, klamerki, but-pluga, kulki, opaskę na oczy, pejczyki i całą resztę majdanu. Samo patrzenie w tamtym kierunku przyprawiało mnie o dreszcze - mój klimat na ostrzejszą zabawę odpłynął wraz z obolałym ciałem i przed okresowym wkurzeniem. Tak... Zdecydowanie to nie mój dzień...

Czekałam i czekałam i czekałam... Kiedy się czeka, minuty płyną nieznośnie długo, a sekundy zamieniają się w całą wieczność. W końcu, z wyciągniętymi przed siebie dłońmi i wysoko wypiętą pupą - doczekałam się. Dźwięk klucza w zamku wywołał u mnie niemalże drżenie każdego mięśnia. Mój luby wszedł do mieszkania, i w normalnym tempie (co mnie zdawało się być żółwim) wykonywał to, co należy zrobić po przyjściu do domu, w międzyczasie rzucając mi jedynie krótkie przywitanie. Później kazał mi wstać i mocno mnie przytulił. Któż inny mógłby znać mnie najlepiej i wiedzieć czego potrzebuję jak nie On - mój Pan i Władca? Umyty i pachnący posadził mnie przy swoich stopach i od czasu do czasu dotykając mojej twarzy mówił... O tym, że za całą sytuację zostanę ukarana; o tym, że nie mogę zwracać się do niego w ten sposób, na pewno nie jako jego Suka; o tym, że nie wypełniłam wszystkich zadań z mojej listy i o tym, że chcę się mną nacieszyć, a dopiero potem zostanę ukarana.

- Wiesz, że to co za chwilę się stanie nie będzie przyjemne ani lekkie?

Wcale nie pokrzepił mnie tym pytaniem, ale jestem dla Niego i prezent/niespodziewajka miał być właśnie dla Niego a jak On go wykorzysta, to już zupełnie nie mnie decydować.

Zaczęło się drastycznie... Klamerki na mniejszych wargach to coś, czego teraz nie byłam w stanie znieść. A przynajmniej tak mi się wydawało. Ale jak zwykle - On znał mnie lepiej. Wiedział, że dam sobie radę. I dałam. Dalej wcale nie było lepiej. Klamerki na sutkach; głębokie gardło, którego nadal nie potrafię (nie cierpię tej nazwy). Osiągnęłam dzisiaj więcej niż kiedykolwiek... Opanowałam technikę panowania nad bólem. Pomimo tego, że ogarniał każdą komórkę mojego ciała, to... Byłam tak jakby obok siebie. Owszem, czułam ten ból, ale... Jakby na niego nie reagowałam. Odrzuciłam go od swojej świadomości.

Czasem marzy mi się wyrzucić ukochany pas mojego Pana. Nie wiem czy moja pupa nie obraziłaby się za to na amen, ale moja cipka (em... jakieś bardziej poetyckie słowo?) raczej by mi za to podziękowała. Do momentu, kiedy mój Władca nie użył paska na Niej, byłam w stanie pozostawać obok bólu. To była moja granica, nie mogłam się już wydostać i szloch wyrwał się z moich ust, nogi bezwarunkowo złączyło i poddałam się zupełnie. Brakło mi sił na dalsze panowanie nad sobą.

- Nogi szeroko.
....
- Nogi. Szeroko. Już.

Kiedy zmusiłam się, by otworzyć oczy i zobaczyłam Jego wzrok... Dał mi siłę, by zebrać się w sobie i wykonać polecenie. Zanosząc się płaczem z szeroko rozstawionymi nogami, poddałam się. W końcu się poddałam temu, co dla mnie przygotował... To uczucie, kiedy w końcu przestaje się walczyć jest nie do opisania. Kompletna zależność i oddanie... I niesamowita więź.

A najpiękniejsze jest to, że ja wiem, że on to wiedział. Wyczuł ten moment, kiedy poddałam mu się całkowicie.

- Przestań płakać. Głęboki wdech. Wydech... Wdech... Wydech. Grzeczna.

A potem mnie zerżnął. Przynajmniej na początku mnie rżnął... Bo potem zwyczajnie się ze mną kochał.... A potem dał się spokojnie wypłakać w swoje silne ramie...

- Kocham Cię najbardziej na całym świecie... Dumny jestem z Ciebie moja suko! A ponieważ jestem z Ciebie dumny, nie zostaniesz dzisiaj ukarana...

A kiedy pozwolił mi się umyć (z niewiadomych przyczyn z wody wyszłam tak rozdygotana z zimna, że nie byłam w stanie utrzymać mięśni) otulił mnie,  zrobił gorącej herbaty i pół bułki... Z szynką i ogórkiem...

A ja przytulona do Jego ramienia przepraszałam mojego Pana... Za złe podejście i zachowanie... Za to, że nie zachowałam się jak Suka...

2 komentarze:

  1. Oj , szczęście ...
    To rozdygotanie zdecydowanie nie było dziwne .. ;)
    Ale z całą pewnością Pan Cię Kocha ...
    I z tą samą pewnością stwierdzę iż na pewno jest bardzo dumny ... Bo przekraczanie granic , jak i błądzenie po nich jest czymś co tylko potwierdza , waszą więź... Te niewidzialne niteczki które was łączą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dziwnego, że Pan był z Ciebie dumny. Z takiej Suki grzechem byłoby nie być dumnym.
    Miłość czuć tu w słowach, Twoją dumę z tego, że jesteś Jego Su również, jak i uległość mimo wszystko.
    A nasze hormonki nie raz dają popalić nie tylko Panom, ale i nam, szczególnie, gdy wymagamy od siebie uległości wobec Nich, a wychodzi jak wychodzi.

    OdpowiedzUsuń